Solidar Śląsko Dąbrow

Nie dać się bić w pysk

Zamierzałem na urlopie wypocząć i momentami to się udawało. Niestety, mój kilkuletni synek postanowił śledzić igrzyska. Na początku często płakał. Tłumaczyłem, że porażki się zdarzają, że życie Polaków to nie jest pasmo porażek, że są jeszcze szanse, że trzeba trzymać kciuki. Dzieciak głodny sukcesu biało-czerwonych kibicował nawet polskiemu Chińczykowi. Ten jednak był już na tyle spolonizowany, że przegrał z hiszpańskim Chińczykiem.

Pewnego dnia młody przybiegł rozemocjonowany. Krzyczał, że Polak wygrał. Sprawdziłem, niestety. Ciężko było wytłumaczyć, że to finał B, że wygrał 9. miejsce i żadnego medalu nie dostanie. Doszło do tego, że maluch pytał, który kraj jest bliżej Polski, bo on temu bliższemu będzie kibicował. I trzeba było tłumaczyć, że powinien trzymać się zasad i nie należy koniunkturalnie zmieniać barw. Można z powodu braku Polaków w danej konkurencji kibicować sąsiadom, ale trzeba pamiętać, że, jak to w życiu często bywa, dalsi sąsiedzi są nam bliżsi, a bliscy dalsi. Po minie widziałem, że nie rozumie. Jeszcze. I dobrze, że chłopak też jeszcze gazet nie czyta, bo nie wiem, jakbym mu wytłumaczył, kto to jest ministra Mucha i dlaczego wypłaca nagrody takim różnym paniom i panom, którzy m.in. przyczynili się do tego, że on płakał po kolejnych porażkach.

Jak podał Fakt, do końca lipca prawie wszyscy urzędnicy resortu sportu otrzymali nagrody finansowe, średnio po 2 tys. zł, w sumie 370 tys. zł. Do końca roku jeszcze trochę zostało, więc pewnie pula wzrośnie. Co więcej, ministerstwo planuje wypłacić nagrody działaczom sportowym. Zamierza przeznaczyć na to 4 mln zł.

Dobrze, że dziecko nie wie, skąd tę forsę pani ministra ma. Bo gdyby się dowiedziało, że są to pieniążki tatusia i mamusi, które razem z innymi mamusiami i tatusiami płacą na to, aby „żyło się lepiej”, to uznałoby rodzicieli za skończonych kretynów. Z jednej strony gadają, że te słodycze są za drogie, że nie będą wyrzucać pieniędzy na taką drogą zabawkę, że na rower trzeba jeszcze trochę poodkładać, a z drugiej strony wywalają pieniądze na jakieś panie i jakichś panów, którzy tak pracują, że płakać się chce. – To chcecie, żebym płakał? – zapytałby się pewnie młody. – Ależ nie synku – brzmiałaby odpowiedź. – To dlaczego ? – dopytywałby się dalej. I byłbym w kropce. Musiałbym powiedzieć, że wszyscy składamy się dla dobra wspólnego, aby pan doktor leczył rodziców, ciebie, babcie i dziadka, policjant ochronił przed złodziejem, abyś mógł uczyć się w szkole z innymi dziećmi itd., lecz niestety część tych pieniędzy trafia do złych ludzi. Ale taka odpowiedź wywołałby serię kolejnych pytań: A dlaczego? Czemu policjanci nie założą kajdanek tym złym ludziom? Itd… Musiałbym odpowiadać, że są tzw. wybory co cztery lata i dają szansę, żeby tych złych ludzi wyrzucić z boiska. Musiałbym tłumaczyć, co to jest demokracja, ale wyobrażacie sobie, jaką wywołałoby to lawinę „dlaczego”.

Pewnie już niedługo przyjdzie mi tę lekcję wychowania obywatelskiego z dzieckiem rozpocząć. Pewnie będzie dużo gadania, choć koniec końców wszystkie te lekcje sprowadzają się do jednej prostej prawdy, że w życiu obywatelskim, podobnie jak w sporcie, masz tylko jedną alternatywę – albo będziesz walczył, albo będą ci bezkarnie obijać pysk.

Jeden z Drugą:)

Dodaj komentarz