Pierwsza taka akcja od lat


Jednym z największych problemów jest spłaszczanie wynagrodzeń. Coraz częściej dochodzi do sytuacji, w których pracownicy z bardzo długim stażem zaczynają zarabiać mniej niż nowo zatrudniane osoby. Wynagrodzenia na stanowiskach specjalistycznych nie rosną, a to sprawia, że doświadczeni pracownicy tracą motywację. Praca w budżetówce przestała być atrakcyjna – mówi Bartłomiej Mickiewicz, przewodniczący Krajowego Sekretariatu Służb Publicznych NSZZ „Solidarność”.
„Solidarność” z Krajowej Administracji Skarbowej oraz związki działające w sądach i prokuraturze, w tym „S” upomniały się o podwyżki wynagrodzeń dla pracowników tych instytucji. Pisma w tej sprawie trafiły już do premiera Mateusza Morawieckiego oraz do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Z informacji przekazywanych przez związkowców wynika, że to początek zaplanowanych działań, do których dołączą inne struktury „Solidarności” reprezentujące pracowników budżetówki…
– Na pewno kolejne struktury związkowe przedstawią szefom swoich resortów postulaty płacowe. O podwyżki wystąpią zarówno sekcje zrzeszone w Krajowym Sekretariacie Służb Publicznych NSZZ „Solidarność”, czyli m.in. reprezentujące straż pożarną, więziennictwo, pracowników cywilnych MON, jak i muzealnicy, pracownicy domów pomocy społecznej, urzędów wojewódzkich, czy policji.
Jednym z elementów akcji jest przedstawianie szefom odpowiednich resortów takich samych postulatów. Chodzi o waloryzację wynagrodzeń do poziomu inflacji z czerwca tego roku, czyli do 15,5 proc., z wyrównaniem od stycznia oraz 20 proc. podwyżki w roku przyszłym …
– To jest logiczne, żebyśmy w tym, co jest dla nas zbieżne, mówili jednym głosem. Dodatkowo każda struktura związkowa będzie przedstawiała swoje żądania. Jeśli zaś chodzi o kwestie płacowe, to trzymamy się postulatów wysuniętych przez przedstawicieli strony społecznej w ramach Rady Dialogu Społecznego.
W tym roku wynagrodzenia pracowników budżetówki wzrosły tylko o 4,4 proc., co w zderzeniu z inflacją, prowadzi do ich ubożenia…
– Poruszyłem ten temat podczas spotkania z wiceministrem finansów Arturem Soboniem i usłyszałem, że w przyszłym roku planowana jest podwyżka na poziomie 7,8 proc. Trudno w tym wypadku mówić o realnym wzroście wynagrodzeń. To tylko częściowe niwelowanie utraty ich wartości nabywczej. Rzeczywista podwyżka byłaby wówczas, gdyby płace wzrosły powyżej poziomu inflacji.
A co z realizacją postulatów płacowych dotyczących tego roku?
Strona rządowa wciąż się do nich nie odniosła.
Stąd zapowiedzi protestów. Trzeba jednak pamiętać, że możliwość ich organizowania przez pracowników sfery budżetowej jest ograniczona. Czy naprawdę wierzycie w możliwości przeprowadzenia skutecznych akcji?
Zdecydowanie tak, chociaż większość instytucji nie może strajkować. Wywodzę się ze straży pożarnej, więc doskonale znam ten problem i wiem, że można sobie z nim poradzić. Nikt nie zabronił nam informować ludzi o naszych problemach i organizować akcji protestacyjnych na ulicach. Wciąż jednak mam nadzieję, że uda nam się osiągnąć porozumienie bez wychodzenia na ulice.
Niestety, wydaje się to mało realne…
Ale nadzieję trzeba mieć. Naszym największym atutem jest to, że próbujemy zorganizować się wszyscy razem. Z tego, co wiem, do takiej sytuacji doszło po raz pierwszy. Do tej pory każda struktura związkowa zrzeszająca pracowników sfery budżetowej występowała o podwyżki odrębnie. Liczę na to, że to się sprawdzi, bo działając wspólnie, jesteśmy w stanie wywrzeć większą presję na rządzących.
Jeden z postulatów „Solidarności”, przedstawianych już zresztą od dłuższego czasu, dotyczy ujednolicenia zasad wynagradzania pracowników sfery budżetowej. W tej chwili regulują je dziesiątki aktów prawnych, co prowadzi do ogromnego chaosu…
Na pewno rozwiązałoby to wiele problemów, ale do rozmów o zmianach w tym zakresie, może dojść wówczas, gdy strona rządowa będzie chciała je podjąć. Dla mnie jednym z największych problemów jest także spłaszczanie wynagrodzeń. Coraz częściej dochodzi do sytuacji, w których pracownicy z bardzo długim stażem zaczynają zarabiać mniej niż nowo zatrudniane osoby. Wynagrodzenia na stanowiskach specjalistycznych nie rosną, a to sprawia, że doświadczeni pracownicy tracą motywację. Praca w budżetówce przestała być atrakcyjna.
Ilu pracowników sfery budżetowej dotyczy problem braku realnej waloryzacji wynagrodzeń?
Z naszych szacunków wynika, że cała budżetówka, wraz ze służbami mundurowymi i administracją rządową to ok. pół miliona ludzi.
Z Bartłomiejem Mickiewiczem, przewodniczącym Krajowego Sekretariatu Służb Publicznych NSZZ „Solidarność” rozmawiała Agnieszka Konieczny
autor foto: M. Łozowski