Solidar Śląsko Dąbrow

Pracownicy Bezpiecznego Listu liczą na Solidarność

Od niedawna w spółce Bezpieczny List działa zakładowa organizacja NSZZ Solidarność. Do związku już zapisało się kilkadziesiąt osób z oddziałów spółki rozrzuconych po całej Polsce. Pracownicy tej firmy są przekonani, że „S” jest jedyną instytucją, która pomoże im w walce
o zaległe wynagrodzenia i świadectwa pracy.
 
Jak informuje Agnieszka Smetaniuk, przewodnicząca zakładowej Solidarności pod koniec lipca ok. 1200 pracowników Bezpiecznego Listu otrzymało wypowiedzenia z pracy. – W tych wypowiedzeniach napisano, że należą nam się odprawy i ekwiwalent za zaległy urlop – podkreśla Smetaniuk. Bardzo szybko okazało się, że zwolnieni pracownicy nie mogą liczyć ani na odprawy i ekwiwalent za urlop, ani na wynagrodzenie za lipiec i początek sierpnia. Okazało się też z pracodawcą będą musieli stoczyć batalię nie tylko o zaległe wynagrodzenia, ale także
o dokumenty. – Do tej pory część osób nie dostała świadectw pracy. Są zawieszeni w próżni. Nie mogą się zarejestrować w urzędzie pracy, ani nigdzie zatrudnić. Ludzie z dnia na dzień zostali bez środków do życia, a w niektórych oddziałach np. w Katowicach pracowały małżeństwa – mówi Smetaniuk.
 
W 2015 roku pracownicy działu listowego firmy InPost zostali przeniesieni do Spółki Bezpieczny List. – Była to zmiana tylko formalna. W dalszym ciągu wykonywaliśmy zlecenia dla InPostu. Obydwie firmy należały do Grupy Kapitałowej Integer – mówi Smetaniuk. W lipcu tego roku pracownicy Bezpiecznego Listu zostali poinformowani, że InPost rezygnuje z dostarczania listów, w związku z czym, wszyscy zostaną zwolnieni. – Pod koniec lipca wręczono nam wypowiedzenia. Równocześnie poinformowano nas, że do 5 sierpnia cały sprzęt i wszystkie dokumenty mamy odesłać do głównej sortowni InPostu, która znajduje się w Woli Bykowskiej. W tym dniu podpisaliśmy też dokumenty o zwolnieniu z obowiązku świadczenia pracy – zaznacza przewodnicząca Solidarności w Bezpiecznym Liście.
 
Zwolnieni pracownicy nie spodziewali się, że jest to dopiero początek ich problemów. 8 sierpnia Bezpieczny List został sprzedany firmie Tenes One. – O tej sprzedaży dowiedzieliśmy się ze stron internetowych. W tej chwili sytuacja jest absurdalna. Zarząd InPostu nie chce z nami rozmawiać, a z nowym właścicielem nie mamy kontaktu. Tenes One przewiozła wszystkie dokumenty pracownicze do Grodziska Mazowieckiego. Niektórzy pracownicy sami jadą tam po świadectwa pracy, ale odchodzą z kwitkiem. W dokumentach jest taki bałagan, że osoba, która się tym zajmuje, nic nie może znaleźć – dodaje przewodnicząca.  – Są takie osoby, które w lipcu otrzymały wypowiedzenia z pracy, a teraz dostają kolejne. Takie postępowanie jest niezgodne
z prawem – podkreśla. Jej zdaniem oszukani zostali nie tylko etatowi pracownicy Bezpiecznego Listu, ale także setki osób współpracujących z tą firmą na podstawie umów zleceń. – Obawiam się, że tym ludziom będzie jeszcze trudniej odzyskać zaległe pieniądze – mówi.
 
Podkreśla też, że jedyną instytucją, która pomaga zwolnionym pracownikom jest Solidarność.
– Szkoda, że nie założyliśmy związku wcześniej, bo być może tych problemów udałoby się uniknąć. Niestety ludzie za bardzo się bali, jak zareaguje pracodawca – dodaje Smetaniuk.
 
aga
źródło foto:commons.wikimedia.org/Artur Andrzej CC BY 3.0
 

Dodaj komentarz