Solidar Śląsko Dąbrow

Przywrócić głos obywatelom

Obecnie bez politycznej woli większości parlamentarnej nie da się przeprowadzić referendum ogólnokrajowego. Zamiast realnego uczestnictwa obywateli w sprawowaniu władzy, mamy fasadę demokracji bezpośredniej.

Zgodnie z artykułem 4 Konstytucji RP władza zwierzchnia w Polsce należy do narodu, który tę władzę sprawuje poprzez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio. Tyle teorii. W praktyce obywatele nie mają możliwości zorganizowania referendum ogólnokrajowego w ważnych dla nich sprawach. – Konstytucja nie przewiduje w ogóle inicjatywy referendalnej obywateli. Ona została wprowadzona na poziomie ustawowym, ale wyłącznie jako element pośredni. Obywatele mogą złożyć wniosek referendalny, ale ostateczna decyzja o tym czy referendum zarządzić, czy też nie i tak należy do Sejmu – mówi dr Piotr Uziębło, adiunkt w Katedrze Prawa Konstytucyjnego i Instytucji Politycznych Uniwersytetu Gdańskiego. 

Referendum tylko na „TAK”

Do tej pory w Polsce nie odbyło się ani jedno referendum z inicjatywy obywateli. Nawet jeżeli udało się zebrać wymagane 500 tys. podpisów, posłowie w głosowaniu wyrzucali je do kosza. Tak stało się z m.in z wnioskiem Solidarności dotyczącym wieku emerytalnego, pod którym podpisało się ponad 2,5 mln osób. – Obecnie referendum funkcjonuje wyłącznie jako element legitymizacyjny. Ma ono uwiarygodniać i podnosić znaczenie konkretnych działań władzy. Tak było w przypadku referendum konstytucyjnego, czy akcesji do Unii Europejskiej. W innych sytuacjach politycy boją się referendum, bo dla nich oznacza ono utratę części posiadanej władzy. W Polsce stworzono bardzo ładnie wyglądającą fasadę demokracji bezpośredniej, z której jednak niewiele wynika – podkreśla dr Uziębło. – W wyborach parlamentarnych raz na 4 lata wybieramy swoich przedstawicieli, którzy w naszym imieniu sprawują władzę. Ale to nie oznacza, że w trakcie kadencji obywatele nie mają prawa wymagać od polityków, żeby rządzili zgodnie z głosem ogółu – dodaje Maria Jaraszek z Instytutu Spraw Obywatelskich.

Głosuj na nas i siedź cicho

Problem w tym, że większość polityków przypomina sobie o obywatelach wyłącznie w czasie kampanii wyborczych. Po ogłoszeniu wyników elekcji sytuacja zmienia się o 180 stopni i zawsze znajdzie się jakiś powód, żeby uniemożliwić ludziom wypowiedzenie swojego zdania w referendum. – Wtedy z ust polityków zazwyczaj słyszymy, że wynik referendum zawsze będzie populistyczny, a obywatele nie mają wystarczającej wiedzy do podejmowania decyzji. Dziwne, że w krajach, w których referenda funkcjonują, ten problem nie występuje – podkreśla dr Uziębło.

Przy okazji każdej inicjatywy referendalnej, jej przeciwnicy podnoszą również argument, że skoro wyborcy obdarzyli partię rządzącą zaufaniem w wyborach, to większość obywateli popiera jej działania. A w związku z tym organizowanie referendów nie ma sensu. Jednak mandat wyborczy nie zwalnia polityków od szanowania prawa obywateli do uczestniczenia w sprawowaniu władzy. Tym bardziej, że w obecnej, proporcjonalnej ordynacji wyborczej, mandat ten jest dość słaby. 

W Sejmie zasiada 55 posłów z województwa śląskiego. Gdy przyjrzymy się uważnie wynikom ostatnich wyborów, okazuje się, że aż 34 z nich zdobyło w swoich okręgach mniej niż 5 proc. głosów. – W obecnej kadencji są posłowie, których w wyborach poparło nieco ponad 3 tys. osób. To oczywiście wynika ze specyfiki systemu wyborczego, ale ci parlamentarzyści powinni szczególnie szanować aktywność i głos obywateli. Dlatego musimy cały czas im to przypominać i choć brzmi to dosyć dziwnie, edukować posłów z demokracji – mówi Maria Jaraszek. 

Łukasz Karczmarzyk

Dodaj komentarz