Solidar Śląsko Dąbrow

Nauczycielom brakuje stabilizacji

W jakich nastrojach nauczyciele będą obchodzić swoje święto, co jest największym problemem polskiej szkoły?
– Od lat nie jesteśmy w stanie uzgodnić jednego ogólnonarodowego programu edukacji.
Każda ekipa, która wygrała wybory, brała się za jego reformę. Społeczne koszty takiego działania są ogromne, systematycznie pogarszała się jakość nauczania, a poprzedni rząd
PO-PSL zniszczył cały system.
 
Polską szkołę czeka kolejna reforma…
– Mamy nowy rząd, który próbuje naprawić oświatę. Obietnice wyborcze PiS w zakresie edukacji w większości pokrywają się z postulatami zgłaszanymi w ciągu ostatnich ośmiu lat przez oświatową Solidarność. Problemem jest ogromny niż demograficzny, na który będzie się nakładało wprowadzanie reformy. To budzi spore emocje w środowisku nauczycieli. Jednak to, co obserwujemy w mediach, jest histerią polityczną, która sprawia, że ludzie tracą orientację. Nie wiedzą co jest prawdą, a co nie i ulegają emocjom. Jest to zła sytuacja, nauczyciele przede wszystkim powinni zająć się nauczaniem, ale nie mają do tego warunków, bo cały czas są straszeni zmianami i tym, co się może zdarzyć.
 
Te niepokoje nie są nieuzasadnione? Minister Zalewska w jednych wypowiedziach zapewnia, że w związku z reformą żaden nauczyciel nie straci pracy, a w innych przyznaje, że ze względu na niż demograficzny zwolnienia jednak będą. Po za tym w projekcie ustawy budżetowej nie zarezerwowano dodatkowych środków na oświatę,
a tak potężnej reformy bez pieniędzy zrobić się nie da…
– Podczas rozmów ze stroną społeczną szefowa MEN zapewnia, że pieniądze w systemie są. Podkreśla, że m.in. ze względu na sześciolatki samorządy otrzymały zwiększoną subwencję
o 2 mld zł i te środki powinny wystarczyć na utrzymanie oświaty oraz na dostosowanie szkół
do nowego systemu. Z drugiej strony samorządy narzekają na brak pieniędzy. Prawda pewnie leży gdzieś pośrodku. Samorządy zawsze powiedzą, że mają za mało pieniędzy. I tutaj echem odbija się kolejna kwestia, na którą Solidarność od lat zwraca uwagę, czyli wprowadzenie standaryzacji dotyczącej m.in. liczby uczniów w klasach. Jeżeli to zrobimy, będziemy wiedzieć, ile pieniędzy samorządy rzeczywiście potrzebują na utrzymanie oświaty.
 
Minister Zalewska zapowiedziała, że zwróci się do premier Beaty Szydło o powołanie zespołu przy Ministrze Edukacji Narodowej, w którym znajdą się przedstawiciele związków zawodowych i samorządów. Może ten zespół wypracuje standardy niezbędne do prawidłowego funkcjonowania oświaty?
– W końcu przekonaliśmy minister Zalewską, że standaryzacja jest potrzebna wszystkim: rządowi, samorządom i związkom zawodowym. W tej chwili największy problem mamy w średnich i dużych samorządach, które nie bacząc na niż demograficzny, kumulują po ponad
30 dzieci w klasach. To zabiera nam miejsca pracy, nie mówiąc już o jakości edukacji.
 
10 października przeciwko reformie systemu oświaty protestował Związek Nauczycielstwa Polskiego. Minister Zalewska zapewnia, że do dialogu na temat reformy zaprosiła wszystkie związki zawodowe. ZNP nie bierze udziału w tych rozmowach?
– Niestety nie. ZNP od początku nastawiony jest konfrontacyjnie do nowego rządu. Mimo że przewodniczący tego związku Sławomir Broniarz wchodzi w skład krajowej Rady Dialog Społecznego, wszystkie rozmowy na temat edukacji prowadzi poza Radą. Postulaty zgłaszane przez ZNP mają charakter polityczny, podobnie jak porozumienia podpisane np. z KOD-em,
czy ze stowarzyszeniami, które opowiadają się za prywatyzacją oświaty. Oczywiście nauczyciele mają prawo protestować. Po takiej burzy medialnej i próbach wywołania, póki co, sztucznego chaosu, trudno się dziwić, że są zdezorientowani.
 
ZNP krytykuje założenia nowej reformy, m.in. likwidację gimnazjów. Gdy w 1999 roku tworzono te szkoły, ZNP również protestował…
– W ciągu 16-letniej historii gimnazjów ZNP przez 15 lat postulował ich zniesienie. Teraz dowiadujemy się, że ZNP opowiada się za utrzymaniem gimnazjów, co jest zaskakujące. Natomiast przewodniczący Broniarz przemilcza temat sześciolatków w szkołach, a ZNP zrobiło bardzo wiele, by dzieci sześcioletnie zostały włączone do systemu. Skrzywdziliśmy dwa roczniki sześciolatków, które zostały zmuszone do pójścia do szkoły. Jednym z orędowników obniżenia wieku szkolnego był ZNP i powinien zostać z tego rozliczony. Gdy okazało się, że 80 proc. rodziców uważa, że to był wielki błąd, przedstawiciele tego związku nabrali wody w usta.
 
Wróćmy do gimnazjów, czy naprawdę trzeba zlikwidować ten typ szkół…
– Gimnazja straciły sens w momencie, gdy większość z nich została włączona do szkół podstawowych. Już wtedy było wiadomo, że system nie zadziałał i trzeba coś z nimi zrobić.
Czy likwidacja gimnazjów rzeczywiście jest to dobrym rozwiązaniem, okaże się dopiero wówczas, gdy zobaczymy nowe podstawy programowe.
 
Oświatowa Solidarność nie obawia się reformy?
– Jesteśmy związkiem zawodowym, naszym obowiązkiem jest walczyć o miejsca i warunki pracy. To jest najważniejsze, ale dobrze, że możemy mieć wpływ także na inne kwestie.
To nie oznacza, że do reformy systemu podchodzimy bezkrytycznie i ze wszystkiego jesteśmy zadowoleni.
 
Z Ryszardem Proksą, przewodniczącym Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ Solidarność rozmawiała Agnieszka Konieczny
 

Dodaj komentarz