Solidar Śląsko Dąbrow

Obawy o wodę w kranach

Pogorszenie jakości wody pitnej, fala awaria sieci wodociągowo-kanalizacyjnych, upadłość spółek zarządzających tą infrastrukturą i masowe zwolnienia pracowników przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych. Takie mogą być skutki działań Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, czyli centralizacji zarządzania samorządowymi spółkami – ostrzegają związkowcy z Regionalnej Sekcji Pracowników Wodociągów i Kanalizacji NSZZ „Solidarność” w Katowicach.

PGW Wody Polskie jest centralnym organem zatwierdzającym taryfowe ceny i stawki opłat za dostarczanie wody. – Po pierwsze nasz zdecydowany sprzeciw budzi obstrukcyjny sposób zatwierdzenia wniosków taryfowych. W praktyce wygląda to tak, że zarządy naszych przedsiębiorstw wysyłają wniosek, po jakimś czasie dostają wezwanie do uzupełnia 30 punktów. Uzupełniają, wysyłają i otrzymują kolejne wyzwanie do uzupełnienia innych punktów, kończą się terminy i trzeba pisać następny wniosek – mówi Andrzej Dudzik, szef „S” w Miejskim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji w Jaworznie, a zarazem przewodniczący RSPWiK.

– Ciuciubabka z tymi punktami do uzupełnienia i terminami to tylko przedsmak. Tu nie chodzi tylko o kwestie biurokratyczne. Wody Polskie w uwagach, które wnoszą do wniosków taryfowych, wskazują wprost, że np. należy optymalizować koszty firmy poprzez zatrudnianie na minimalnym wynagrodzeniu, a nawet sugerują, że należy renegocjować umowy z pracownikami i ciąć wynagrodzenia. Co do wniosku taryfowego ma płaca minimalna? Co to ma być? To są działania nie do przyjęcia! – dodaje Andrzej Dudzik.

Wcześniej o cenach za wodę i ścieki decydowały samorządy i regulowały to, patrząc na koszty firmy. Scentralizowane ustalanie taryf miało zapobiec zawyżaniu opłat za te usługi komunalne. – W teorii nie wyglądało źle, w praktyce porażka. Nieoficjalnie słyszmy, że wnioski o wzrost taryfy o 10 proc. i więcej od razu pójdą do kosza. Nie wiem, skąd ta granica i jakie ma uzasadnienie. Jeśli przedsiębiorstwo złoży wniosek o łączny wzrost taryf na wodę i kanalizację o 15 proc., to przełoży się to na zwiększenie opłat o 2 zł, 3 zł do 5 zł miesięcznie na osobę. Dla miesięcznego budżetu gospodarstwa domowego to naprawdę nie jest zabójczy wzrost, z kolei w skali przedsiębiorstwa może to dawać sumę kluczową dla być, albo nie być spółki – mówi szef Regionalnej Sekcji Pracowników Wodociągów i Kanalizacji.

Andrzej Dudzik podkreśla, że wnioski o wzrost taryf to nie jest „widzimisię” przedsiębiorstw, tylko skutek sytuacji na rynku. – Wody Polskie żyją w jakiejś alternatywnej rzeczywistości. Taryfy są zatwierdzane raz na trzy lata. Już to powinno dać do myślenia. Przecież wiadomo, jak wyglądała gospodarka i wskaźnik inflacji trzy lata temu, a jak wygląda to teraz. Wszystkich dotykają skutki ogromnej inflacji, więc wszyscy podnoszą ceny. Np. nasze rachunki za energię w tym roku będą wyższe co najmniej dwu-, a nawet trzykrotnie. Tymczasem regulator proponuje, powołując się na prognozy finansowe rządu z sierpnia ubiegłego roku, abyśmy we wnioskach taryfowych uwzględniali wzrost cen energii o maksymalnie o 3,3 proc. w tym roku, a w 2023 r. o 3 proc. Tu naprawdę brakuje słów – dodaje przewodniczący.

W ocenie związkowców coraz bardziej realny staje się scenariusz, że część spółek będzie postawiona w stan upadłości. – Ucierpią wszyscy. I mieszkańcy korzystający z naszych usług, i pracownicy. Zbyt niskie taryfy przełożą się na wynagrodzenia, nie będziemy mieli na inwestycje, na remonty, a to z kolei może się skończyć pogorszeniem jakości wody, która trafia do naszych odbiorców – mówi Andrzej Dudzik.

2 czerwca przewodniczący 17 organizacji związkowych zrzeszonych w Regionalnej Sekcji Pracowników Wodociągów i Kanalizacji NSZZ „Solidarność” w Katowicach zdecydowali, że zwrócą się o pilną interwencję do wiceministra infrastruktury Marka Gróbarczyka, który nadzoruje pracę PGW Wody Polskie.

ny