Porozumienie Paryskie to już tylko świstek papieru

Tuż po złożeniu przysięgi prezydenckiej Donald Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze o opuszczeniu przez USA klimatycznego Porozumienia Paryskiego. Kraje takie jak Chiny, czy Indie nigdy nie traktowały tej umowy poważnie. Już tylko jedna grupa państw jest gotowa nadal brnąć w „zieloną politykę” kosztem rujnowania własnej gospodarki. Niestety, chodzi o Unię Europejską.
– Natychmiast wycofuję się z niesprawiedliwego, jednostronnego zdzierstwa zawartego w paryskim porozumieniu klimatycznym. Stany Zjednoczone nie będą sabotować własnego przemysłu – powiedział Donald Trump 20 stycznia, w dniu inauguracji swojej prezydentury.
Nowo wybrany prezydent najpotężniejszego kraju świata już w kampanii wyborczej zapowiadał powrót do paliw kopalnych i odrzucenie polityki klimatycznej swojego poprzednika, która w swoich założeniach była bardzo zbliżona do tego, co w Europie znamy pod nazwą Zielonego Ładu. Trump w publicznych wypowiedziach wielokrotnie wskazywał, że „zielona polityka” prowadzi do degradacji przemysłu i ubożenia obywateli, a tzw. odnawialne źródła energii są drogie i nieefektywne. Np. na początku stycznia nazwał farmy wiatrowe „najdroższą energią jaka istnieje”. – Wiatraki działają tylko wtedy, gdy dostają dotacje. Jedynymi ludźmi, którzy ich chcą, są ludzie bogacący się na wiatrakach dzięki ogromnym dotacjom od rządu – wskazywał podczas konferencji prasowej zorganizowanej 7 stycznia w swojej rezydencji na Florydzie.
Warto też pamiętać, że Donald Trump już po raz drugi wypowiedział Porozumienie Paryskie. Pierwszy raz podjął taką decyzję w trakcie swojej poprzedniej kadencji, jednak jego następca Joe Biden przywrócił USA do klimatycznego układu. Tym razem Trump wydaje się zdecydowanie bardziej zdeterminowany, aby raz na zawsze wyprowadzić swój kraj z pułapki absurdalnej polityki klimatycznej. Nie przez przypadek tak wiele miejsca poświęcił tej kwestii w kampanii wyborczej oraz podpisał dekret o wyjściu z porozumienia klimatycznego już w pierwszym dniu swojej drugiej kadencji.
Stany Zjednoczone zajmują drugie miejsce na liście krajów emitujących najwięcej CO2. Przed USA znajdują się Chiny, a na najniższym stopniu podium plasują się Indie. Te trzy kraje odpowiadają łącznie za grubo ponad połowę światowych emisji gazów cieplarnianych. Warto tu przypomnieć że cała Unia Europejska jest odpowiedzialna za ok. 7 proc. emisji.
Zarówno Chiny, jak i Indie są sygnatariuszami Porozumienia Paryskiego. Nie oznacza to jednak, że prowadzą swoich krajach równie samobójcza politykę, jak Unia Europejska czy do przedwczoraj Stany Zjednoczone. Trzeba pamiętać, podpisane w 2015 w Paryżu roku porozumienie klimatyczne ONZ jest bardzo niejednolite. Każdy kraj wnosił do tej umowy swoje własne deklaracje, które bardzo różnią się od siebie. O ile kraje UE w tym Polska, zadeklarowały drakońskie ograniczenie emisji CO2, deklaracje Chin czy Indii są zdecydowanie bardziej łagodne i niezobowiązujące.
Chiny, które w zachodnich mediach bardzo chętnie chwalą się rozwijaniem odnawialnych źródeł energii, znacznie rzadziej przyznają, że w tym samym czasie na potęgę budują nowe elektrownie konwencjonalne, biją kolejne rekordy wydobycia węgla i z roku na rok emitują coraz więcej CO2. Dość powiedzieć, że aktualnie Chiny budują nowe elektrownie węglowe o łącznej mocy 420 GW. Dla porównania łączna moc wszystkich elektrowni węglowych w Polsce to ok. 32,5 GW.
Wszystko to dzieje się w zgodzie z deklaracjami Chin z Porozumienia Paryskiego, gdyż CHRL zobowiązała się w tym dokumencie jedynie do tego, że osiągnie szczytowy poziom emisji gazów cieplarnianych w 2030 roku, a dopiero później ewentualnie zacznie tę emisję redukować.
W przypadku Indii deklaracje z Paryża wyglądają jeszcze mniej poważnie. Kraj ten nie złożył jakiejkolwiek obietnicy dotyczącej tego, kiedy zacznie redukować emisję CO2. Zobowiązał się jedynie do obniżenia „intensywności emisji” swojego PKB. Termin ten oznacza, że jedynie tyle, że wytwarzaniu danego produktu będzie towarzyszyć mniejsza emisja gazów cieplarnianych. W szybko modernizującej się indyjskiej gospodarce cel ten zostałby najprawdopodobniej osiągnięty bez żadnych dodatkowych wysiłków. Wystarczy zastępowanie przestarzałych technologii produkcji bardziej nowoczesnymi.
Po wyjściu USA z Porozumienia Paryskiego dokument ten przestał mieć jakiekolwiek realne znaczenie. Nawet, jeśli Europa do końca zarżnie swój przemysł, światowe emisje gazów cieplarnianych będą nadal rosnąć. Reszta świata będzie się rozwijać wykorzystując paliwa kopalne, bo to najtańsze źródło energii. Ameryka to zrozumiała i Europa też musi to w końcu zrozumieć. Sama. Nikt za nas tego nie zrobi. Nawet ktoś tak potężny, jak Donald Trump.
łk
źródło foto: x.com/WhiteHouse
