Solidar Śląsko Dąbrow

Premie w NFZ to kpina ze społeczeństwa

Jak środowisko medyczne przyjęło informację o premiach przyznanych 280 urzędnikom z centrali NFZ na łączną kwotę 1,8 mln zł ?
– Nasze środowisko jest oburzone, ale premie dla urzędników NFZ to przede wszystkim wielka kpina ze społeczeństwa. Z sarkazmem powiem, że dzięki „doskonałej i tytanicznej” pracy urzędników NFZ mamy system kontraktowania usług medycznych oparty na „zrozumieniu potrzeb pacjentów”, w którym chorzy nie muszą już ani godziny oczekiwać na przyjęcie w poradniach specjalistycznych, pacjenci onkologiczni nie muszą czekać w kolejce na chemioterapię itd.

Czy jest Pan zwolennikiem powrotu do klarownego systemu regionalnych kas chorych?
– O to nasze środowisko postuluje od co najmniej sześciu lat. Mamy świadomość, że ochronę zdrowia trzeba organizować od zera, że NFZ jest przeszkodą dla jej prawidłowego funkcjonowania w Polsce. Nikt tak bardzo jak ta instytucja nie przeszkadza nam w opiece nad pacjentami. Niemożliwe jest sprawne funkcjonowanie ochrony zdrowia przy zaproponowanym przez NFZ systemie refundacji, który miał doprowadzić do wielomilionowych zysków. Teraz te zyski nazywane są „zamrożonymi oszczędnościami”, z których urzędnicy NFZ wypłacili sobie hojne premie. Lekarze i lekarze dentyści są karani za najdrobniejsze pomyłki w receptach, a szpitale wciąż nie otrzymują zwrotów za wykonane usługi medyczne oraz za dodatkowe przyjęcia pacjentów wymagających specjalistycznej konsultacji. To oszczędzanie „w białych rękawiczkach”.

Co w tej sytuacji czują ciężko chorzy ludzie, skazani przez NFZ na oczekiwanie w gigantycznych kolejkach do specjalistów, na badania, operacje?
– Wiem, że chce im się wyć z bezsilności. Oni świetnie zdają sobie sprawę z obłudy tego systemu i polityków, którzy go tworzą. Liczę, że przy okazji kolejnych wyborów zastanowią się na kogo zagłosują. W demokratycznym kraju tylko system wyborów może zmieniać ludzi, uprawiających politykę. Obecna polityka doprowadziła do chaosu w systemie ochrony zdrowia na niebywałą skalę. Nawet w czasach komuny ten system, lichy bo lichy, ale był bardziej uporządkowany. Dziś można go przyrównać do dzikiego kapitalizmu z niezwykłą niechęcią do wydawania pieniędzy na ludzi, którzy najbardziej tego potrzebują. Państwo zupełnie wyrzuciło na bruk tych, których z różnych przyczyn nie stać na leczenie. A przecież to państwo powinno się nimi zająć. Lekarza nie powinno obchodzić to, czy człowiek posiada status ubezpieczonego, czy nie. Lekarz jest od tego, aby mu pomóc.

Z dr Maciejem Hamankiewiczem, prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej rozmawiała Beata Gajdziszewska

Dodaj komentarz