Solidar Śląsko Dąbrow

Pingwin przy koksioku

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Odszronienie samochodu zajęło mi cały kwadrans. Odpalanie tylko trzy minuty. Bo nie odpalił. W imię ochrony tego wspaniałego klimatu wsiadłem do lodówki na szynach, dla zmyłki nazywanej tramwajem i przez dłuższy czas przedreptywałem i przytupywałem w gronie innych pingwinów, dla zmyłki nazywanych szanownymi pasażerami.

Dopiero gdy na katowickim rynku zobaczyłem rozżarzone „koksioki” , doznałem iluminacji i nie była ona spowodowana zorzą polarną nad Zenitem. Zrozumiałem, jak naukowcy doszli do wniosku, że człowiek emitując dwutlenek węgla, wpływa na klimat. Oni po prostu jechali w drugą stronę.

Najpierw zobaczyli „koksioki”, a później wsiedli do tramwaju i poczuli się jak pingwiny. Tak, tak. To nie jest pomyłka logiczna. Gdy latem jest gorąco, łatwo powiedzieć, że mamy globalne ocieplenie. To banał. To już się ograło. Wymyślić, że globalne ocieplenie prowadzi do anomalii pogodowych w postaci bardzo mroźnej zimy to już kawał pracy artystycznej, prawdziwa sztuka. Polski rząd dał się nabrać na ten spektakl i za niespełna rok wszyscy słono zapłacimy za bilety na przedstawienie pod tytułem „Unijny pakiet klimatyczno-energetyczny”. Ceny za prąd w Polsce będą takie, że zimą będziemy się modlić o globalne ocieplenie, a latem o globalne oziębienie.

Ale nie po to Unia Europejska obejmowała Polskę, żeby na tym finansowo stracić, lecz by zyskać. Te tzw. środki unijne oddamy z nawiązką. Tania siła robocza, montownie zachodnioeuropejskich produktów, źródło zysków sieci handlowych i banków, śmietnik samochodowego złomu z krajów „starej piętnastki”, duży rynek zbytu. A to Polska właśnie.

Wiadomo, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala, ale pokażcie mi w dzisiejszym świecie profesjonalnego sportowca, który w sportowej rywalizacji realizuje zasadę fair play czy szlachetne idee barona de Coubertin. A nasi rządzący sprawiają wrażenie, jakby wierzyli, że przeciwnik trzyma się tych zasad. Oczywiście nie wierzą, ale nie mają charakteru i są tak słabi, że swe porażki nazywają sukcesami. Na kolanach proszą o możliwość strzelenia honorowego gola. I nawet gdy otrzymują pozwolenie, pada bramka samobójcza.

Tymczasem przedstawiciele krajów „starej piętnastki” już nawet nie udają dobrych wujków. Etyka w biznesie i szacunek dla pracownika może mieć znaczenie w ich własnym kraju. W kolonii „nowounijnej” na pewno nie. Włoski prezes Bitronu w Sosnowcu zwalnia z pracy ludzi, którzy jego zakład budowali, którzy oddali mu serce. Samotna matka czy wdowa – to dla niego bez znaczenia. Szefowie duńskiej sieci marketów Jysk związki zawodowe szanują. Ale tylko duńskie. Polacy są od tego, by zasuwać. Jeden Polak musi zrobić tyle, ile pięciu Duńczyków. Za pięć razy mniej. Taki już los mieszkańców krajów Trzeciego Świata, bananowych republik rządzonych przez facetów w liberiach, dla zmyłki nazywanych politykami. O poziomie moralnym i etycznym lokajstwa w kolonialnych biznesach, nazywanego dla zmyłki managementem, wolę nie wspominać. Ale nie chcę być niesprawiedliwy. Jest jedna zasadnicza różnica między Polską a większością krajów Trzeciego Świata. Ta różnica wynosi jakieś 30 stopni Celsjusza.
Jeden z Drugą:)

Dodaj komentarz