Solidar Śląsko Dąbrow

Ogórkowa demokracja

Nie ma nic bardziej zbawiennego dla higieny psychicznej przeciętnego odbiorcy mediów, niż sezon ogórkowy. W tym błogosławionym okresie między końcem czerwca i początkiem września człowiek wreszcie może nieco odetchnąć, podleczyć skołatane nerwy, złapać dystans do tego, czym przez pozostałą część roku karmią go ze szklanego ekranu. Zamiast relacjonowania sejowo-pratyjnej młócki opaleni prezenterzy tłumaczą nam, że w lecie w odróżnieniu od zimy zazwyczaj jest gorąco lub, że ciąża nawet w przypadku królewskich rodów trwa 9 miesięcy i zazwyczaj kończy się porodem. Lekko, łatwo, przyjemnie, w sam raz na przegrzaną w słońcu mózgownicę.

Jako że royal baby może się urodzić tylko raz, a o upałach powiedziano już wszystko, co tylko było możliwe, aby wypełnić kilkanaście minut wieczornego dziennika, trzeba jeszcze kilka niusów wymyślić, ale takich, żeby pasowały do reszty.
W mijającym tygodniu hitem ogórkowych serwisów informacyjnych był hamburger z probówki za ćwierć miliona euro. Holenderscy naukowcy po ponad rocznych badaniach wyprodukowali kotlet z komórek macierzystych. Powstał on z 20 tys. tys. cienkich pasków sztucznie wytworzonej tkanki mięśniowej krowy. W poniedziałkowe popołudnie ów wyrób mięsopodobny został uroczyście skonsumowany na oczach milionów telewidzów i internautów.

Biedny Holender przeżuwając owe paskudztwo, nie wiedział, że jego poświęcenie jest daremne. Nikt mu nie powiedział, że 800 km od Amsterdamu leży kraj, w którym sztuka zastępowania substytutami wszystkiego co się da jest o lata świetlne przed jego kotletami, a mieszkańcy tego kraju konsumują te wszystkie świństwa nie zdając sobie sprawy, że zamiast oryginalnego produktu dostają tandetną podróbkę.

I nie chodzi tutaj wyłącznie o parówki z pięcioprocentową zawartością mięsa, pasztet w którym mięsa nie ma wcale, czy o inne rarytasy serwowane w sklepach z owadem umieszczonym nad automatycznie rozsuwanymi drzwiami. Podróbek, substytutów i różnego rodzaju tańszych zamienników jest u nas znacznie więcej i to nie tylko w sferze dóbr konsumpcyjnych. Mamy substytut budżetu, który co roku trzeba nowelizować. Mamy podróbkę skoku cywilizacyjnego, z nikomu do niczego niepotrzebnymi stadionami, i najdroższymi na świecie autostradami, za to bez porządnej sieci przedszkoli i żłobków. Mamy zamiennik demokracji bezpośredniej, w której władza formalnie należy do narodu, ale od 20 lat nie udało się przeprowadzić ani jednego referendum z inicjatywy obywateli.

Mamy wreszcie imitację praw pracowniczych. W ubiegłym tygodniu prezydent Komorowski podpisał nowelizację Kodeksu pracy, która z pracowników zrobi pańszczyźnianych chłopów. Żeby podróbka się sprzedała trzeba ją ładnie opakować. Więc rządzący bredzili o „elastycznym czasie pracy”, „godzeniu kariery zawodowej z rodzicielstwem”, „efektywnym gospodarowaniu zasobami ludzkimi”. Nikt nawet nie pisnął, że tak naprawdę chodzi wyłącznie o 10 mld zł, które dotychczas pracodawcy co roku płacili ludziom za pracę w godzinach nadliczbowych. Ogórkowi politycy przemilczeli, bo mają wakacje. Ogórkowe media od Kodeksu pracy wolały pokazać faceta zjadającego kotleta.
trzeci z czwartą:)

Dodaj komentarz