Solidar Śląsko Dąbrow

Sąd przyznał rację przewodniczącemu

25 czerwca w Wydziale Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Rejonowego w Tychach zapadł wyrok przywracający do pracy Grzegorz Zmudę, zwolnionego przed rokiem przewodniczącego NSZZ Solidarność w Nexteer Automotive Poland. Sąd przyznał również związkowcowi 72 tys. zł odszkodowania.

– Od początku byłem przekonany, że zostałem zwolniony bezprawnie, teraz potwierdził to sąd. Spodziewam się, że pracodawca złoży apelację, ale mam nadzieję, że już niedługo będę mógł wrócić do pracy. Ten wyrok pokazuje, że warto walczyć o swoje prawa – powiedział po ogłoszeniu wyroku Grzegorz Zmuda.

– Ewidentne złamanie prawa polegające na zwolnieniu chronionego pracownika musiało się skończyć w ten sposób.  Jest to co prawda dopiero pierwsza instancja, więc jeszcze sporo przed nami, ale pierwszy krok został zrobiony. Sąd wydał wyrok zgodny z naszymi nadziejami i z tego powodu jesteśmy bardzo zadowoleni – podkreślił reprezentujący Zmudę mecenas Grzegorz Długi.

W lutym ubiegłego roku w Nexteer rozpoczął się spór zbiorowy. Zakładowa Solidarność domagała się m. in. gwarancji zatrudnienia, a w przypadku redukcji załogi odpraw dla zwalnianych pracowników. 26 maja 2011 roku, po fiasku mediacji w zakładzie zorganizowano dwugodzinny strajk ostrzegawczy.

Mimo iż protest był całkowicie legalny, kilka dni po jego zakończeniu przewodniczący otrzymał wypowiedzenie z pracy. Jako jego przyczynę pracodawca podał łamanie norm i zasad współżycia społecznego, argumentując to m. in. tym, że podczas strajku w Nexteer używane były trąbki i gwizdki. Sprawa trafiła do sądu pracy. – Jest faktem, że strajkujący podczas strajku ostrzegawczego zachowywali się głośno (…). Taki przebieg strajku nie odbiegał jednak od innych akcji strajkowych, z jakimi wszyscy mamy okazje spotykać się i to nie tylko w realiach polskich, ale i zagranicznych. Wznoszenie okrzyków i – mówiąc potocznie –  robienie hałasu podczas takich akcji jest rzeczą ogólnie spotykaną, w tym również przed takimi miejscami, jak Sejm, Senat czy Kancelaria Prezesa Rady Ministrów – powiedział sąd w uzasadnieniu wyroku.

Postępowanie przed tyskim sądem pracy w sprawie Grzegorza Zmudy rozpoczęło się już 8 września ubiegłego roku. W trakcie trwającego blisko 10 miesięcy procesu prawnicy reprezentujący władze spółki przedstawili dziesiątki wniosków dowodowych. Już na pierwszej rozprawie strona pracodawcy zażądała przesłuchania ponad 40 świadków w celu wyjaśnienia tylko jednego wątku w sprawie. – Taktyka pozwanego polegająca na zasypywaniu sądu wnioskami dowodowymi zmierzała do przedłużenia tego procesu. Ta sprawa to nie jest pierwszy przypadek takiego postępowania. Tak naprawdę pracodawcy często zdają sobie z tego sprawę, że łamią prawo i że sądy do tego nie dopuszczą. Natomiast w tym okresie, gdy przewodniczący związku jest poza zakładem pracy, kiedy wydaje się członkom związku i pracownikom, że jednak ta ochrona nie działa, jest okazja, aby różnymi metodami „zachęcać” pracowników, aby występowali ze związku lub też, aby ich aktywność związkowa w obronie swoich praw była bardzo ograniczona. I to jest niebezpieczne – zaznaczył mecenas Długi.

Wyrok wydany 25 czerwca nie jest prawomocny. Grzegorz Zmuda będzie mógł powrócić do pracy dopiero po jego uprawomocnieniu. Wtedy też przewodniczący otrzyma odszkodowanie za okres, w którym pozostawał bez pracy. Po ogłoszeniu wyroku pierwszej instancji pracodawca ma 7 dni na złożenie wniosku o jego uzasadnienie na piśmie. Od daty jego doręczenia kolejne 14 dni na złożenie apelacji.  

Dodaj komentarz