Solidar Śląsko Dąbrow

Realia się nie liczą, a koszty nie grają roli

Ani wojna na Ukrainie, ani kryzys energetyczny nie zatrzymały Fit For 55. Kolejne elementy pakietu, który spowoduje zapaść europejskiego przemysłu i zubożenie społeczeństwa są przyjmowane przez unijne instytucje.

Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia Parlament Europejski i Rada Unii Europejskiej osiągnęły wstępne porozumienie w sprawie rozszerzenia systemu opłat za emisje dwutlenku węgla EU ETS oraz CBAM, czyli tzw. granicznego podatku węglowego, który ma być nakładany na towary importowane do Unii Europejskiej. To dwa kluczowe elementy Fit For 55, pakietu rozwiązań legislacyjnych, które stanowią kolejne drastyczne zaostrzenie unijnej polityki klimatyczno-energetycznej. Rada i Parlament Europejski uzgodniły, że ogólny poziom redukcji emisji do 2030 roku w sektorach objętych ETS (energetyka i przemysł) zostanie zwiększony do 62 proc. W tym celu w latach 2024 i 2026 ma zostać „ściągnięte” z rynku odpowiednio 90 mln i 27 mln uprawnień do emisji CO2. Równolegle liczba uprawnień ma być redukowana rocznie o 4,3 proc. w latach 2024-2027 i 4,4 proc. w latach 2028-2030. Zmniejszenie liczby uprawnień emisyjnych w praktyce oznacza dalszy wzrost ich ceny, która już dzisiaj dobija energetykę konwencjonalną i przemysł.

Drogie paliwo i ogrzewanie
Kolejne uzgodnienie dotyczy nałożenia opłat za emisje CO2 na sektory budownictwa, transportu i żeglugi morskiej. Już niebawem klimatyczny parapodatek będziemy płacić zarówno tankując samochód na stacji benzynowej, jak i przy zakupie węgla lub gazu, jeśli tymi paliwami ogrzewamy nasze domy. Z kolei nałożenie opłat emisyjnych na żeglugę morską spowoduje wzrost cen wszystkich towarów, które są sprowadzane do Europy, począwszy od smartfonów, czy telewizorów, a na kawie i bananach kończywszy. Drogą morską przewożonych jest ponad 80 proc. towarów w ramach światowego handlu.
Jak wynika z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego, koszt rozszerzenia systemu ETS na transport, budownictwo i żeglugę może wynieść w skali całej Unii Europejskiej nawet 1,1 bln euro. Przeciętne gospodarstwo domowe w UE zapłaci rocznie ponad 370 euro więcej za transport i niemal 430 euro więcej za ogrzewanie mieszkania. W Polsce koszty energii dla 20 proc. najuboższych gospodarstw domowych wzrosną o 108 proc.

Jak zadziała CBAM
PE i Rada wypracowały również kompromis w sprawie granicznego cła węglowego CBAM (z ang. Carbon Boarder Adjustment Mechanism). Mechanizm ma zostać uruchomiony już w październiku tego roku, jednak w pełnym zakresie zacznie obowiązywać od 2026 roku. Zostaną nim objęte m.in. sektory produkcji żelaza i stali, cementu, aluminium, nawozów, produkcji energii elektrycznej, wodoru i innych produktów pochodnych. W założeniu CBAM ma chronić europejski przemysł, który jako jedyny na świecie ponosi tak gigantyczne koszty polityki klimatycznej. W ramach mechanizmu import określonych towarów do UE miałby zostać obciążony dodatkową opłatą, która wyrównywałaby koszty ponoszone przez przedsiębiorstwa unijne wynikające z polityki klimatycznej. W praktyce jednak graniczny podatek węglowy może przynieść więcej szkód niż pożytku i przyspieszyć ucieczkę przemysłu i miejsc pracy z krajów UE.

Skrajna naiwność
Po pierwsze, wprowadzaniu CBAM ma towarzyszyć stopniowe wycofywanie bezpłatnych uprawnień emisyjnych, które do tej pory otrzymywał europejski przemysł. Po drugie, wysokość opłaty granicznej będzie ustalana na podstawie deklaracji producentów chcących sprzedawać swoje produkty na terenie Unii Europejskiej. Innymi słowy unijne instytucje nie będą miały możliwości sprawdzenia, ile CO2 towarzyszy np. produkcji stali w hucie zlokalizowanej dajmy na to w Brazylii czy Wietnamie. W związku z tym producent tejże stali będzie sam deklarował poziom emisji, a na podstawie tej niemożliwej do zweryfikowania deklaracji będzie obliczana wysokość opłaty w ramach CBAM. Fakt, że Bruksela liczy na uczciwość importerów w tym zakresie, najdelikatniej można określić mianem skrajnej naiwności.
Po trzecie wreszcie, cała koncepcja CBAM oparta jest na przekonaniu, że dzięki temu mechanizmowi przemysł spoza UE, aby nie utracić europejskiego rynku zbytu, zacznie inwestować w nowe technologie pozwalające obniżyć emisyjność produkcji. A co, jeśli stanie się przeciwnie i państwa takie jak Chiny czy Indie odpowiedzą na unijne podatek węglowe retorsjami celnymi? Wydaje się, że tego bardzo prawdopodobnego zagrożenia, unijne instytucje w ogóle nie biorą pod uwagę.

To musi się udać?
Myślenie życzeniowe to jeden z głównych grzechów całej unijnej polityki klimatycznej. Bruksela przewiduje wyłącznie jedną wersję wydarzeń: społeczeństwa krajów członkowskich będą musiały zacisnąć pasa. Zrezygnować z podróżowania i z własnego samochodu, jeść mięso tylko od święta, pogodzić się z likwidacją przemysłu i miejsc pracy, zaakceptować postępującą pauperyzację, drogą energię i wysokie ceny w sklepach. Te poświęcenia sprawią jednak, że inni wezmą z nas przykład i Europa stanie się liderem w budowie wspaniałego, neutralnego klimatycznie świata. Pytanie tylko, czy jakikolwiek kraj spoza UE będzie chciał odegrać rolę, którą przewidziano dla niego w scenariuszu napisanym w Brukseli.

Łukasz Karczmarzyk
źródło foto: pxhere.com