Solidar Śląsko Dąbrow

Niepokojący wzrost importu stali do Polski

W Polsce rośnie popyt na wyroby stalowe, ale w znacznej części jest on zaspokajany przez produkty sprowadzane z zagranicy. Dane Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej za pierwsze półrocze pokazały zwiększenie importu o 23 proc.

– Udział importu wyrobów stalowych w zużyciu jawnym od stycznia do czerwca wyniósł aż 68 proc. To powinno niepokoić producentów, ponieważ w tym samym okresie eksport spadł o 5 proc. – mówi Kazimierz Kowalski, dyrektor Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej. Jak wynika ze statystyk HIPH, wskaźnik udziału importu w zużyciu jawnym dla wyrobów długich wyniósł 49 proc., wyrobów płaskich – 83 proc. i rur – 55 proc.

Królują Niemcy
W pierwszym półroczu do Polski sprowadzono aż 4,794 mln ton stali, w tym 1,13 mln ton wyrobów długich i nieco ponad 3 mln ton wyrobów płaskich. Największym importerem zarówno prętów zbrojeniowych, jak i łącznie wyrobów długich były Niemcy. Sporym zaskoczeniem jest fakt, że na drugim miejscu w imporcie prętów zbrojeniowych znalazła się Mołdawia, z której do tej pory ten towar był sprowadzany do Polski w niewielkich ilościach. Wzrósł także import prętów z Białorusi, Słowacji i Węgier.

Znaczącymi eksporterami do Polski wyrobów długich, oprócz Niemiec są: Czechy, Mołdawia, Ukraina oraz Białoruś. Jak podkreślają eksperci z HIPH, importu z takich państw jak Mołdawia czy Ukraina nie należy lekceważyć. W ciągu sześciu miesięcy do Polski wjechało 80 tys. ton wyrobów długich z Mołdawii, czyli mniej więcej tyle, ile w ciągu miesiąca może wyprodukować jedna z polskich hut.

Nierówna konkurencja
Kazimierz Kowalski zwraca uwagę, że taka sytuacja ma miejsce w momencie, gdy w Polsce produkcja stali wzrosła o 3 proc. Mogłoby się więc wydawać, że dla producentów działających na naszym rynku koniunktura nie jest najgorsza. – Problem stanowią niskie ceny sprowadzanych wyrobów, z którymi trudno jest konkurować – zaznacza dyrektor HIPH.

Konkurencyjne ceny importowanych produktów są wynikiem niższych kosztów energii elektrycznej zarówno w państwach UE, które wspierają rodzimy przemysł, jak i na wschodzie Europy, gdzie energia jest znacznie tańsza i nie obowiązują zapisy pakietu klimatyczno-energetycznego. – Mamy najdroższą energię w Europie. To wynika z obciążenia ceny energii czarnej różnego rodzaju kosztami dodatkowymi, podatkami i parapodatkami, np. związanymi ze wspieraniem produkcji energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych. Przykładowo podatek akcyzowy w Polsce wynosi 20 zł/MWh a w większości państw UE 1 euro, 50 eurocentów lub w ogóle nie jest stosowany. W innych krajach europejskich przemysł energochłonny jest wspierany przez państwo, korzysta z różnego rodzaju ulg – zaznacza Kazimierz Kowalski.

– To są kraje, które z jednej strony głośno popierają politykę energetyczną UE, a z drugiej, po cichu pomagają własnym firmom – dodaje Jerzy Goiński, przewodniczący Solidarności w ArcelorMittal Poland. Jego zdaniem obecną sytuację można porównać do tej z 2007 i 2008 roku. Wówczas ze względu na kryzys gospodarczy produkcja wyrobów stalowych w Polsce malała, moce produkcyjne były wykorzystane tylko w 40 proc., a import produktów ze stali wzrastał. – W Polsce spadała produkcja, ale rosły koszty energii, w krajach zachodniej Europy rosła produkcja, ale koszty energii nie zwiększały się – przypomina Jerzy Goiński.

Powtórka z górnictwa?
Podkreśla, że w hutnictwie może powtórzyć się ten sam czarny scenariusz, z jakim boryka się górnictwo. – Rynek zostanie zalany importowanymi wyrobami, a my będziemy mieli problemy ze sprzedażą swoich – mówi przewodniczący Solidarności w AMP. Jego zdaniem część sprowadzanych wyrobów, zwłaszcza ze Wschodu, mimo konkurencyjnej ceny powinno przegrywać jakością. Przewodniczący Solidarności w AMP przypomina, że problemami branż energochłonnych już wiele miesięcy temu miał się zająć specjalny zespół rządowy, ale do tej pory nie widać jakichkolwiek efektów jego pracy.

Agnieszka Konieczny

źródło foto:wikipedia.org/Theirrulez
 

Dodaj komentarz