Solidar Śląsko Dąbrow

Po co ci auto, skoro możesz iść piechotą

Brytyjskie miasto Oxford zostanie podzielone na strefy, których granic będzie pilnował system kamer. Przejazd prywatnym samochodem z jednej strefy do innej będzie karany mandatem w wysokości 70 funtów. Pytanie nie brzmi czy, ale kiedy podobne pomysły zaczną pojawiać się również w naszym kraju.

Pod koniec ubiegłego roku rady hrabstwa Oxfordshire oraz miasta Oxford podjęły decyzję o wprowadzeniu specjalnych filtrów komunikacyjnych dla mieszkańców. Jak można przeczytać na stronach internetowych rady hrabstwa celem tego kontrowersyjnego rozwiązania jest ograniczenie „niepotrzebnych podróży prywatnymi samochodami i uczynienie spacerów, jeżdżenia rowerem oraz publicznego transportu naturalnym pierwszym wyborem” dla ludności.

Spacer albo mandat
System zacznie obowiązywać od 2024 roku. Kamery, które na podstawie tablic rejestracyjnych mają kontrolować ruch prywatnych samochodów, już zostały zamontowane. Mieszkańcy mają otrzymać zezwolenia na przejazd samochodem do nie swoich stref. W przypadku osób mieszkających w mieście Oxford ich liczba ma wynosić 100 rocznie, a mieszkańcy przedmieść dostaną 25 pozwoleń.

Przejazd przez „filtry” bez pozwolenia będzie karany mandatem w wysokości 70 funtów, czyli ok. 370 zł. Mieszkańcom, którym skończą się pozwolenia, a będą chcieli pojechać do innej strefy, pozostanie spacer, rower lub komunikacja publiczna. Ewentualnie będą mogli też wyjechać z miasta, objechać je dookoła i wjechać do innej strefy, bez narażania się na kary finansowe.

Czy u nas też tak będzie?
Czy istnieje zagrożenie, że już niebawem również w Polsce nie będzie można swobodnie poruszać się samochodem po własnym mieście? Pierwszy krok w tym kierunku już został zrobiony. Zgodnie z przyjętą pod koniec 2021 roku nowelizacją ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych każda gmina w Polsce będzie mogła wyznaczyć na swoim terenie „strefy czystego transportu”, do których nie będą miały prawa wjazdu starsze samochody lub nawet jakiekolwiek auta z silnikami spalinowymi. To, jak bardzo rygorystyczne będą obostrzenia, zależy wyłącznie od widzimisię samorządowych urzędników.

Od 2024 roku strefy czystego transportu mają zacząć obowiązywać w Warszawie i Krakowie. Rok później taka strefa ma powstać we Wrocławiu. Do wprowadzenia tego typu rozwiązań przymierzają się również kolejne miasta, w tym np. Gliwice.

Zakaz, czyli specjalność UE
Strefy czystego transportu to jednak tylko półśrodek w porównaniu do tego, co szykuje kierowcom Unia Europejska. Pod koniec października ubiegłego roku unijne instytucje ogłosiły porozumienie w sprawie wprowadzenia od 2035 roku zakazu sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi na terenie Unii Europejskiej.

Na zakup nowego elektrycznego samochodu stać będzie niewielu Polaków. Nawet jeżeli dzięki różnego rodzaju rządowym dopłatom ich ceny rzeczywiście zbliżą się do cen samochodów z tradycyjnym napędem. Wynika to z prostego faktu, że wciąż jesteśmy znacznie uboższym społeczeństwem niż mieszkańcy krajów zachodniej Europy. Co za tym idzie, zdecydowana większość z nas może sobie pozwolić wyłącznie na kupno używanego auta.

Czym jeżdżą Polacy
Jak wskazuje raport „Internetowy Samochód Roku 2021”, opracowany przez portal Otomoto, spośród 3,5 mln aut zarejestrowanych lub przerejestrowanych w 2021 roku aż 85 proc. stanowiły samochody używane. Z kolei jak wskazują analitycy Santander Consumer Multirent w opracowaniu „Polak kupuje auto używane” w ubiegłym roku w naszym kraju najczęściej sprzedawały się samochody 10-12 letnie w cenie do 30 tys. zł.

O ile zakup 10-letniego auta napędzanego dieslem czy benzyną często pozwala na w miarę bezproblemowe użytkowanie jeszcze przez długie lata, to zakup „elektryka” w tym wieku jest zwyczajnie pozbawiony sensu. Wydajność baterii w autach elektrycznych spada z każdym rokiem użytkowania. Z kolei wymiana akumulatorów to koszt od kilkudziesięciu do nawet 150 tys. zł.

Innymi słowy już za kilkanaście lat nie trzeba będzie „zachęcać” ludzi do spacerów i korzystania z komunikacji miejskiej wzorem radnych z brytyjskiego Oxfordu. Zdecydowana większość z nas zwyczajnie nie będzie miała innego wyjścia.

Łukasz Karczmarzyk