Solidar Śląsko Dąbrow

Równi i równiejsi

Wszyscy kierowcy jeżdżący płatnymi odcinkami autostrad w Polsce są równi, ale jadący autostradą A1 nad Bałtyk są równiejsi. Do końca sierpnia w weekendy jeżdżą za darmo.

Po doniesieniach o gehennie kierowców stojących w wielokilometrowych korkach przed bramkami autostradowymi premier Donald Tusk postanowił osobiście rozwiązać problem. „My, Donald Tusk, z łaski grupy trzymającej władzę i pieniądze premier RP, wielki książę Pomorza Gdańskiego i Kaszub, najwyższy wódz Platformy Obywatelskiej, etc, etc., niniejszym nakazuję, aby poddani poruszający się w weekendy miesiąca sierpnia autostradą A1 byli zwolnieni z opłat”. Tak mógłby brzmieć edykt jaśnie panującego i w gruncie rzeczy w oczach wielu kierowców tak to się właśnie odbyło. A co z poddanymi jeżdżącymi autostradą A4, którzy również tkwią w korkach na bramkach w Balicach, w Gliwicach  czy we Wrocławiu? Ich edykt nie obejmuje. Niech dalej tracą czas i paliwo w wielokilometrowych korkach.

Strzał w stopę
Wspaniałomyślną, jak się mogło niektórym wydawać, decyzją, premier strzelił sobie w stopę.  Zlekceważeni poczuli się między innymi mieszkańcy naszego regionu, korzystający z autostrady A4. Nadal muszą stać na bramkach i płacić za przejazd, jadąc zarówno w kierunku Krakowa, jak i Gliwic oraz Wrocławia. I zadają sobie uzasadnione pytanie: Dlaczego my jesteśmy traktowani gorzej niż jeżdżący A1? To niesprawiedliwe. Strzelającemu sobie w stopę premierowi pistolet podtrzymywał jeden z jego zauszników Paweł Graś, który na antenie TVN 24 odpierał zarzuty dotyczące wprowadzenia darmowych przejazdów tylko na A1. – Nie chodzi o to, aby na autostradach ćwiczyć system społecznej sprawiedliwości, tylko rozwiązywać problem tam, gdzie jest on najbardziej palący i najbardziej dotkliwy. Doraźnie chcieliśmy ułatwić ludziom życie – tłumaczył Graś, wywołując jeszcze większe oburzenie wśród tych, którym doraźnie nic nie ułatwiono.

Protest kierowców
 Reakcja kierowców była szybka. Na Facebooku powstał kanał społecznościowy pod nazwą „Domagamy się bezpłatnej A4 w weekendy”, na którym można podpisać petycję w tej sprawie do premiera. Akcję wsparła część lokalnych i ogólnopolskich mediów. Protestowali też samorządowcy z naszego regionu.  – To skandal. Nie widzę żadnego sensownego uzasadnienia, że na autostradzie A1, zarządzanej przez ten sam państwowy podmiot, mają być otwarte bramki i nie ma być korków, a na tej południowej autostradzie A4 ma być tak samo makabryczna sytuacja, jak w tej chwili. To jest dla mnie zupełnie nie do zaakceptowania – mówił w Radiu Katowice prezydent Gliwic Zygmunt Frankiewicz. Przypominał, że już w trakcie budowy autostrady władze Gliwic protestowały przeciwko stawianiu bramek, argumentując, iż jest to przestarzałe rozwiązanie, hamujące płynność ruchu, ale rządzący tę opinię ignorowali.

Działania doraźne
W odpowiedzi na protesty premier co prawda  edyktu o darmowych przejazdach nie rozszerzył na inne autostrady, ale w weekend Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad  rzuciła zwiększone siły do obsługi bramek na A4 pomiędzy Gliwicami a Wrocławiem. W piątek korki były długie jak zwykle. Ale w poniedziałek GDDKiA i policja poinformowały, że w sobotę i w niedzielę ruch na tej autostradzie był płynny, a ściślej rzecz ujmując w Gliwicach jadący w kierunku Wrocławia stali około 5 min., a w Karwianach przed Wrocławiem w kierunku Zgorzelca około kwadransa, choć np. reporterzy stacji radiowych informowali o dużo dłuższych korkach. Niezależnie od tego, czy „rzucenie” zwiększonych sił na bramki poprawiło nieco sytuację, czy też nie, chyba nikt nie ma wątpliwości, że było to działanie doraźne, a system poboru opłat na placach z bramkami jest przestarzały i niewydolny. To po pierwsze. Po drugie, absolutnie nie zmieniło to faktu, że A4 czy A2 są płatne, a  A1 z centralnej Polski w kierunku rodzinnych stron premiera jest za darmo.

Drogi prezent od premiera
Szacuje się, że prezent Tuska w postaci tzw. darmowych przejazdów A1 do końca sierpnia będzie kosztował podatników 20 mln zł. Złożymy się na to wszyscy, ale ci, którzy w tym samym czasie płacą, bo jadą A4 czy A2, mają prawo być szczególnie wkurzeni, podobnie zresztą jak Polacy, których na wakacje nad morzem nie stać i na Wybrzeże nie pojadą ani A1, ani żadną inną trasą. Ciekawe, co zrobią, gdy po raz kolejny będą się odbywały wybory? Czy pójdą do urn? Czy jeśli pójdą, to będą pamiętać, że takie decyzje rządzących jak ta z autostradą dla równiejszych to norma wśród obecnie sprawujących władzę? Czy po raz kolejny zagłosują na ludzi, którzy doraźnie naprawiają to, co nieustannie psują? A może po prostu uznają, że korki na bramkach autostradowych to taki sam problem jak brak papieru toaletowego czy brak sznurka do snopowiązałek w peerelu, z którymi, jak część Czytelników doskonale pamięta, władza bardzo bohatersko przez lata walczyła. Problem zniknął dopiero, gdy ta władza upadła.

Stefan Woźnicki

foto: wikipedia.org

 

Dodaj komentarz