Nic się nie stało
Wiadomo wszystko dzisiaj musi być „eko”. Żywność „eko”, samochody „eko”, ubrania – tylko „eko”. „Eko” muszą być również przedsiębiorcy. Jak się okazuje nawet najmniejsze „firemki” muszą wypełniać setki formularzy i płacić dziwaczne opłaty ekologiczne, rozliczać się z każdej zużytej żarówki czy tonera do drukarki. Jeśli np. firmowy lokal ogrzewany jest piecem, przedsiębiorca musi co pół roku przedkładać do odpowiedniego urzędu wielostronnicowe sprawozdanie, dotyczące emisji gazów do atmosfery.
Nawet ja, niżej podpisany, jestem „eko” i do roboty jeżdżę tramwajem. Niestety, jak się okazuje, jeszcze bardziej „eko” jest miejska komunikacja, przez co zamiast ekologicznie zielony zrobiłem się siny z zimna i nerwów. Otóż w nowoczesnym tramwaju typu „karlik” w walce o czystość wody, powietrza i gleby oraz bujność flory i fauny wszelakiej postanowiono zrezygnować z ogrzewania. Kiedy wyciągnąłem gazetę w celu rozpalenia jakiegoś ogniska i ogrzania zziębniętych dłoni, na pierwszej stronie zobaczyłem artykuł o protestach przeciwko ACTA i zdjęcie Miłościwie Nam Panującego Prezesa Rady Ministrów i cytat z Michała Boniego: Tusk był zły, łajał mnie. Jestem gotowy do dymisji.
Co tam nieogrzewany tramwaj. Premier to ma dopiero przechlapane. Nie dość, że w zimie pyknąć w nogę nie bardzo jest z kim, to jeszcze koledzy z własnej drużyny kłody mu pod korkotrampki rzucają i kiksują z jakimiś ACTA. Minister Boni zgodnie z duchem fair play zaproponował wystawienie siebie na listę transferową. Ze źródeł zbliżonych do premiera wiemy jednak, że premier dymisji nie przyjmie, ale za to minister Boni przez trzy następne kolejki będzie stał za karę na bramce. Z kolei rzecznik rządu Paweł Graś za tekst o tym, że strony rządowe padły nie z winy hakerów, ale przez to, że obywatele masowo ruszyli do ściągania projektów ustaw, ponoć do końca sezonu będzie trenował z Młodą Ekstraklasą.
W europejskich pucharach też coś nam nie idzie. Na ostatnim szczycie unijnym prysnęły ostatecznie marzenia premiera o grze w silnym europejskim klubie. Szczyty dotyczące przyszłości Eurolandu, a więc taka można powiedzieć unijna Liga Mistrzów, będą się odbywać bez udziału Polski. Przedstawicielom rządu nie udało się nawet przeforsować postulatu o obecności na spotkaniach bez prawa głosu. Na pocieszenie UE specjalnie dla nas i innych maluczkich zorganizowała coś na kształt pucharu Intertoto, czyli szczyty, na których debatować będziemy nad tym, co już postanowili Niemcy i Francuzi. Z szumnych słów o byciu przy europejskim stole zamiast w karcie dań z expose pozostało więc niewiele. Zamiast w ekskluzywnej restauracji jak zwykle wylądowaliśmy w barze mlecznym pod Radomiem, popijając gryczaną zsiadłym mlekiem.
Tramwajami jednak będę jeździł dalej. Prawdziwy kibic nie zostawia drużyny, kiedy powinie jej się noga. A że co chwilę trzeba śpiewać: Nic się nie stało, premierze nic się nie stało, to trudno.
Trzeci z Czwartą:)