Solidar Śląsko Dąbrow

Nie mogę zostawić ludzi samych

Co dziś pozostało po przedsiębiorstwie Hydrobudowa Polska, które było wykonawcą trzech stadionów na Euro 2012, budowało przed mistrzostwami drogi krajowe, a w lipcu niespodziewanie ogłosiło upadłość?
– Jeszcze w maju trudno byłoby mi uwierzyć w ewentualną likwidację Hydrobudowy, a w tej chwili po spółce nie pozostało już nic. To totalny bankrut. O jej upadku zdecydowały przede wszystkim niedoszacowane kontrakty. Zarząd najwyraźniej lekceważył twarde prawa ekonomii. Jedyne co zostało po Hydrobudowie to zaległości w wypłatach wynagrodzeń, wyczyszczona przez pracodawcę kasa zapomogowa, brak pieniędzy zgromadzonych na funduszu socjalnym oraz nieprzelane na konto zakładowej Solidarności składki naszych członków. W tej sprawie zamierzamy złożyć pozew do prokuratury. Czekamy też na wyniki przeprowadzanej na nasz wniosek kontroli Państwowej Inspekcji Pracy w sprawie funduszu socjalnego w spółce.

Ilu pracowników zatrudniała Hydrobudowa, co się z nimi stało?
– W firmie zatrudnionych było 1200 pracowników. Tysiąc z nich otrzymało wypowiedzenia. Przed zwolnieniami uratowało się około 200 pracowników ze Śląska, którzy na szczęście w 2010 roku przejęci zostali przez wyodrębnioną z Hydrobudowy tyską spółkę Miko-Tech. Ci, którzy są na wypowiedzeniach, wciąż oczekują na swoje wypłaty za sierpień i za trzy tygodnie września. Po uprawomocnieniu się syndyka dostaliśmy pensje tylko za tydzień września. W centrali spółki w Poznaniu poinformowano mnie, że wkrótce załoga może spodziewać się pieniędzy za październik. Zaznaczono jednak, że dostaniemy tylko po 2 tys. zł, bo więcej syndyk nie ma. A wypłaty za sierpień i wrzesień podobno otrzymamy z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Syndyk poinformował nas też, że fundusz wypłaci nam kodeksowe odprawy.

Jak w tej sytuacji funkcjonuje zakładowa Solidarność?
– Z blisko 200 związkowców pozostało nas tylko 38. Byłem pierwszym, z którym firma rozwiązała stosunek pracy, żebym im nie mącił. W moim wypowiedzeniu są nieścisłości, więc odwołałem się do sądu pracy. Wiadomo, że do pracy nie zostanę przywrócony, bo mojego zakładu już nie ma, ale dla mnie jest oczywiste, że muszę pilnować związkowych spraw. Dopóki ludzie mi ufają, to będę związkowcem. Nie mogę ich przecież zostawić samych. Jestem chyba jedyną osobą w firmie, która odbiera telefony. Mam ich dziennie 30-40. Nikogo nie pytam, czy należy do związku. W takiej sytuacji każdemu trzeba pomagać.

Z Henrykiem Stypką, przewodniczącym Solidarności w Hydrobudowie Polska rozmawiała Beata Gajdziszewska

źródło foto: wikipedia
autor:Harvard


Dodaj komentarz