Solidar Śląsko Dąbrow

Dominik Kolorz: Rząd musi zaryzykować

W niedzielę 14 listopada, po dwóch tygodniach obrad, zakończył się szczyt klimatyczny ONZ w Glasgow. Z punktu widzenia Polski przyjęto tam dwa bardzo istotne dokumenty. Jeden z nich to deklaracja ponad 40 państw z 4 listopada dotycząca rezygnacji z paliw kopalnych. Pierwsze doniesienia na ten temat były bardzo niepokojące, gdyż głosiły, że nasz kraj zobowiązał się do odejścia od węgla już w latach trzydziestych. Następnie te informacje zostały zdementowane przez ministerstwo klimatu, które oświadczyło, że w przypadku Polski rezygnacja z węgla ma nastąpić w latach 40-tych lub – jak zostało to ujęte w dokumencie – najwcześniej jak to możliwe po upływie tego terminu. Byłoby to zgodne z umową społeczną zawartą przez rząd ze związkami zawodowymi, w której zapisano funkcjonowanie sektora wydobywczego do 2049 roku.

Drugi dokument to tzw. „Pakt klimatyczny z Glasgow” (Glasgow Climate Pact), czyli główna deklaracja wieńcząca dwutygodniowe obrady szczytu. W nim w ogóle nie ma już mowy o odejściu od węgla, a jedynie o podjęciu wysiłków na rzecz ograniczenia produkcji energii z tego surowca. Nie padają też żadne daty. Co warte podkreślenia, zarówno w deklaracji z 4 listopada, jak i w „Pakcie klimatycznym z Glasgow” mowa wyłącznie o energetyce węglowej niewyposażonej w instalacje pozwalające zmniejszyć emisję CO2. To bardzo ważne, bo ten zapis oznacza, że droga dla nowoczesnych, niskoemisyjnych technologii węglowych pozostaje otwarta i że największe gospodarki na świecie zamierzają te technologie rozwijać.

Tym właśnie niskoemisyjnym technologiom węglowym poświęcony jest rozdział II umowy społecznej dotyczącej transformacji górnictwa podpisanej przez polski rząd i związki zawodowe w maju tego roku. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że wyprzedziliśmy to, co ustalono na COP26. A mówiąc już zupełnie poważnie, po tym, co stało się w Glasgow, musimy jeszcze mocniej naciskać na polski rząd, aby te inwestycje technologiczne zawarte w umowie społecznej jak najszybciej zrealizował. To absolutna konieczność również w kontekście kryzysu surowcowego, w którym obecnie pogrążony jest cały świat. Dzisiaj bardzo wyraźnie widać, jak wielką głupotą byłaby rezygnacja z własnych surowców energetycznych. Tym bardziej że rozwój technologiczny pozwala wykorzystywać je w sposób coraz bardziej przyjazny dla środowiska.

COP26 wyraźnie pokazał, że największe i najsilniejsze gospodarki na świecie nie zamierzają pozbywać się węgla i innych paliw kopalnych. Znów okazało się, że Unia Europejska w swoim szaleństwie klimatycznym jest całkowicie osamotniona. Szczyt w Glasgow jest kubłem zimnej wody dla Europy i miejmy nadzieje, że będzie to pierwszy krok do otrzeźwienia. Od polskiego rządu należy teraz oczekiwać, że w kwestii polityki klimatycznej wreszcie przestanie dawać ciała w Brukseli. Należy oczekiwać, że wykorzysta ustalenia COP-u i będzie dążyć do głębokiej rewizji tej polityki. W wyemitowanym już po zakończeniu COP26 wywiadzie prezes Jarosław Kaczyński dopuścił możliwość zawetowania przez Polskę unijnego pakietu „Fit for 55”. Być może jest to sygnał zmiany kursu. Oby tak właśnie było.
Niestety, ostatnie decyzje kadrowe w rządzie nie napawają optymizmem, czy taka zmiana na lepsze nastąpi. Ciężko wskazać, jakie kompetencje dotyczące górnictwa posiada Piotr Pyzik powołany na wiceministra, który ma być odpowiedzialny za tę branżę. W „Solidarności” zawsze kierujemy się zasadą, że oceniamy ludzi po czynach, ale w tym przypadku naprawdę trudno się do tej kandydatury pozytywnie odnieść. Pan minister Pyzik do tej pory był znany głównie z pokazywania środkowego palca w Sejmie. Oby nie był to prognostyk tego, jak będą wyglądały jego relacje ze stroną społeczną.

A te relacje z całym Ministerstwem Aktywów Państwowych od pewnego czasu nie są najlepsze. Na początku listopada skierowaliśmy wniosek o pilne spotkanie z wicepremierem i szefem MAP Jackiem Sasinem, który w imieniu rządu RP podpisał umowę społeczną dotycząca transformacji górnictwa i województwa śląskiego. Do dzisiaj nie dostaliśmy odpowiedzi. Takie spotkanie musi się odbyć jak najszybciej, bo niestety docierają do nas informacje, że procedura notyfikacji umowy społecznej przez Komisję Europejską potrwa jeszcze bardzo długo i niewykluczone, że zakończy się dopiero za rok.

W tej sytuacji jedynym sposobem, aby pchnąć umowę społeczną do przodu i zabezpieczyć stabilne funkcjonowanie branży górniczej, jest wdrożenie przez rząd rozwiązań zapisanych w umowie społecznej, jeszcze zanim uzyska ona notyfikacje Brukseli. Rząd musi zaryzykować, znowelizować ustawę o funkcjonowaniu górnictwa i wdrożyć system subsydiowania wydobycia zapisany w umowie społecznej w ciągu najbliższych tygodni. Górnictwo nie może czekać jeszcze przez kolejny rok. Jeśli rząd tego ryzyka nie podejmie, będziemy musieli przejść do czynnych akcji protestacyjnych.

Dominik Kolorz