Solidar Śląsko Dąbrow

Pracownicy tyskiej fabryki General Motors boją się o pracę

W tyskim oddziale General Motors Manufacturing Poland zamiast radości z planowanej modernizacji zakładu i rozpoczęcia produkcji silników nowej generacji, pojawił się strach przed utratą miejsc pracy. Koncern zamierza przenieść pracowników na 3 lata do swojej fabryki w Gliwicach bez gwarancji, że w 2018 roku  wrócą do Tychów. W zakładzie trwa spór zbiorowy. Część pracowników nie podpisała zmienionych umów o pracę.

– Wszyscy pracownicy naszego zakładu przyczynili się do tego, że to my, a nie inne fabryki GM dostaliśmy do produkcji nowe silniki. Zgadzaliśmy się na niższe płace w ubiegłych latach, zabiegaliśmy o przyznanie inwestycji poprzez Europejską Radę Pracowników czy bezpośrednio u władz koncernu w USA. Teraz może się okazać, że staniemy się ofiarami tego sukcesu – mówi Jacek Urbańczyk, przewodniczący Solidarności w General Motors Manufacturing Poland Oddział Tychy.

20 listopada koncern General Motors potwierdził wartą 250 mln euro inwestycję w Tychach. W polskim zakładzie mają być produkowane trzy silniki nowej generacji CSS. Linie  produkcyjne mają zostać uruchomione jesienią 2017 roku, jednak pełną parą zakład ruszy ponownie dopiero w 2018 roku. – To oznacza trzyletnią przerwę. Produkcja silników starszego typu zakończyła się u nas w 1 grudnia.  I tutaj pojawia się problem. Dla zdecydowanej większości naszych pracowników od stycznia w Tychach nie będzie pracy – tłumaczy przewodniczący.

GMMP zaproponował pracownikom tyskiego zakładu czasowe przejście do fabryki Opla w Gliwicach, w związku z uruchomieniem tam trzeciej zmiany od stycznia 2015 roku. Pracodawca nie chce jednak zagwarantować im powrotu do Tychów po wznowieniu tam produkcji silników.  – Mimo że mamy pracować w Gliwicach, formalnie naszym pracodawcą ma pozostać zakład w Tychach. Gliwicka fabryka uruchamia trzecią zmianę, którą wcześniej zlikwidowała na początku 2013 roku. Nikt nie zagwarantuje nam, że np. za pół roku nie powróci tam dwuzmianowy system pracy. Wtedy Gliwice odeślą nas z powrotem do Tychów a tam zostaniemy zwolnieni, bo nie będzie dla nas pracy. Będzie się można nas pozbyć w bardzo łatwy sposób, bez żadnych kosztów dla fabryki w Gliwicach – wyjaśnia Jacek Urbańczyk.

W czwartek 27 listopada pracownikom tyskiego oddziału GMMP pracodawca wręczył aneksy do umów o pracę, które zawierają zapis o trzyletnim oddelegowaniu do fabryki w Gliwicach przy utrzymaniu dotychczasowych zarobków, ale bez zachowania obecnych stanowisk pracy. Ok. 10 proc. pracowników, którzy mają zostać przeniesieni do Gliwic, nie podpisało aneksów.

Obawa przed utratą miejsc pracy stała się przyczyną rozpoczęcia sporu zbiorowego w zakładzie. Rokowania między związkami zawodowymi i pracodawcą zakończyły się fiaskiem. W piątek 27 listopada związek wystąpił z wnioskiem o spisanie protokołu rozbieżności. Kolejny etap sporu zgodnie z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych to mediacje z udziałem mediatora z listy Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Jeżeli i mediacje zakończą się fiaskiem, otwarta zostanie droga do przeprowadzenia strajku generalnego w zakładzie.

O planach General Motors wobec zakładu w Tychach pierwszy raz zrobiło się głośno w lutym tego roku. Wtedy to Peter Thom, wiceprezes GM Europe, ogłosił zamiar ulokowania w polskim zakładzie produkcji nowych silników diesla średniej pojemności. W konferencji prasowej na ten temat obok Thoma uczestniczyli m.in. wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński, były szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek i Andrzej Korpak, szef GMMP.

Kilka miesięcy później nad inwestycją w Tychach zebrały się czarne chmury. 29 września europejskie władze koncernu GM przedstawiły 14 nowych wariantów rozlokowania produkcji silników nowej generacji. Tylko w dwóch z nich partycypował polski zakład. W lobbing na rzecz przyznania produkcji Tychom włączyło się nie tylko kierownictwo zakładu, ale również działająca w nim Solidarność. – Naszym najsilniejszym argumentem była podpisana przez GM i związki zawodowe umowa społeczna (Memorandum of Understanding) na lata 2010-2014. Jednym z jej głównych zapisów było przyjęcie sztywnego reżimu płacowego i zachowanie konkurencyjności. Zgodziliśmy się nie zgłaszać wygórowanych żądań płacowych, aby zakład utrzymał jak najwyższą efektywność ekonomiczną. W umowie był zapis, że jeżeli utrzymamy tę konkurencyjność, dostaniemy nowy produkt – wyjaśnia Jacek Urbańczyk.

Wspólny wysiłek i naciski przyniosły efekt. Tyski zakład zostanie rozbudowany i zmodernizowany. Docelowo ma w nim być produkowanych ok. 300 tys. silników rocznie przy zatrudnieniu wynoszącym około 800 pracowników. Wdrożenie nowej produkcji będzie wymagać całkowitej przebudowy przedsiębiorstwa oraz powiększenia go o 12 tys. m. kw. Nie wiadomo jednak, czy obecni pracownicy zakładu skorzystają z sukcesu, który pomogli osiągnąć. – Załoga zachowała się odpowiedzialnie i kosztem wielu wyrzeczeń wsparła pracodawcę w staraniach o nowy produkt. W nagrodę dostaniemy trzy lata niepewności, a być może nawet utratę pracy – podkreśla przewodniczący zakładowej „S”.

łk

 

Dodaj komentarz