Solidar Śląsko Dąbrow

Sąd orzekł, że pracodawca złamał prawo pracy

Pracownik Politechniki Śląskiej, członek „Solidarności”, wygrał kilkuletni proces przeciwko pracodawcy. Sąd Okręgowy w Gliwicach podtrzymał wyrok Sądu Rejonowego w Gliwicach, który ustalił, że łączy go umowa o pracę na czas nieokreślony i nakazał dopuszczenie do pracy. Postępowania wykazały, że władze uczelni działały wbrew przepisom prawa. Wyrok jest już prawomocny.

W 2012 roku mgr inż. Jacek Bac wygrał konkurs na stanowisko kierownika Działu Technicznego i Inwestycji i został zatrudniony w Politechnice Śląskiej na podstawie umowy na czas określony. Po jej wygaśnięciu podpisał dwie kolejne umowy na czas określony, które trwały łącznie do 30 kwietnia 2014 roku. Po upływie tego terminu powinien otrzymać umowę na czas nieokreślony, ale nic takiego się nie stało. Nakazano mu natomiast, by przez miesiąc przychodził do pracy bez podpisywania listy obecności. Równocześnie zapowiedziano podpisanie kolejnej umowy na czas określony. – Wyglądało to tak, jakbym dla pracodawcy w ogóle nie istniał, a ja normalnie pracowałem, robiłem to co do mnie należało – mówi Jacek Bac.

Po upływie miesiąca, w czerwcu 2014 roku pan Jacek rzeczywiście został ponownie zatrudniony na podstawie umowy na czas określony. – W ten sposób okresy trwania umów na czas określony zaczęto naliczać od początku, ominięto konieczność zawarcia umowy o pracę na czas nieokreślony – mówi adwokat Sebastian Larysz, prawnik Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ „Solidarność”, który reprezentował Jacka Baca w postępowaniach sądowych. – To było celowe działanie pracodawcy. Po nawiązaniu nowej umowy pozwolono mi wybrać zaległy urlop, wypłacono jednorazową nagrodę, która miała zrekompensować brak wynagrodzenie za maj, dostałem świadectwo pracy, w którym znalazły się nieprawdziwe informacje – zaznacza Jacek Bac.

W 2017 roku nowa umowa na czas określony wygasła i pan Jacek odszedł na emeryturę. Rozpoczął też batalię sądową, podczas której udowodnił, że postępowanie pracodawcy było niezgodne z prawem i w dalszym ciągu pozostaje w stosunku pracy. Sprawa ciągnęła się 4 lata, przeszła przez wszystkie instancje. Udało się ją wygrać, bo pracodawca nie zdołał ukryć miesięcznej pracy pana Jacka. Ważnym dowodem podczas postępowania sądowego okazały się służbowe e-maile wysyłane przez niego w tym czasie, istotne były także zeznania świadków.

Zgodnie z wyrokiem sądowym pan Jacek ma powrócić na zajmowane wcześniej stanowisko. – Powinienem czuć satysfakcję, ale tak naprawdę czuję niesmak, że do takiej sytuacji w ogóle doszło. Nie spodziewałem się, że pracodawca potraktuje mnie w ten sposób, tym bardziej że doprowadziłem do zmiany dostawcy energii elektrycznej, co przyniosło uczelni ponad 7 milionów zł oszczędności w latach 2013-2017 – podkreśla Jacek Bac.

Sebastian Larysz, zaznacza, że to jeszcze nie koniec sprawy, bo przed sądem karnym stanęło dwóch pracowników uczelni reprezentujących pracodawcę, którzy zostali oskarżeni o składanie fałszywych zeznań w procesie Jacka Baca.

ak