Pikieta i blokada kas w Lidlu
Przez ponad godzinę związkowcy ze śląsko-dąbrowskiej Solidarności blokowali kasy w sklepie Lidl na osiedlu Paderewskiego w Katowicach. W ten sposób protestowali przeciwko łamaniu praw pracowniczych i związkowych w tej sieci. Podobne akcje zorganizowane zostały w innych miastach Polski.
Punktualnie o godz. 11.00 grupa związkowców weszła do marketu. Po zrobieniu zakupów podeszli do kas i za wybrany towar – słodycze, które trafią do domu dziecka – zaczęli płacić groszówkami. Równocześnie rozdawali klientom ulotki informujące o trudnej sytuacji pracowników sieci i przepraszali ich za utrudnienia. Jeden z organizatorów akcji, Mirosław Grzywa za utrudnienia przeprosił też kasjerki, wręczając każdej czerwoną różę. – Łamane są wasze prawa pracownicze, a my nie mamy innej możliwości wywarcia presji na pracodawcy. Nie podejmuje dialogu ze stroną społeczną – tłumaczył Grzywa.
W czasie gdy wewnątrz sklepu trwała blokada kas, na zewnątrz pikietowała grupa związkowców ze śląsko-dąbrowskiej Solidarności. Protestujący przynieśli ze sobą transparent „Lidl łamie prawa pracownicze i związkowe”. – Solidaryzujemy się z pracownikami tej sieci, którzy są wykorzystywani przez pracodawcę. To nie będzie pierwsza i ostatnia akcja przed sklepami Lidla – podkreślał wiceprzewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności Sławomir Ciebiera. – Można powiedzieć, że Lidl jest jednym z najgorszych pracodawców w handlu. Podobne sygnały płyną z Niemiec – dodał Ciebiera. Zaapelował do Państwowej Inspekcji Pracy, by przyjrzała się traktowaniu pracowników w tej sieci.
Mirosław Grzywa podkreślał, że jednym najpoważniejszych problemów pracowników Lidla o przeciążenie pracą i zbyt mało ludzi na zmianach. – Na tak duży sklep jak tutaj jest pięć, sześć osób, które nie tylko obsługują kasy, ale muszą także obsługiwać piekarnię, wykładać towar, przyjąć towar i sprzątać. To jest praca ponad ich siły – mówił Grzywa. Dodał, że większość pracowników sieci zatrudniona jest na czas określony, na niepełny etat. Podkreślił, że pracodawca nie chce prowadzić rzetelnego dialogu z przedstawicielami pracowników i domaga się imiennej listy członków Solidarności. – Tutaj chce się naginać prawo. Przecież jest wyrok sądu, który mówi, że wystarczy raz na kwartał przekazać pracodawcy liczbę członków związku. Ale Lidl chce się dowiedzieć, kto jest w Solidarności, kto odważył się podnieść głowę, żeby w najbliższym czasie się z nim rozstać – dodał Grzywa.
Wśród żądań przedstawionych przez związkowców, obok zwiększenia zatrudnienia w sklepach Lidl znajdują się też m.in. postulaty podpisania z pracownikami umów na czas nieokreślony i podwyżki dla najmniej zarabiających.