Solidar Śląsko Dąbrow

Nie trzeba cudu, by ograniczyć bezrobocie

Czy istnieją skuteczne metody, które mogłyby zahamować wysokie bezrobocie?
– Najlepszym przykładem, że takie metody istnieją, są Niemcy, gdzie w okresie recesji stopa bezrobocia wynosi tylko 5,6 proc. Jednak tam dużą wagę przywiązuje się do polityki tworzenia miejsc pracy i przeciwdziałania bezrobociu. A ona zależy od woli polityków. Nie można zwalczyć bezrobocia, gdy nie jest to priorytetem dla rządu oraz elit politycznych i gospodarczych.

A jakie Pan proponuje rozwiązania dla ograniczenia bezrobocia?
– Dla potrzeb Sejmu opracowałem bardzo realistyczną i praktyczną strategię, dotyczącą utworzenia 2 mln miejsc pracy w ciągu najbliższych 5 lat, bo w tym okresie tylu absolwentów szkół pojawi się na rynku zatrudnienia. Nie ma w niej żadnych cudów, tylko proste rozwiązania, polegające na wykorzystaniu dwóch rezerw finansowych, w dodatku nie pochodzących z budżetu państwa. Nie jest prawdą, że w Polsce nie ma kapitału. Z danych wynika, że przedsiębiorcy, wbrew temu co się mówi, uzyskują ogromne zyski. Na ich kontach znajduje się blisko 200 mld zł, które nie pracują, nie tworzą miejsc pracy. To są tylko kapitałowe inwestycje w formie depozytów lub obligacji. Można by ich zachęcić do inwestowania w realne przedsięwzięcia poprzez motywacje w postaci ulg inwestycyjnych. Znane są przykłady krajów, gdzie dzięki ulgom inwestycje podwoiły się i powstało wiele nowych miejsc pracy. Druga potężna rezerwa to środki z Funduszu Pracy tworzonego ze składek pracodawców, które rząd zablokował w 2011 roku. Szacuje się, że na skutek tej blokady fundusz pod koniec 2012 roku zgromadzi ponad 7 mld zł. Dodatkowo na koncie Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych rezerwa wyniesie około 3 mld zł. Moim zdaniem, te rezerwy należałoby racjonalnie wykorzystać na aktywizację bezrobotnych, ale decyzja o ich uruchomieniu należy do rządu. Wtedy mielibyśmy nawet o blisko pół miliona mniej bezrobotnych Polaków.

Czy ta strategia zainteresowała partię rządzącą? A przy okazji, jak Pan ocenia dotychczasowe interwencje rządu mające na celu ograniczanie bezrobocia?
– Ze wszystkich ugrupowań politycznych moją koncepcję kupiło tylko PiS. Bardzo zdziwiło mnie, że premier Tusk w swoim drugim expose w ogóle nie wspomniał o możliwości uruchomienia środków z Funduszu Pracy, co w sytuacji recesji jest rozwiązaniem wykorzystywanym przez wiele krajów. Na ten temat w rządowym programie nie ma ani słowa. Na aktywizację bezrobotnych rząd uruchomił w drugim półroczu 2012 roku tylko pół miliona zł z Funduszu Pracy. To bardzo mało.

Prócz drastycznego wzrostu bezrobocia, czym jeszcze mogą skutkować zaniedbania rządu w zakresie polityki tworzenia miejsc pracy?
– Istnieje poważne zagrożenie, że z Polski wyemigrują młodzi, wykształceni ludzie z ostatniej wielkiej fali absolwentów szkól wyższych i zawodowych. To będzie ogromna strata. Wykorzystanie ich to również ogromna szansa dla Polski. Można bardzo krytykować sposób kształcenia w naszym kraju, ale ci ludzie stanowią potężny kapitał intelektualny, który mógłby się przyczynić do wzrostu gospodarczego kraju i poprawy warunków życia.

Ale, by wykorzystać ich potencjał, najpierw należałoby pokonać niechęć do zatrudniania młodych ze względu na ich brak doświadczenia. Okazuje się jednak, że doświadczenie zawodowe bezrobotnych w wieku 50+ również nie satysfakcjonuje pracodawców.
– Należałoby postawić pytanie, dlaczego pracodawcy mogą w ten sposób wybierać, różnie podchodzić do grup wiekowych i zawodowych? Faktem jest, że wielu młodych swoje bezrobocie zawdzięcza systemowi edukacji, który nie jest dostosowany do potrzeb rynku pracy. To jest łatwe do zmiany, ale tu też potrzebna jest dobra wola rządu i samorządów, mających wpływ na kierunki kształcenia. W rezultacie młodzi są za młodzi do pracy, bo nie mają odpowiedniej wiedzy i doświadczenia, a starsi nie mają takiego wykształcenia jak trzeba. Polski rynek pracy jest jak totolotek. Tym bardziej, że obecnie na tym rynku na jedną ofertę przypada aż 37 bezrobotnych.

Sytuacja jest paradoksalna, bo urzędy pracy informują o wyrejestrowywaniu bezrobotnych z powodu nieprzyjmowania przez nich ofert zatrudnienia. Ich wymagania są zbyt wysokie?
– To oferty pracy są bardzo ubogie, na poziomie minimalnego wynagrodzenia. Z takiej pensji nie sposób utrzymać rodziny. Zgodnie z Europejską Kartą Społeczną pensja powinna wystarczać na godziwe utrzymanie. Ale dopóki rząd nie zadba o poprawę sytuacji na rynku pracy, to pracodawcy będą nadal swobodnie określać wysokość wynagrodzeń i kształtować politykę zatrudnienia.

Czy w Polsce bezrobocie stało się już chorobą?
– To choroba współczesnej gospodarki, ale z pewnością uleczalna, na co wskazują przykłady krajów dotkniętych recesją, w których dzięki prowadzonej polityce bezrobocie jest bardzo niskie.

Z profesorem ekonomii Mieczysławem Kabajem z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych w Warszawie rozmawiała Beata Gajdziszewska


Dodaj komentarz