Solidar Śląsko Dąbrow

Najpierw umowa, potem praca

Od 1 września zaczęły obowiązywać przepisy nakładające na pracodawcę obowiązek podpisania z pracownikiem umowy przed dopuszczeniem go do pracy. Zmiany w prawie mają wyeliminować tzw. „syndrom pierwszej dniówki” i przyczynić się do ograniczenia szarej strefy na rynku pracy.

Zmiany dają gwarancję legalnego zatrudnienia, a co się z tym wiąże, bezpieczeństwo i komfort pracy dla pracowników. Teraz, gdy poprawia się sytuacja na rynku pracy, chcemy dbać nie tylko o jej dostępność, ale i o jakość – zaznacza Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej.

Wedle przepisów obowiązujących przed zmianami umowa musiała zostać dostarczona pracownikowi najpóźniej do końca pierwszego dnia pracy. Zapis ten pozwalał pracodawcom na odwlekanie formalności, a w przypadku kontroli na uniknięcie odpowiedzialności za zatrudnianie „na czarno”. Wystarczyło, że podczas kontroli pracodawca i pracownik oświadczyli, że pracownik rozpoczął zatrudnienie w tym dniu. Pracownicy w obawie, że stracą pracę, zazwyczaj przystawali na takie rozwiązanie, a inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy byli wówczas bezradni.

Prawo łatwe do ominięcia
Paweł jest barmanem w jednym z katowickich pubów. Choć sam ma umowę, był świadkiem opisanej powyżej sytuacji. – Na każdej zmianie pracuje u nas kilka osób. Część z nich bez żadnej umowy. To w większości studenci traktujący tę pracę jako zajęcie dorywcze, więc specjalnie nie zależy im na umowie. Kiedyś była u nas kontrola PIP i okazało się, że jedna z kelnerek nie ma umowy. Choć pracowała już kilka miesięcy, powiedziała, że jest w pracy pierwszy dzień i szybko spisała umowę z właścicielem pubu – opowiada Paweł.

Proceder zawierania przez pracodawców umów z pracownikami dopiero w dniu kontroli potwierdzają statystyki Państwowej Inspekcji Pracy. Jak wynika ze sprawozdania z działalności Inspekcji za 2015 rok, taka sytuacja zdarzyła się w ubiegłym roku 10 tys. razy w 2,5 tys. skontrolowanych zakładach pracy.

Ogrom szarej strefy
Nowe przepisy mają ograniczyć gigantyczny problem szarej strefy na polskim rynku pracy. Tylko w ubiegłym roku inspektorzy PIP wykryli przypadki nielegalnego zatrudnienia bez umowy potwierdzonej na piśmie i bez zgłoszenia pracownika do ubezpieczenia społecznego w 8 tys. firm, co stanowiło 34 proc. skontrolowanych podmiotów.

Wśród branż, które od lat niezmiennie przodują w statystykach dotyczących pracy „na czarno”, jest m.in. budownictwo. Jak podkreśla Zbigniew Majchrzak, przewodniczący Sekcji Krajowej Budownictwa NSZZ Solidarność, kontrola legalności zatrudnienia w budownictwie jest wyjątkowo trudna. – Na jednym placu budowy często pracuje kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt firm podwykonawczych. Inspektor PIP musi najpierw jechać na budowę i wylegitymować pracowników, a później do biur tych kilkunastu firm, żeby zweryfikować dokumenty dotyczące zatrudnienia tych pracowników. Nowe przepisy z pewnością ograniczą zatrudnianie „na czarno”,ale na pewno nie wyeliminują go całkowicie. Na to potrzeba przede wszystkim zmiany mentalności pracodawców, ale też części pracowników – zaznacza przewodniczący.

Mandat się opłaca
Za nielegalne zatrudnienie pracownika bez pisemnej umowy pracodawcy grozi mandat karny w wysokości od 1 do 2 tys. zł lub do 5 tys. zł w przypadku recydywy. Inspektorzy PIP mogą również złożyć wniosek o ukaranie pracodawcy do sądu. Wówczas grzywna może wynieść nawet 30 tys. zł. – Korzyści finansowe pracodawców zatrudniających nielegalnie są nieporównanie większe niż ewentualne kary za tego typu naruszenia. Pewna grupa przedsiębiorców narusza je świadomie, wliczając zapłatę niewysokiej ciągle grzywny w ryzyko prowadzonej działalności – czytamy w sprawozdaniu PIP za 2015 rok.

Wzmocnić PIP
W ocenie przewodniczącego Zbigniewa Majchrzaka skuteczną metodą na ograniczenie szarej strefy na rynku pracy powinno być przede wszystkim zwiększenie liczby inspektorów Państwowej Inspekcji Pracy. – W tej chwili jest ich tak mało, że nie są w stanie skutecznie kontrolować legalności zatrudnienia. Jeżeli nieuczciwy pracodawca ma świadomość, że ryzyko kontroli w jego firmie jest bardzo niewielkie, będzie łamał przepisy bez względu na to, czy mandat będzie wynosił kilka czy kilkadziesiąt tysięcy zł. Ważna jest nie tylko dotkliwość kary, ale przede wszystkim jej nieuchronność – zaznacza szef Sekcji Krajowej Budownictwa NSZZ Solidarność.

Łukasz Karczmarzyk
źródło foto:pixabay.com/CC0

 

Dodaj komentarz