Rodzina na państwowym


„Rodzina na państwowym jak na swoim” to program każdej partii politycznej. Żadna reforma, żadna ustawa, żaden inny projekt polityczny nie był i nie jest realizowany tak konsekwentnie, jak właśnie ten. Jednym to spijanie nomen omen śmietanki idzie lepiej, innym gorzej. Jedni wyjadają konfitury łyżeczką, inni biorą całe słoje. Ale program jest realizowany. Pożywiają się całe rodziny. Owszem, od czasu do czasu dochodzi do wojenek o te wspaniałości, ofiary wojenek muszą przejść na inne żerowiska, ale generalnie wielka krzywda się nikomu nie dzieje. Bo też jaka krzywda może stać się facetowi, który zarabiał 800 tys. zł rocznie? Wszystkim grającym w „totolotka” z nadzieją na wygraną, polecam przykład tego szczęściarza. Działacz partii ludowej, były minister rolnictwa, pracował w kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego, prezes rolniczych agencji, prezes Krajowej Rady Gorzelnictwa i Biopaliw, prezes Elewarru, et cetera, et cetera.
Pan Andrzej Śmietanko, bo o nim mowa, od ponad 20 lat okupuje najlepsze miejsca na żerowiskach. Jakież to szczególne kompetencje ma ten człowiek? Nie wiem. Na pewno dba o rodzinę. Jak uprzejmie donoszą media, swojemu synowi, Śmietance juniorowi załatwił robotę w ambasadzie. Ale nie jest tak, że nie dba o innych. Np. społeczeństwu zostawił coś, co trudno zmierzyć, czyli wiedzę. To jego praca doktorska pod tytułem „Ochrona rzepaku ozimego techniką lotniczą”. I proszę się w tym miejscu nie śmiać. Bo może uważnie wczytując się w tytuł owej dysertacji, łatwiej nam będzie zrozumieć, jak wejść na tak wspaniałą ścieżkę kariery. Taki pan Serafin, a podejrzewam, że również minister Sawicki, wykonaliby oprysk zostawiając na polu rzepaku charakterystyczne ślady kół traktora. Pan Śmietanko, a pisał swoją pracę 20 lat temu, już myślał jak kolein w rzepaku nie zostawiać. Jak z powietrza, jeśli tak mogę się wyrazić, problem opylić. Choć pewnie znajdą się tacy, którzy powiedzą, że jego znajomy zainwestował w małą flotę rolniczych samolotów i taka naukowa podkładka była jak znalazł, aby biznes z opryskami rozkręcić.
Na świecie jest wielu złośliwych, którzy nie wierzą w bezinteresowność. I ja im się dziwię. Bo jaki np. interes miał Władek Serafin w nagrywaniu swojego imiennika Władka Łukasika. On to zrobił bezinteresownie, bezwiednie wręcz, bo jak sam twierdzi, on nie nagrywał, tylko kamera nagrywała. Ktoś to później bezinteresownie zmontował i dał tzw. prasie. Ta bezinteresowność zmiotła ze stanowiska szefa resortu rolnictwa Marka, Sawickiego znaczy się i napsuła krwi Waldkowi, Pawlakowi znaczy się. I jeszcze krwi napsuje. Jedna ze spiskowych teorii mówi, że to wszystko dlatego, że Donek marzył zawsze, aby być ministrem rolnictwa, a nie tylko wciąż premierem. Jednak to by oznaczało, że Donald chyba zbyt pochopnie uwierzył powiedzeniu, że chłop śpi, a w polu mu rośnie. Tymczasem trzeba zaorać, zasiać, no i później opryskać, a nie tylko obiecać, że się opryska, bo rzepak to nie wyborca, rzepak nie uwierzy i nie wyrośnie.
Dlatego ja w tę teorię nie wierzę. Tu o inną robotę, o dużo więcej kwintali i z innego areału chodzi. I o dużo większą od ludowej rodzinę. Ta rodzina ma pełną świadomość, że po najdłuższych nawet żniwach w końcu przychodzą dożynki.
Jeden z Drugą:)