Solidar Śląsko Dąbrow

W ostatnim czasie wszyscy są zajęci liczeniem, ile stracą dzięki obniżce podatków w „Polskim Ładzie”. Do tego szybujące statystyki covidowe, kryzys energetyczny, drożyzna, inflacja i ryzyko wojny na Ukrainie. Generalnie, dzieje się. W tym natłoku wydarzeń niemal umknęła nam bardzo ważna i na dodatek okrągła rocznica. Otóż równo 50 lat temu Organizacja Narodów Zjednoczonych po raz pierwszy ogłosiła, że za 10 lat czeka nas koniec świata z powodu zmian klimatu. 25 stycznia 1972 roku Maurice Strong pierwszy dyrektor Programu Środowiskowego ONZ (UNEP) alarmował, że „mamy 10 lat na zatrzymanie katastrofy”. Długo zastanawialiśmy się, dlaczego ONZ w żaden sposób nie uczcił tak pięknego jubileuszu. W końcu wymyśliliśmy pewną teorię. Świętować po prostu nie wypadało, bo jak święto, no to szampan. A przecież doskonale wiadomo, z jakiego gazu robią się bąbelki w szampanie.

Choć pierwszy raz zawsze pamięta się najlepiej, to oczywiście tych klimatycznych końców świata, czyhających tuż za rogiem, ogłaszano później jeszcze wiele. Dekadę po Strongu, jego następca Mostafa Tolba grzmiał na łamach New York Timesa, że jeżeli świat nie zmieni swojej polityki wobec klimatu do 2000 roku, to „staniemy w obliczu ekologicznej katastrofy nieodwracalnej niczym nuklearny holokaust”. Z kolei w 2007 roku, również w NYT, Rajendra Pachauri , szef IPCC stwierdził, że „jeśli działania (na rzecz walki ze zmianami klimatu – przyp. P&G) nie zostaną podjęte przed 2012 rokiem, potem będzie już za późno”. Itd., itp., etc. Jest taka bajka Ezopa o chłopcu, który dla hecy wołał: „wilk” i śmiał się w kułak, gdy mieszkańcy wioski przybiegali na ratunek. W końcu wilk przyszedł naprawdę i zjadł chłopca, bo nikt nie zareagował na jego wołanie o pomoc. Ten Ezop to jednak kompletnie nie znał się na klimatologii.

Na koniec historia, której ani Ezop, ani żaden inny bajkopisarz znany z historii nie wymyśliłby nawet, gdyby żył 1000 lat. Otóż w pewnym serwisie internetowym służącym do zbierania pieniędzy na różne szczytne cele, utworzono zbiórkę na ratowanie krowy, która czuje się bykiem i z tego powodu rolnik chce ją oddać do rzeźni. Naprawdę nie zmyślamy. Opis zbiórki zaczyna się od słów: „Jest to historia o transfobii tak głębokiej, że przekracza granice gatunkowe”. Dalej jest równie ciekawie. Możecie sobie sami doczytać w internecie, bo zbiórka cały czas trwa i można wpłacać pieniądze. Gdy ostatni raz sprawdzaliśmy, było 151 darczyńców, którzy łącznie przelali 5960 zł. Na końcu powinna być puenta, a nam niestety przychodzi do głowy tylko jedna: może ten rychły koniec świata to wcale nie taki głupi pomysł?

Gospodzki&Podróżny