Solidar Śląsko Dąbrow

Obywatele powinni kontrolować każdą władzę

Mimo że według sondaży zdecydowana większość Polaków nie zgadza się na wydłużenie wieku emerytalnego, przeciwko rządowej ustawie protestowała w zasadzie jedynie Solidarność. Z czego wynika taka bierność polskiego społeczeństwa?

W mojej ocenie, to potwierdzają też badania, wynika to głównie z przekonania, że społeczeństwo nie ma jakiegokolwiek wpływu na decyzje podejmowane przez władzę. Większość społeczeństwa jest przekonana, że rządzący zrobią to, co będą chcieli; a więc nie warto protestować. Przekonanie, jakie w latach 80. było w społeczeństwie minęło. Pamiętam, bo sama w tym uczestniczyłam, gdy  ludzie spontanicznie się organizowali, współpracowali, a przede wszystkim żywo interesowali się życiem publicznym. To niestety minęło; ludzie zamknęli się we własnych domach i rodzinach. Nie chcą i nie uczestniczą w życiu publicznym, bo wiedzą, że na nic, co dotyczy spraw publicznych, nie mają wpływu.

Dlaczego tak się stało?

Przyczyn jest kilka. Po części wynika to z postępującej globalizacji. Mam nadzieję, że postępy nie posuną się już dalej, bo społeczeństwa odrzucą te procesy z przekonania, że niszczą one ich życie, rodziny, wspólnoty, społeczne więzi i wartości. Mamy też własne, rodzime przyczyny wynikające ze sposobu, w jaki budowaliśmy w Polsce demokrację. Otóż budowa ustroju demokratycznego, kształtowanie tego, co nazywamy postawami obywatelskimi niewiele zmieniła się od czasów tzw. realnego socjalizmu. Budowaliśmy społeczeństwo obywatelskie „od góry”. Tworzyliśmy „infrastrukturę”, instytucje finansujące organizacje i ruchy obywatelskie ze środków publicznych przez rząd i samorząd. Organizacje społeczeństwa obywatelskiego nazwaliśmy „trzecim sektorem” lub organizacjami pozarządowymi. Krotko mówiąc zamiast tworzenia warunków do spontanicznej działalności obywatelskiej, do uczestnictwa obywateli, stworzono biurokrację, procedury i nieuchronną przy tym  korupcję i nepotyzm.

Taki stan rzeczy wynika w dużej mierze ze złego prawa…

Bardzo szkodliwa dla rozwoju demokracji i aktywności obywatelskiej jest ustawa o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. Niszczy ona spontaniczną działalność obywateli, ochotnicze, dobrowolne zaangażowanie, postawy współodpowiedzialności obywateli za sprawy publiczne. Organizacje społeczne w myśl tej ustawy mogą zastępować rząd czy samorząd  w wypełnianiu ich zadań i powinności. A to nie jest rolą obywateli. Rolą obywateli jest przede wszystkim kontrolowanie władzy publicznej. Tego zaś ustawa nie przewiduje. Los tych, którzy chcieliby sprawować obywatelską kontrolę nad władzą jest marny. Każdy wie, że władzą nie można zadzierać, bo to się źle kończy.

Problem chyba w tym, że społeczeństwo nie bardzo garnie się do sprawowania funkcji kontrolnej wobec władzy, co widać chociażby po frekwencji w kolejnych wyborach…

Do wyborów prezydenckich chodzi jeszcze nieco więcej niż połowa Polaków, do wyborów parlamentarnych czterdzieści kilka proc., a do wyborów samorządowych, które dotyczą spraw najbliższych obywatelom, chodzi zaledwie około 25-35 proc., w zależności od miejscowości. To nie jest przypadek. Ludzie po prostu nie wierzą, że ich głos ma jakiekolwiek znaczenie w państwie, czy  w gminie. Jeżeli dochodzi do sytuacji takich, jak przy ostatnich wyborach samorządowych w Warszawie, gdy w bagażniku policjanta znaleziono worek z głosami wyborców, a potem stwierdzono, że nic się nie stało, że nie miało to żadnego wpływu na wynik głosowania, to nie dziwię się, że mamy tak niską frekwencję. Czy mamy takie i inne zdarzenia traktować tak, jak w piosence: „Polacy nic się nie stało”!

To, że nikt nie ponosi konsekwencji za nadużycia, działa na społeczeństwo demobilizująco?

Nasze drogi są kilkakrotnie droższe, niż drogi budowane w górzystych terenach na południu Europy. Firma z Dolnego Śląska, która zgłasza się do budowy autostrady i minister polskiego rządu zapewnia publicznie, że jest absolutnie sprawdzona, a potem firma ta bierze kilkaset milionów złotych i od razu bankrutuje. I nikt za to nie zostaje pociągnięty do odpowiedzialności. Minister dalej uśmiecha się do kamery. A taki cwaniacki numer rujnuje kilkanaście firm, setki robotników i ich rodziny, którym przez miesiące nie wypłaca się wynagrodzenia. Takie właśnie sytuacje kompletnie rujnują zaufanie społeczeństwa do władzy i instytucji publicznych. Zaangażowanie obywateli w życie publiczne jest możliwe tylko wtedy, gdy ich wysiłki mają jakikolwiek skutek pozytywny. Czyli, że ktoś odpowiada na ich apele, że ktoś bierze pod uwagę ich postulaty, opinie, że ktoś chce podejmować z nimi debatę. Czy rząd chciał debatować ze związkowcami na temat wydłużenia wieku emerytalnego? Wręcz przeciwnie. Sprowadził na teren Sejmu tysiące uzbrojonych „po zęby” policjantów! A potem media jednym głosem wołały, że to „S” atakuje „szlachetnych parlamentarzystów”!

Jakie mogą być skutki tej bierności społeczeństwa?

Taka bierność, a raczej odmowa uczestnictwa w demokratycznych procedurach, mam nadzieję pozorna zgoda na „bylejakość” wszystkiego może się skończyć gwałtownym wybuchem społecznym, bo ludzie tego nie wytrzymają. Takiego stanu jesteśmy już blisko, bo nieudolne państwo zagraża swoim obywatelom, dosłownie we wszystkich dziedzinach. Ten stan „odmowy” może skończyć się też rządami dyktatora, który przejmie władzę, obiecując, że wreszcie zrobi „z nimi” porządek. W każdym przypadku skończy się to musi wielkim chaosem! A po nim bardzo trudno będzie ustanowić taki ład, jaki powinien panować w cywilizowanym europejskim kraju.

Z prof. Józefiną Hrynkiewicz, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, rozmawiał Łukasz Karczmarzyk.

Dodaj komentarz