Solidar Śląsko Dąbrow

Państwo istnieje teoretycznie

To kompromitacja ministra spraw wewnętrznych, kompromitacja prezesa Narodowego Banku Polskiego, kompromitacja polskich elit. Kompromitująca jest też reakcja premiera.

Minister spraw wewnętrznych rządu Donalda Tuska został nagrany podczas nieoficjalnej rozmowy przy wódeczce z prezesem Narodowego Banku Polskiego. Rozmawiali dość swobodnie, nadużywając wulgaryzmów, o bardzo ważnych sprawach państwowych. Część establishmentu z premierem na czele usiłuje wmawiać opinii publicznej, że nic się nie stało, że owszem, może język tej rozmowy nie przystoi takim VIP-om, ale wicie, rozumicie, to była prywatna rozmowa dwóch, za przeproszeniem, państwowców. Otóż w tej sprawie nie chodzi o język, ale o treść tych rozmów. Jeśli ktoś miał jeszcze złudzenia, że język, jakiego używają politycy myśląc, że są poza zasięgiem mikrofonów, jest mniej wulgarny niż pod nocnym sklepem monopolowym, był po prostu w błędzie.

Państwo nie istnieje
„Państwo polskie istnieje teoretycznie. Praktycznie nie istnieje” – powiedział podczas tej rozmowy szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Trudno o bardziej trafne podsumowanie całej tej historii. Oto szef resortu spraw wewnętrznych, nadzorca służb tajnych daje się podsłuchać podczas rozmowy z szefem NBP.  Prezes NBP ujawnia, że ostrzegał premiera na wiele miesięcy przed oficjalnym wybuchem afery Amber Gold, że to piramida finansowa, że będą kłopoty z firmą lotniczą OLT Express.  Ktoś tu mija się z prawdą. Albo premier, który zapewniał, że o aferze dowiedział się z mediów, albo prezesowi NBP coś się pomyliło. Nic się nie stało – powtórzycie za premierem? A ja czuję, że jestem okłamywany przez najważniejsze osoby w państwie.

Deal prezesa i ministra
Ze stenogramów można wyczytać, że szef MSW prosi prezesa NBP o wsparcie w załataniu dziury budżetowej, argumentując, że brak tej pomocy oznacza dojście do władzy PiS. Szef NBP jest gotów pohandlować w tej sprawie w zamian za zdymisjonowanie ministra finansów. Nic się nie stało? Taka jest polityczna kuchnia? W Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej jest zapisana polityczna niezależność NBP.  Art. 227 ust. 4 mówi, że: „Prezes Narodowego Banku Polskiego nie może należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej nie dającej się pogodzić z godnością jego urzędu”. I jak ten zapis się ma do politycznego handlu, mającego na celu z jednej strony dodrukowanie pieniędzy w celu zapewnienia rządzącej ekipie spokoju społecznego przed wyborami, a z drugiej uzyskanie przez niezależnego podobno prezesa NBP wpływu na obsadę stanowiska ministra finansów. Co więcej, ten deal w pewnym sensie doszedł do skutku. 4 miesiące po nagranej rozmowie Jacek Rostowski przestał być ministrem finansów, a w tym roku pod obrady rządu trafiła nowelizacja ustawy o NBP,  której  chciał Belka. Trudno uwierzyć, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego.

Nowak i Parafianowicz
Drugi ze stenogramów nagrań z VIP-roomu restauracji „Sowa i Przyjaciele” to zapis rozmowy Sławomira Nowaka, byłego ministra transportu w rządzie Donalda Tuska, z byłym wiceministrem finansów w tym rządzie, a obecnie wiceprezesem spółki Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo Andrzejem Parafianowiczem. Nowak radzi się Parafianowicza, który do niedawna nadzorował skarbówkę, jak uniknąć kłopotów związanych z kontrolą skarbową u jego żony. Bez wchodzenia w szczegóły z tej rozmowy wynika, że obaj ci panowie nie widzą przeszkód, aby w prywatnych sprawach wykorzystywać swoje  byłe co prawda, ale jednak stanowiska w rządzie i znajomości. Krótko mówiąc, ci panowie już są „posprzątani” ze świecznika. Tu nawet ich były przełożony Donlad Tusk nie ma wątpliwości.

Kto rządzi w naszym kraju?
Ale w tej historii ze stenogramów Nowak i Parafianowicz jawią się jako drobni geszefciarze. Najważniejsza jest rozmowa ministra Sienkiewicza z prezesem Belką. To kompromitacja obu panów i niestety również instytucji, które reprezentują. Nie spodziewam się, że honorowo popełnią sepuku lub strzelą sobie w łeb. Nie spodziewam się nawet, że podadzą się do dymisji. Ale bardzo chciałbym wiedzieć, kto tak naprawdę rządzi w naszym kraju. Teoretycznie władzę dzierży Naród poprzez swoich przedstawicieli, ale blokowanie przez Sejm kolejnych obywatelskich inicjatyw referendalnych już dawno pokazało, że to tylko teoria. Praktyka pokazała, że nawet ci, którzy tę władzę tytularnie pełnią, też mogą być tylko figurantami. Są nagrania, którymi można ich szantażować, można skompromitować. Donald Tusk chwycił po sprawdzoną podczas kolejnych afer broń. Powtarza, że nic się nie stało. Stało się. Oto na naszych oczach nieznany ktoś udowadnia nam, że państwo polskie, że jego najważniejsze instytucje to, cytując ministra, „chuj, dupa i kamieni kupa”. I choć nie chcę w to wierzyć, to nie mam argumentów, aby temu zaprzeczyć.

Stefan Woźnicki

 

Dodaj komentarz