Solidar Śląsko Dąbrow

Należy dzielić się zyskiem

Udział pracowników w zysku spółki to jedna z najbardziej skutecznych metod motywacyjnych, przyczynia się do większego zaangażowania załóg w pracę oraz wzrostu satysfakcji z jej wykonywania. Niestety wielu pracodawców w Polsce nie chce się dzielić z pracownikami.

Encyklopedia Zarządzania definiuje udział pracowników w zysku jako formę bonusowej partycypacji finansowej, w której pomiędzy pracowników zostaje rozdzielona pewna część dochodu przedsiębiorstwa. – To świetny element motywujący, ale z prawnego punktu widzenia nie ma obowiązku dzielenia się pracownikami zyskami firm. Ze społecznego punktu widzenia oczywistym jest, że jeżeli spółka osiąga zysk, powinni w nim partycypować również ci, którzy go wypracowali. Prawo do zysku może być zapisane w układzie zbiorowym pracy lub w tzw. pakiecie socjalnym. Jeśli tak się stanie, i np. układ zbiorowy przewiduje, że załodze należy się np. 10 proc. z zysku firmy, to wówczas pracownicy mają roszczenie o taką wypłatę – mówi dr Borys Budka z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.

Zdaniem Stanisława Kłysza, wiceprzewodniczącego Solidarności w Kompanii Węglowej, dla mądrych i odpowiedzialnych pracodawców udział pracowników w wypracowanych przez nich zyskach powinien być oczywisty. Kłysz informuje, że w tym roku po raz pierwszy w historii Kompanii, pracownicy otrzymają nagrodę z zysku. – Jest on naprawdę okazały i dlatego wystąpiliśmy do zarządu firmy o nagrody z tego tytułu dla 60-tysięcznej załogi spółki. Odpowiedź była pozytywna, mimo że tych nagród nie mamy zapisanych w żadnych porozumieniach – mówi Stanisław Kłysz, wiceprzewodniczący „S” w spółce.
Zdaniem eksperta w zakresie etyki pracy dr. Mariusza Wojewody z Uniwersytetu Śląskiego opanowanie sztuki konsensualnego rozwiązywania problemów związanych z podziałem zysków, to wyzwanie zarówno dla pracodawców, jak i pracowników. – Jeżeli w firmie działają prężne związki zawodowe, to wówczas pracownik nie jest sam. A przy założeniu wzajemnego zaufania społecznego łatwiej o ustalenia w drodze negocjacji – podkreśla dr Wojewoda.

Nagrody z zysku w postaci dodatkowej pensji po raz pierwszy od 11 lat otrzymają w maju pracownicy Huty Miasteczko Śląskie. – Przez ostatnią dekadę huta borykała się z problemami finansowymi, ale teraz udało się nam się wypracować 40 mln zł zysku. W 2009 roku zrezygnowaliśmy z zakładowego układu zbiorowego pracy dla ratowania zakładu przed upadłością. Teraz, gdy wychodzimy na prostą, prezes sam zdecydował o przyznaniu nam nagród z zysku – mówi Jan Jelonek, szef zakładowej „S”.

Ale na polskim rynku pracy umiejętność rozsądnego i odpowiedzialnego dzielenia się zyskiem z załogą należy do rzadkości. Najczęściej właściciele firm nie chcą, by pracownicy partycypowali w zyskach. W ocenie dr Mariusza Wojewody wielu pracodawcom brakuje wysokiej kompetencji społecznej. – A przecież to powinien być jeden z istotnych elementów ich wykształcenia. Umiejętności społeczne mają niezwykłe znaczenie w niwelowaniu napięć – twierdzi Mariusz Wojewoda.

Kierownictwo sieci handlowej Jysk, która w ostatnich trzech latach osiągnęła w Polsce 130 mln zł zysku netto, odpowiedzialność za podział zysków przerzuca na centralę w Danii. – Wiemy, że pracownicy Jysk w innych krajach dostają nagrody z zysków. My z tego tytułu na razie bez skutku domagamy się podwyżek naszych marnych pensji – mówi Przemysław Kowalski, przewodniczący Solidarności w sieci Jysk. Na stronie internetowej Biedronki zarząd sieci poinformował, że jej przychody za 2011 rok wzrosły o ponad 24 proc. – Z tej ogromnej kwoty każdy pracownik otrzyma tylko 1250 zł brutto nagrody. Jej wysokość nie została skonsultowana ze związkami zawodowymi. Ja i moja zastępczyni nie dostaniemy nagrody, bo zarząd stwierdził, że nie będzie sponsorował związku zawodowego. To jawna dyskryminacja – mówi Piotr Adamczak, szef „S” w Biedronce.

Związkowcy z Solidarności z Banku Śląskiego informują, że 2011 rok firma zamknęła aż 890 mln zł zysku. – Z naszych obliczeń wynika, że każdy pracownik przyniósł firmie 100 tys. zł zysku na czysto. Nagroda za to jest śmieszna. Roczne premie pracowników wzrosły tylko o 20 proc. Na ironię, co kwartał otrzymujemy dane o świetnych wynikach banku. Mamy też dostęp do informacji o zarobkach zarządu. Wynika z nich, że nasz pracodawca ma kasę, a nie klasę – komentuje Mieczysław Bielawski, szef „S” w ING Bank Śląski.

– To bardzo demotywujące, gdy profity z zysku czerpią wyłącznie zarządy spółek. To najgorsza sytuacja, którą należy rozpatrywać nie tylko w kategoriach klasy, ale też etyki pracy – uważa dr Borys Budka.
 

Dodaj komentarz