Solidar Śląsko Dąbrow

Prawdziwe elity i poczucie wspólnoty

Międzywojenna Polska nie była krajem idealnym, jednak jej dokonania to dla nas powód do wielkiej dumy. Sukcesy II Rzeczypospolitej to przykład tego, jak wiele można osiągnąć dzięki poczuciu wspólnoty i prawdziwym elitom dbającym o dobro wszystkich obywateli, a nie tylko o własny interes.

– Zdaniem moim, zasadniczym postulatem jest zawsze umowa i lojalne tej umowy dotrzymanie. I czy stróż zamiatający ulicę, i minister rządzący krajem dla wspólnej pracy z innymi – warunki stawia, warunki przyjmuje. I gdybyż wzajemnie, lojalnie je dotrzymywano, jakżeby inaczej życie wyglądało – mówił marszałek Józef Piłsudski w 1926 roku. Te słowa są kluczem do zrozumienia, czym była przedwojenna Polska i dlaczego w zaledwie dwie dekady swojego istnienia zdołała osiągnąć sukcesy, przy których dorobek III RP wygląda co najmniej blado.

Budowa od zera
Aby w pełni docenić wagę tych sukcesów, należy spojrzeć na warunki, w jakich budowano nowe państwo polskie po I wojnie światowej. Działania militarne w czasie wojny były prowadzone na 90 proc. terenów, z których później powstała II Rzeczypospolita. Przez niektóre rejony Polski wschodniej front przechodził 5 razy. Zniszczono prawie 2 mln budynków i 56 proc. taboru kolejowego, większość kolejowych dworców i niemal 2,5 tys. mostów. Jakichkolwiek upraw zaprzestano na 4,5 mln hektarów gruntów rolnych, wyrżnięto 4 mln sztuk bydła. Na potrzeby działań wojennych zaborcy prowadzili rabunkową gospodarkę. Zakłady przemysłowe co prawda nie zostały zniszczone przez bomby, jak podczas II wojny światowej, lecz w większości wycofujący się zaborcy kompletnie ogołocili je z maszyn i wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość. 3 mln ludzi wysiedlono, pozbawiając ich całego dobytku. Kilkaset tysięcy polskich żołnierzy służących w armiach zaborczych zginęło na polu walki, a od 300 do 400 tys. cywili umarło z powodu nędzy i chorób.

Dawne ziemie zaboru pruskiego, austriackiego i rosyjskiego różniło niemal wszystko. Inna była waluta, szerokość torów kolejowych, charakter gospodarki i poziom życia ludności. Dawne zabory posiadały nie tylko całkowicie odmienne systemy prawne czy fiskalne, ale nawet różne zasady ruchu drogowego. O ile na ziemiach należących wcześniej do Niemców i Rosji obowiązywał ruch prawostronny, to w dawnym zaborze austriackim jeżdżono po prawej stronie drogi. Jadąc np. z Warszawy do Krakowa trzeba było w odpowiednim momencie zmienić pas ruchu, aby uniknąć czołowego zderzenia. 

Poczucie wspólnoty
Cechą wspólną tych ziem było jednak to, że zamieszkiwali je ludzie złączeni poczuciem prawdziwej narodowej wspólnoty oraz obowiązku wobec odzyskanej po 120 latach Ojczyzny, jakkolwiek patetycznie nie brzmiałyby dzisiaj te słowa. Bez tego poczucia, bez ogromnego wysiłku całego społeczeń stwa nie dałoby się zbudować na powojennych zgliszczach ani sprawnej administracji państwowej, ani armii silnej na tyle, aby już w 1920 roku odeprzeć bolszewików, ratując przed zalewem komunistycznej rewolucji nie tylko Polskę, ale najprawdopodobniej całą Europę.

Nie udałoby się zmodernizować kraju i zbudować w latach 30. jednej z najprężniej rozwijających się gospodarek ówczesnej Europy. Bez poświęceń i mobilizacji całego społeczeństwa nie powstałaby Gdynia, nie zbudowano by Centralnego Okręgu Przemysłowego, którego zakłady pod względem zaawansowania technologicznego mogły śmiało konkurować z firmami pochodzącymi z wysokorozwiniętych krajów zachodnich. Wiele z przedsiębiorstw zbudowanych w dwudziestoleciu międzywojennym funkcjonuje do dziś, inne zostały zrównane z ziemią w czasie II wojny światowej. Jeszcze inne przetrwały wojnę i gospodarcze absurdy PRL, a wykończyła  je dopiero III RP.

Kula w łeb za korupcję
Co oczywiste II Rzeczypospolita odniosła sukces również dzięki wybitnym jednostkom stanowiącym prawdziwą, a nie wymyśloną przez media elitę. Postaciom formatu Józefa Piłsudskiego, Eugeniusza Kwiatkowskiego czy Wincentego Witosa dzisiejsi uczestnicy życia publicznego zwyczajnie nie dorastają do pięt. Choć w międzywojennej Polsce również nie brakowało karierowiczów i politycznych geszefciarzy, postawa służebna wobec społeczeństwa była jednak normą, a nie wyjątkiem wśród funkcjonariuszy publicznych. I w dwudziestoleciu międzywojennym zdarzały się rzecz jasna afery korupcyjne i przypadki wykorzystywania władzy i pozycji wyłącznie dla zaspokojenia własnych, partykularnych interesów. Jednak także w tym względzie pomiędzy II i III RP występowała zasadnicza różnica. Zgodnie z ustawą z marca 1921 roku urzędnikowi państwowemu, który dopuścił się przestępstwa „z chęci zysku”, groziła kara śmierci przez rozstrzelanie. Co prawda w kolejnych latach kary za korupcję wśród przedstawicieli administracji państwowej złagodzono, jednak zasada traktowania tego rodzaju spraw pozostała niezmieniona. W międzywojennej Polsce osoba, która dopuściła się przestępstwa, piastując stanowisko publiczne, była karana surowiej, niż gdyby był zwykłym obywatelem. W dzisiejszej Polsce niestety często zajmowane stanowisko zwalnia od jakiejkolwiek odpowiedzialności.

Łukasz Karczmarzyk
źródło foto:commons.wikimedia.org/Parowóz pośpieszny Pm36 z 1937 roku zaprojektowany i wyprodukowany w Pierwszej Fabryce Lokomotyw w Polsce (Fablok)

 

Dodaj komentarz