Solidar Śląsko Dąbrow

Paweł daje ludziom nadzieję

– Wszystko, co powiem w tym wywiadzie, będzie użyte przeciwko mnie.

Klasyczna rozmowa powinna się zacząć od pytania dziennikarza.
– Musiałem to powiedzieć. Dalej będzie już klasycznie. Jakie jest pierwsze pytanie?

Z zestawu kopert z napisem „łatwe”. Brzmi ono tak: Na kogo w wyborach prezydenckich powinien głosować członek Solidarności?
– Teoretycznie to łatwe pytanie, ale tylko teoretycznie. Odpowiem, opisując scenkę, którą zaobserwowałem podczas niedawnego posiedzenia Komisji Krajowej w Kaliszu, gdzie debatowaliśmy, czy wystąpić z apelem o poparcie konkretnego kandydata na prezydenta, czy może jednak zaapelować o poparcie programów zbieżnych z postulatami Solidarności, nie wskazując kandydata z imienia i nazwiska. Przeciągającym się obradom przypatrywali się dwaj szatniarze. Wyraźnie byli coraz bardziej znudzeni i w pewnym momencie jeden z nich mówi do drugiego: Będą tu tak gadać do rana, a ludzie i tak przecież zagłosują, jak chcą, bo swój rozum mają.

Zgadzasz się z nimi?
– Jest jasne, że nikt nikogo nie zmusi jakimkolwiek apelem czy stanowiskiem do głosowania na jakiegoś wskazanego przez władze związku kandydata. Oczywiście członkom związku najbliżsi powinni być ci kandydaci, którzy w swoich programach mają zawarte te elementy, które są zapisane w uchwale programowej Solidarności. Patrz – emerytury, referenda obywatelskie, reindustrializacja, prawa pracownicze. Ale jeśli wczytać się w te programy, większość kandydatów ma elementy zbieżne z programem Solidarności.

W tym tygodniu przewodniczący Piotr Duda w imieniu Komisji Krajowej NSZZ Solidarność zawarł umowę programową z kandydatem na urząd prezydenta Andrzejem Dudą. W zamian za deklarację realizacji ważnych postulatów „S” w przypadku objęcia urzędu prezydenckiego przez Andrzeja Dudę, KK udzieliła poparcia temu jednemu, konkretnemu kandydatowi…
– Szanuję tę decyzję, ale nie wiem, czy jest ona trafna. Moim zdaniem przed drugą turą, nawet jeśli wiąże się to z jakimś porozumieniem programowym, nie powinniśmy jako związek wskazywać jednego jedynego kandydata mówiąc, że to na niego należy głosować. NSZZ Solidarność zrzesza ludzi o szerszym spektrum poglądów politycznych niż grono zwolenników jednego ugrupowania.

A ty jesteś członkiem honorowego komitetu poparcia Pawła Kukiza…
– Z tego tytułu dostaje mi się trochę razów i Regionowi, którym kieruję, również. Ale jestem przekonany, że zrobiłem słusznie, przystępując na początku roku do tego komitetu i wspierając Pawła w akcji zbierania podpisów potrzebnych do zarejestrowania go przez Państwową Komisję Wyborczą jako kandydata na prezydenta. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że to kandydatura Pawła Kukiza spowodowała, iż jest druga tura. Gdyby tej kandydatury nie było, miłościwie nam panujący prezydent pewnie w cuglach wygrałby te wybory.

Paweł Kukiz nie wszystkim członkom związku się podoba…
– Nie zgadzam się kompletnie z tymi głosami w naszym związku, mówiącymi, że Paweł Kukiz będzie w przyszłości tworzył koalicję z Januszem Korwin-Mikkem, który jest antyzwiązkowy. Kukiz wielokrotnie głośno i wyraźnie mówił, że owszem, jest wolnorynkowcem, ale uważa, że wolny rynek bez związków zawodowych staje się wolnoamerykanką i że on w sprawach pracowniczych serce ma po lewej stronie. I on to nie tylko mówił. On to wielokrotnie udowodnił, uczestnicząc razem z nami w związkowych protestach. Owszem, miał takie wypowiedzi, które mogły w jakiś w sposób urazić niektórych działaczy związku, ale trzeba też umieć uczciwe w sumieniu sprawdzić, czy te niektóre wypowiedzi, niektóre podkreślam, nie miały pewnych podstaw. Paweł jest normalnym człowiekiem. Jest szczery i mówi to, co myśli. Nie owija w bawełnę. Chce nowego otwarcia, czyli chce tego, co zrobiła Solidarność 26 lat temu i czego domagała we wrześniu 2013 roku.

Czyli, mówiąc krótko, oddasz głos na Pawła Kukiza?
– Na pewno będę głosował na Pawła Kukiza, bo tak samo jak znaczna część Polaków mam serdecznie dość tego betonu partyjnego, tych wszystkich partyjnych klanów, tych partyjnych funkcjonariuszy zasiadających w parlamencie od 25 lat. Też oczekuję na nowe otwarcie i liczę, że ludzie, którzy od 20 lat nie byli na wyborach, teraz za sprawą Kukiza zechcą do tych wyborów iść. Bo on daje ludziom nadzieję.

