Potrzebna reforma zawodówek
41 proc. absolwentów szkół zawodowych zasila szeregi bezrobotnych. Jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli, oferta zawodówek jest nieprzystosowana do potrzeb rynku pracy. Zapaść szkolnictwa zawodowego ma powstrzymać rządowa reforma sytemu oświaty. Aby się powiodła, potrzebne jest przede wszystkim zwiększenie finansowania szkolnictwa zawodowego.
Systematyczna degradacja szkolnictwa zawodowego rozpoczęła się na początku lat 90. ubiegłego wieku. Wraz z upadkiem wielu zakładów przemysłowych w tamtym okresie znikały również finansowane przez nie szkoły zawodowe. – Z kolei te zakłady, które przetrwały, przechodziły bolesne restrukturyzacje. W sytuacji, gdy drastycznie redukowano w nich zatrudnienie, nikt nie myślał o utrzymywaniu szkół zawodowych i kształceniu nowych pracowników. Szkolnictwem zawodowym nie interesowały się również kolejne rządy – mówi Lesław Ordon, szef Regionalnego Sekretariatu Nauki i Oświaty NSZZ Solidarność w Katowicach.
Brakuje fachowców
W efekcie, jak wskazuje raport NIK, liczba szkół zawodowych ustawicznie spada. O ile w 2005 roku w Polsce funkcjonowało 5009 tego typu placówek oświatowych, dziesięć lat później było ich już tylko 4026. Równocześnie na rynku pracy coraz bardziej brakuje specjalistów posiadających praktyczne umiejętności związane z wykonywaniem konkretnych zawodów. Zgodnie z informacjami zawartymi w badaniu Bilans Kapitału Ludzkiego przeprowadzonym przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości, 75 proc. przedsiębiorców deklaruje problem ze znalezieniem odpowiednio wykwalifikowanych pracowników.
Chroniczne niedofinansowanie
Zapaść szkolnictwa zawodowego jest spowodowana chronicznym niedofinansowaniem.
– Koszty kształcenia ogółem ponoszone we wszystkich typach szkół zawodowych prowadzonych przez samorządy w przeliczeniu na jednego ucznia rocznie wynosiły
od 6,4 tys. zł do 7 tys. zł i były znacząco niższe od analogicznych kosztów w szkołach np. leśnych, czy rolniczych, dla których organami prowadzącymi byli ministrowie (od 18,5 tys.
do 24,4 tys. zł na jednego ucznia) – czytamy w raporcie NIK.
– Koszty kształcenia ogółem ponoszone we wszystkich typach szkół zawodowych prowadzonych przez samorządy w przeliczeniu na jednego ucznia rocznie wynosiły
od 6,4 tys. zł do 7 tys. zł i były znacząco niższe od analogicznych kosztów w szkołach np. leśnych, czy rolniczych, dla których organami prowadzącymi byli ministrowie (od 18,5 tys.
do 24,4 tys. zł na jednego ucznia) – czytamy w raporcie NIK.
Co więcej, jak wskazują autorzy opracowania, błędny jest również algorytm podziału subwencji oświatowej dla organów prowadzących szkoły zawodowe, w którym przyjęto jednolitą stawkę niezależnie od kierunku kształcenia, jego kosztochłonności oraz wymogów podstawy programowej. – Innymi słowy szkoła dostaje takie same pieniądze na ucznia bez względu na to, w jakim zawodzie go kształci. Tymczasem oczywiste jest, że np. koszt wykształcenia mechanika samochodowego jest zupełnie inny niż koszt przygotowania ucznia do pracy w sklepie w handlowej szkole zawodowej – tłumaczy Lesław Ordon.
Kogo potrzebuje rynek?
Brak funduszy na zapewnienie odpowiedniej infrastruktury dydaktycznej dla szkół zawodowych, w szczególności na wyposażenie szkolnych warsztatów w nowoczesny sprzęt sprawia, że szkoły te nie są w stanie dostosować swojej oferty do potrzeb pracodawców. Kolejny problem, na który zwraca uwagę NIK, to brak systemu prognozowania zapotrzebowania rynku na danych specjalistów w kilkuletniej perspektywie. Takich kompleksowych danych nie dostarcza ani resort pracy, ani organy prowadzące szkoły,
czyli władze samorządowe.
czyli władze samorządowe.
Jak wykazała kontrola, bardzo często zdarza się, że niektóre nowe kierunki kształcenia zgłaszane do uruchomienia przez dyrektorów szkół, były akceptowane przez zarządy powiatów bez rzetelnego rozeznania potrzeb rynku, a niekiedy wręcz wbrew negatywnym opiniom rad zatrudnienia. – Tylko co piąty kontrolowany powiat posiadał przyjętą strategię rozwoju lokalnego, uwzględniającą potrzeby oświatowe dotyczące kształcenia zawodowego. Dodatkowo co drugi kontrolowany powiat nie posiadał nawet aktualnego planu własnej sieci szkół ponadgimnazjalnych – stwierdzono w raporcie. To wszystko sprawia, że dyrektorzy szkół zawodowych często są zmuszeni do podejmowania decyzji o wyborze kierunków kształcenia nie w oparciu o rzeczywiste potrzeby uczniów i pracodawców, ale ze względu na dostępną bazę techniczno-dydaktyczną i posiadaną kadrę.
Rządowa reforma
Potrzebę odbudowy szkolnictwa zawodowego dostrzegają rządzący. Przygotowywana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej reforma systemu oświaty zakłada zastąpienie szkół zawodowych dwustopniową szkołą branżową oraz wprowadzenie kształcenia dualnego na wzór wielu zachodnich krajów UE. Model ten polega na włączeniu w szerokim zakresie pracodawców w proces kształcenia zawodowego. Uczeń w systemie kształcenia dualnego część czasu spędza na zajęciach teoretycznych w szkole, a część na praktycznej nauce zawodu w zakładzie pracy.
Jak wskazuje Lesław Ordon, działania rządu zmierzają we właściwym kierunku, jednak aby reforma zakończyła się sukcesem potrzebne jest zwiększenie finansowania szkolnictwa zawodowego. – Nie mamy jeszcze pełnej wiedzy na temat sposobu finansowania tej reformy. Jednak jak wynika chociażby z projektu ustawy budżetowej, subwencja oświatowa na przyszły rok, a więc rok, w którym reforma startuje jest na poziomie porównywalnym do tegorocznego
– zaznacza przewodniczący RSNiO.
– zaznacza przewodniczący RSNiO.
Zastrzyk z Unii
Zgodnie z zapowiedziami rządzących wsparciem dla reformy ma być m.in. 1,3 mld euro, które Polska otrzymała z Europejskiego Funduszu Społecznego w perspektywie na lata 2014-2020 na rozwój szkolnictwa zawodowego. – Należy pamiętać, że te pieniądze to jednorazowy zastrzyk, który z pewnością pozwoli zmodernizować znaczną część szkół i dostosować ich ofertę do realiów rynku pracy. Dla wszystkich jednak nie wystarczy. Aby wydobyć szkolnictwo zawodowe z zapaści, potrzebne są systemowe rozwiązania dotyczące jego finansowania – podsumowuje Lesław Ordon.
Łukasz Karczmarzyk
źródło foto:pixabay.com/CC0