Solidar Śląsko Dąbrow

Pracownicy na chwilę

Jedną z branż najbardziej odpornych na kryzys są agencje pracy tymczasowej. Rynek rośnie w imponującym tempie, podobnie jak przychody agencji. Kto na tym traci? Najczęściej pracownicy.

Przychody agencji pracy tymczasowej zrzeszonych w Polskim Forum HR wyniosły w III kwartale 2011 roku 470 mln zł, czyli o 14 proc. więcej w porównaniu do analogicznego okresu w poprzednim roku. PFHR posiada ok. 60 proc. udziałów w w polskim rynku pracy tymczasowej. Przychody firm zrzeszonych w Stowarzyszeniu Agencji Zatrudnienia wzrosły w tym samym okresie o 16 proc.

Według danych Biura Polityki Społecznej NSZZ Solidarność na koniec 2010 roku w Polsce funkcjonowało 2998 podmiotów posiadających wpis do rejestru podmiotów prowadzących agencje zatrudnienia. Najwięcej agencji działa na Mazowszu, w Wielkopolsce i na Śląsku. W 2010 roku za pośrednictwem agencji pracowało przeszło 433 tys. osób, z czego zaledwie 193 tys. było zatrudnionych na podstawie krótkich umów o pracę, najczęściej obejmujących okres do 3 miesięcy. Reszta, czyli ponad 239 tys. pracowało na podstawie umów cywilnoprawnych.

W zeszłym roku Państwowa Inspekcja Pracy skontrolowała 427 agencji zatrudnienia, w 49 proc. z nich wykryto przypadki łamania prawa. Zatrudnianie za pomocą umów cywilnoprawnych w sytuacji, kiedy pracownik powinien dostać umowę o pracę, jest najczęściej pojawiającą się patologią w agencjach pracy tymczasowej. W przeprowadzonych kontrolach PIP wykryła 519 takich przypadków.

Zatrudniając na podstawie umów zleceń czy umów o dzieło nawet, kiedy pracownikowi należy się etat, agencja nie musi płacić za niego składek na ubezpieczenie społeczne. Tak dużą skalę nieprawidłowości w tej materii trudno tłumaczyć pomyłką lub złą interpretacją przepisów przez agencje. – Sytuacja pracowników agencyjnych jest dramatyczna. Nie mają prawa do urlopu czy L4, część nie jest ubezpieczona. Ludzie chodzą chorzy do pracy, nie zgłaszają wypadków, bo jeśli nie przyjdą do pracy, nie dostaną pieniędzy i nie będą mieli z czego żyć – mówi Alicja Forysiak, przewodnicząca Solidarności w Carrefour, sieci, w której marketach pracownicy agencyjni stanowią nawet 50 proc. ogółu zatrudnionych.

„Czasownicy” to także jedna z najczęściej dyskryminowanych grup pracowników. W firmach skontrolowanych przez PIP odnotowano 480 przypadków, w których pracodawcy traktowali pracowników agencyjnych gorzej od tych, zatrudnionych na etacie. – Sytuacja pracowników agencyjnych jest o wiele gorsza pod względem socjalnym, niż osób zatrudnionych na stałe. Nie posiadają żadnej ochrony stosunku pracy, czyli tego, co daje perspektywy życiowe. Nie mają możliwości planowania swojego życia, zaciągnięcia kredytu czy pożyczki – mówi dr Barbara Krzyśków z Pracowni Psychologii i Socjologii Pracy Centralnego Instytutu Ochrony Pracy.

Jednak ekspansja agencji pracy tymczasowej niesie również negatywne skutki dla pracowników etatowych. Najbardziej skrajny przypadek, który niestety staje się prawdziwą plagą to zastępowanie pracowników zatrudnionych w danej firmie pracownikami tymczasowymi. Taka sytuacja ma miejsce m.in. w zakładach grupy Alchemia czy w tyskim Fiacie, gdzie w zeszłym roku do agencji przeniesiono ok. 500 pracowników, z których dzisiaj w zasadzie nie pracuje już nikt.

W wielu branżach problemem jest również brak jakiegokolwiek przygotowania pracowników agencyjnych. – To nie jest absolutnie wina tych ludzi, ale najczęściej są oni zupełnie nieprzygotowani do pracy. Nie mają często żadnego doświadczenia, rzuca się ich z dnia na dzień na różne markety, nie mają odpowiednich szkoleń, nie znają sklepu. Przez to nasi pracownicy są nadmiernie obciążani pracą. Muszą pokazać pracownikom agencyjnym, którzy zmieniają się niemal codziennie, jakie są ich obowiązki, później muszą poprawić po nich tę pracę. Jeżeli jest źle wykonana, naszym pracownikom zabiera się premie, bo to oni odpowiadają za działy – mówi Alicja Forysiak.

Jak wskazuje przewodnicząca, wzrost liczby pracowników agencyjnych wpływa również na spadek jakości obsługi klientów. – Ciężko wymagać od pracownika, który pracuje dwa czy trzy dni, aby potrafił pracować tak, jak doświadczeni pracownicy. Klienci są gorzej obsługiwani, muszą stać w kolejkach i przez to od nas odchodzą, a to przecież są realne straty przede wszystkim dla pracodawcy – podkreśla Forysiak.

Podobna sytuacja ma miejsce także w innych branżach, gdzie pracownicy agencji pracy tymczasowej i firm zewnętrznych, bez odpowiedniego wyszkolenia i doświadczenia znacząco wpływają na spadek jakości wytwarzanych produktów. – W naszym zakładzie pracownicy firm zewnętrznych to już 35 proc. ogółu zatrudnionych. Niestety są to ludzie z ulicy, kompletnie nieprzygotowani do pracy. To powoduje, że coraz częściej zdarzają się reklamacje. Nasi odbiorcy zwracają całe tiry wadliwych produktów. Kiedyś również zdarzały się zwroty, ale skala jest zupełnie nieporównywalna. To są przecież gigantyczne straty dla zakładu. Z jednej strony, szukając oszczędności zwalnia się naszych pracowników, a z drugiej wyrzuca się tysiące produktów, na czym cierpi również wizerunek marki. Takie krótkowzroczne oszczędności prędzej czy później odbiją się czkawką – podkreśla Izabela Będkowska, przewodnicząca Solidarności w sosnowieckim Bitronie, firmie produkującej podzespoły dla przemysłu motoryzacyjnego i sprzętu AGD.

Łukasz Karczmarzyk

Dodaj komentarz