Główny przekaz programowy Kukiza to obalenie systemu. Chce to zrobić poprzez zmianę ordynacji wyborczej i wprowadzenie okręgów jednomandatowych w wyborach do Sejmu. Czy JOW-y rzeczywiście mogą stać się początkiem kluczowych zmian systemowych w Polsce?
– Niewątpliwie Kukiz ma szansę na rozpoczęcie rekonstrukcji tego systemu właśnie poprzez wprowadzenie innej ordynacji wyborczej. Nie wiem do końca, czy JOW-y będą doskonałe, ale wiem, że obecna ordynacja wyborcza powoduje zabetonowanie sceny politycznej, na której to szef partii decyduje, jak posłowie głosują i ci posłowie nie reprezentują obywateli, tylko partie. I to jest w gruncie rzeczy system antydemokratyczny i antyobywatelski. O tym zresztą Solidarność od długiego czasu mówi, że posłowie o obywatelach przypominają sobie raz na cztery lata, a my jak te baranki idziemy i w zasadzie ich nie rozliczamy, bo w tej obecnie obowiązującej ordynacji praktycznie takiej możliwości nie mamy. A JOW-y taką możliwość by dawały.

JOW-y to nie wszystko…
– Kukiz mówi o referendach obywatelskich, a jest to nasz związkowy postulat z września 2013 roku. Postulat w zasadzie numer jeden – żeby to obywatele mieli głos, żeby obywatele mieli wpływ na to, co się w naszym kraju dzieje. I chcę tu wyraźnie podkreślić jedną ważną rzecz. Od samego początku wszyscy, którzy byli zaangażowani w jego kandydaturę, w jego kampanię wiedzieli, że tak naprawdę chodzi o to, że Paweł Kukiz przygotowuje się do jesiennych wyborów parlamentarnych, że głównym celem jest skruszenie tej zabetonowanej sceny partyjnej. To obywatele, przedstawiciele stowarzyszeń społecznych, ludzie, którzy znają się na podatkach i na prawie mają wejść do parlamentu, a nie ci, którzy w tym parlamencie zasiadają już od 25 lat i zmieniają tylko szyldy, marynarki czy żakiety.

To będzie dużo trudniejsze wyzwanie, niż dobry wynik w wyborach prezydenckich…
– Z pewnością. W kampanii prezydenckiej jeden człowiek może pociągnąć za sobą tłumy, ale w przypadku stworzenia inicjatywy obywatelskiej, komitetów obywatelskich jest to żmudna i ciężka praca dla wielu ludzi. Mało kto wie, ale w tym kraju ani ty, ani ja praktycznie nie posiadamy biernego prawa wyborczego. Jeżeli nie zapiszemy się do partii, to nie możemy wystartować do parlamentu. Przeciętny Kowalski, jeśli nie jest partyjny, w wyborach parlamentarnych wystartować nie może. A jak chce wystartować tak, jak ma to zrobić inicjatywa obywatelska Kukiza, to pod każdą listą w każdym okręgu musi zebrać pięć tysięcy podpisów. To jest potężna robota. To jest zebranie kilkuset tysięcy podpisów po to, aby obywatele, których wokół siebie Kukiz chce zjednoczyć, mogli do tego parlamentu wejść. Ale myślę, że to nie jest zadanie niemożliwe.

Czy ten potencjał zmian, jaki tkwi w inicjatywie Kukiza, ma szansę znaleźć w związku szerokie poparcie.
– Musi, bo nie czarujmy się, że partyjna władza, obojętnie, kto tę władzę będzie sprawował, to tak praktycznie rzecz biorąc, manifestacji związkowych już się nie boi, strajków boi się coraz mniej. Społeczeństwo jest tak zatomizowane, że i strajki, i manifestacje są coraz mniej liczne, jednocześnie mainstreamowe media cały czas starają się przedstawiać związki w jak najgorszym świetle. My musimy, tak jak to się dzieje w Niemczech, Wielkiej Brytanii, a w zasadzie w całej Europie, mieć jakieś zaplecze polityczne, które będzie realizować postulaty obywateli, w tym postulaty członków Solidarności. Odrzucenie Kukiza oznaczałoby, że Solidarność staje po stronie establishmentu, partyjnych klanów i układów. To byłby katastrofalny błąd.

Czy to, co robi teraz Paweł Kukiz, przełoży się na zachowanie polityków w kampanii wyborczej do parlamentu? Wyraźnie widać, że skala poparcia społecznego, jaką uzyskał, wzbudziła spory niepokój na całej scenie politycznej, i wśród rządzących, i wśród opozycji…
– Paweł jest naturalny. Paweł naprawdę chce zmienić nasz kraj. Naprawdę chce, aby Polacy zmuszeni do emigracji ekonomicznej mogli wrócić do Ojczyzny, a ci, którzy planują wyjechać, zostali. A do tego są potrzebne duże zmiany. Tego partie nie są w stanie zrobić.

Wszystkie badania wskazują, że druga tura wyborów prezydenckich rozegra się między partyjnymi kandydatami PiS i PO. Który z nich wygra?
– Tutaj zdecyduje debata. W mojej ocenie większe szanse ma Andrzej Duda. A w ogóle Andrzejowi Dudzie życzę, aby, jeśli wygra, był prezydentem wszystkich Polaków, żeby oderwał się od swojej partii. Tylko nie wiem, czy go na to stać.

Z Dominikiem Kolorzem, przewodniczącym śląsko-dąbrowskiej Solidarności rozmawiał Grzegorz Podżorny

 

 

Dodaj komentarz