Nasza, własna niepodległość


103 lata temu po 123 latach zaborów Polska odzyskała niepodległość. 11 listopada 1918 roku po podpisaniu rozejmu w Compiègne zakończyła się I wojna światowa. Tego dnia Niemcy zaczęli wycofywać się z Królestwa Polskiego, a Rada Regencyjna powierzyła Józefowi Piłsudskiemu zwierzchnią władzę wojskową. Trzy dni później, 14 listopada Rada rozwiązała się, przekazując całość władzy Naczelnemu Wodzowi Wojsk Polskich.
11 listopada świętem państwowym ogłoszono dopiero w kwietniu 1937 roku. Wcześniej trwały spory o to, która data powinna być tą właściwą. Wskazywano 12 listopada, kiedy to Rada Regencyjna powierzyła Piłsudskiemu misję tworzenia rządu, albo 14 listopada, bo w tym dniu właśnie otrzymał on pełnię władzy. Część wskazywała, że Rada Regencyjna ogłosiła niepodległość Polski jeszcze w październiku. Znamienne jest, że Naczelnik Państwa i Naczelny Wódz buławę marszałkowską odebrał podczas pierwszych obchodów Święta Niepodległości 14 listopada 1920 roku. Warto dodać, że dopiero po przewrocie majowym w 1926 roku, w dniu 8 listopada marszałek Piłsudski wydał okólnik ustanawiający 11 listopada dniem wolnym dla urzędników państwowych.
Ówczesne przepychanki o datę odzyskania przez Ojczyznę niepodległości wyraźnie pokazują, że nasi przodkowie też mieli skłonność do zażartych kłótni i swarów o symbole, o daty, o miejsca na pomnikach i w podręcznikach. O konsensus było niezwykle trudno.
A gdyby wyjąć poza nawias symbole i spojrzeć na sprawę szerzej, to wyraźnie widać, że odzyskiwanie niepodległości było procesem. Część powie, że zaczął się on już podczas insurekcji kościuszkowskiej, ale całej historii nie da się opowiedzieć w kilku zdaniach. Niemniej pamiętając o listopadzie 1918 roku, dacie wskazującej, że dopiero piątemu pokoleniu Polaków udało się wyrwać spod władzy zaborczych sąsiadów – Niemców, Austriaków i Rosjan, trzeba też pamiętać, że dłużej o niepodległość bili się rodacy z Wielkopolski, a Polacy ze Śląska walczyli do lata 1921 roku. Decyzje dotyczące ostatecznego podziału Górnego Śląska pomiędzy odrodzoną Polską a Niemcami zapadły dopiero w październiku 1921 roku. Wojska polskie wkroczyły do Katowic jeszcze później, 20 czerwca 1922 roku. Przeszło 3,5 roku po pamiętnym 11 listopada. A to był dopiero początek.
Na budowę niepodległej Ojczyzny, scalanie państwa rozdartego przez trzech zaborców, trzy odmienne mentalności i sposoby funkcjonowania nasi przodkowie mieli niecałe 20 lat, niespełna jedno pokolenie. Szło im różnie. Proces ten przerwała kolejna wojna światowa, hekatomba zakończona 45 latami pobytu Ojczyzny w bloku sowieckim. W latach 80-tych i 90-tych znów ruszył proces odzyskiwania niepodległości (zdaniem niektórych zaczął się on insurekcją poznańską już w 1956 roku). A równolegle prowadzony był też bój chyba jeszcze trudniejszy, bój o suwerenność gospodarczą, o własny przemysł, o energetykę, o rozwój i modernizację.
Jedno z drugim jest ściśle związane, jedno od drugiego zależne, jedno bez drugiego nie będzie możliwe. I o tym warto pamiętać, patrząc na ostatnie wydarzenia na naszej wschodniej granicy i patrząc też na postawę naszych formalnych sojuszników zza zachodniej czy południowej granicy choćby w sprawie polityki energetycznej – głównego pola wojen współczesnych państw.
Od zakończenia drugiej wojny światowej minęły trzy pokolenia, od zakończenia pierwszej wojny światowej cztery. Pod zaborami żyły cztery pokolenia, dopiero piąte wybiło się na niepodległość. Patrząc na historię ostatnich przeszło 200 lat, pomijając już zmianę granic i powojenne wędrówki ludów, częściej byliśmy w niewoli niż wolni. I nie mówcie, że naszej winy nie było w tym absolutnie żadnej. W braku wyciągania nauki z własnych błędów potrafiliśmy być niestety zabójczo konsekwentni. Mam nadzieję, że to już faktycznie czas przeszły.
Erwin Kotowski
źródło foto: pixabay.com/CC0