Solidar Śląsko Dąbrow

Profesor uczy się przez całe życie

foto: Kołnierze z futra gronostaja, czyli tego zwierzaka na zdjęciu, to element uroczystego stroju profesorów uniwersyteckich. Gronstaje to gatunek ginący, ale nikt rozsądny nie powie, że ginący z winy profesury. To byłoby twierdzenie nieuczciwe.

Na początek przeczytajcie taką opinię: „Dla mnie polskie szkolnictwo wyższe to patologia, niejako dalszy ciąg PRL-u. To nie są uniwersytety, tylko struktura wodzowska. Tak jak w Polsce Ludowej w każdym zakładzie była komórka PZPR-u z I sekretarzem, tak teraz mamy katedry uniwersyteckie z profesorem, szefem katedry na czele”. Wielu przyklaśnie tej opinii, prawda? Miło się szanownej profesurze i kadrze uczelnianej zrobiło?

Można też napisać tak:  „Dla mnie polskie dziennikarstwo to patologia, niejako dalszy ciąg PRL-u. To nie jest żadna kontrola społeczna, tylko jeszcze jedna struktura władzy odpowiedzialna za propagandę. Tak jak w Polsce Ludowej dzienniki i czasopisma z redaktorem naczelnym służyły PZPR-owi, tak teraz z pozoru niezależne dzienniki i czasopisma służą obecnej władzy”. Tu również poklask, nieprawdaż? Cieszy państwa redaktorów i pracowników mediów taka syntetyczna i zasłużona opinia?

Te powyższe opinie nie są moje. To tylko parafraza komentarza prof. Andrzeja Barczaka opublikowanego w Dzienniku Zachodnim, a dotyczącego, a jakże,  związków zawodowych w polskim górnictwie. To zresztą znamienne, że zawsze, gdy dochodzi do wypadku w kopalni, to winien jest górnik, który padł ofiarą wypadku i zawsze, gdy górnictwo znajduje się w kryzysie, winą obarcza się związki zawodowe.

Ale wracając do komentarza prof. Andrzej Barczaka z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Rzecze on tak: „Dla mnie ruch związkowy to patologia, niejako dalszy ciąg PRL-u. To nie jest strona społeczna, tylko struktura wodzowska. Tak jak w Polsce Ludowej w każdym zakładzie była komórka PZPR-u z I sekretarzem, tak teraz mamy związek z jego przewodniczącym”. Ani to prawdziwe, ani to uczciwe, a na pewno obraźliwe wobec tysięcy członków związków zawodowych, obraźliwe wobec działaczy, bez których wysiłków stosunki pracodawca – pracownik w naszym kraju byłyby jeszcze gorsze niż są obecnie, obraźliwe wobec pracowników wyrzuconych z pracy tylko dlatego, że ośmielili się założyć związek zawodowy w swoim zakładzie.

Dziennikarze cenią sobie pana profesora Barczaka. On chętnie się wypowiada, a tytuł profesorski komentatora nadaje rangi artykułowi. Choć czasem trudno pozbyć się wrażenia, że prof. Barczak mówi to, co pytający chciałby usłyszeć, a nie to, co myśli i sądzi naprawdę. Wiem, co mówię, bo zdarzało mi się niegdyś  w swoich publikacjach korzystać z wypowiedzi owego ekonomisty. Ale przytoczę jeszcze inny znamienny fakt. Otóż działacze związkowi pamiętają rozmowy, jakie prowadzili ze stroną rządową kilkanaście miesięcy temu w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim. Pan profesor chwalił wówczas związki za wnikliwe spostrzeżenia, wiedzę i merytoryczne pomysły. Tak! Chwalił przedstawicieli tego patologicznego ruchu! Zostało to zresztą zapisane w protokołach, więc trudno się będzie wyprzeć, ale przecież każdy może zmienić zdanie i to wielokrotnie. Przecież człowiek uczy się przez całe życie, nawet profesor. I być może nie powinienem się czepiać. Być może powinienem wziąć pod uwagę, że to jednak profesor ekonomii, a nie etyki. Ale wydawało mi się, że mimo wszystko na tzw. wyższym poziomie obowiązują wyższe standardy. Naiwny jestem patologicznie.

Erwin Kotowski

źródło foto:wikipedia.org

 

 

Dodaj komentarz