„S” chce powiązania wynagrodzeń profesorskich z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce
22 lutego weszło w życie rozporządzenie ministra nauki dotyczące podwyżek dla nauczycieli akademickich. W ocenie Krzysztofa Pszczółki, wiceprzewodniczącego Krajowej Sekcji Nauki NSZZ „Solidarność” oraz szefa związku na Uniwersytecie Śląskim, wzrost wynagrodzeń to początek pewnej drogi, ale potrzebne są głębsze zmiany systemowe, których wprowadzenie wymaga zwiększenia nakładów na naukę i szkolnictwo wyższe.
Zgodnie z rozporządzeniem ministra nauki, w tym roku stawka zasadnicza profesora wzrośnie o 2160 zł brutto do poziomu 9370 zł brutto. Wynagrodzenie podstawowe profesora uczelni wyniesie 7777,10 zł brutto, czyli blisko 1793 zł więcej. Stawka adiunkta to 6840,10 zł brutto, asystenta wykładowcy 4685 zł brutto, czyli analogicznie więcej o 1576,80 zł i 1080 zł. – Nauczyciele długo czekali na te podwyżki. Wreszcie są, ale nie rozwiązują problemów, z którymi kadra akademicka boryka się od lat – ocenia wiceprzewodniczący KSN. Jak zaznacza, w dalszym ciągu zarobki adiunktów i osób w trakcie doktoratów będą niewiele wyższe od płacy minimalnej. Różnica wyniesie ok. 380 zł, co z pewnością nie zachęci młodych ludzi do zostawania na uczelni.
Krzysztof Pszczółka przypomina, że jeden z najważniejszych postulatów „Solidarności” dotyczy powiązania pensji profesorskiej z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce. To kluczowe z kilku powodów. Po pierwsze, wysokość pensji profesorskiej determinuje stawki pozostałych nauczycieli akademickich, po drugie, podwyżki „z automatu” wchodziłyby w życie co roku. Ponadto taki mechanizm pozwoliłby na uniknięcie dalszej pauperyzacji pracowników naukowych. – W 2018 roku płaca minimalna wynosiła 2100 zł brutto, a stawka profesorska 6400 zł brutto, czyli trzykrotnie więcej. Po tegorocznych podwyżkach pensja profesorska będzie stanowiła niewiele ponad dwie pensje minimalne – wyjaśnia przewodniczący.
W ocenie związkowców z „Solidarności” powiązanie profesorskiej pensji z trzykrotnością przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce zbliżyłoby zarobki kadry akademickiej do pensji pracowników wyższych uczelni w innych europejskich państwach. Jednak by było to możliwe nakłady na naukę i szkolnictwo wyższe musiałyby zostać zwiększone. Obecnie należą one do jednych z najniższych w UE.
Przewodniczący zaznacza, że zarobki pozostałych pracowników wyższych uczelni wzrosną w tym roku o 20 proc., co w praktyce oznacza, że większość z nich w dalszym ciągu będzie zarabiała na poziomie płacy minimalnej. – „Solidarność” była przeciwna różnicowaniu wysokości podwyżek, staliśmy na stanowisku, że wynagrodzenia wszystkich pracowników wyższych uczelni powinny wzrosną co najmniej o 30 proc. – dodaje związkowiec.
aga