Solidar Śląsko Dąbrow

Najdłuższe strajki stanu wojennego

33 lata temu robotnicy masowo zaprotestowali przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. Najdłuższym protestem był 14-dniowy podziemny strajk w kopalni Piast. Dziesięć dni strajkowała załoga dąbrowskiej Huty Katowice.

Strajki w kopalni Piast i w Hucie Katowice były najdłuższymi w Polsce po wprowadzeniu 13 grudnia 1981 roku stanu wojennego. Ale historycy z Oddziału IPN w Katowicach podkreślają, że tak długotrwałe protesty właśnie w tych zakładach były też ogromną porażką dla władz PRL. – Do najdłuższego strajku mogło dojść w różnych kopalniach, ale najmniej prawdopodobny wydawał się w Piaście. W 1981 roku ten zakład obchodził dopiero piątą rocznicę istnienia. Poziom integracji jego załogi wydawał się raczej słaby – ocenia Andrzej Sznajder, dyrektor IPN w Katowicach. – Z kolei w Hucie Katowice, sztandarowym zakładzie dla komunistów, od sierpnia 1980 roku rozwinął się silny ruch związkowy.

13 grudnia 1981 roku huta od razu stała się potężnym ośrodkiem oporu. Komuniści wiedzieli, że kombinat może mieć kluczowe znaczenie dla przebiegu strajków w regionie, ale nie od razu poradzili sobie z jego pacyfikacją – wyjaśnia dr Jarosław Neja z katowickiego IPN.

Strajk w hucie
Strajk w Hucie Katowice rozpoczął się rankiem 13 grudnia. Następnego dnia w całym regionie strajkowało kilkadziesiąt zakładów. Robotnicy żądali odwołania stanu wojennego oraz uwolnienia działaczy Solidarności. Z samej huty zatrzymano aż 41 osób. 14 grudnia na wielką skalę rozpoczęła się pacyfikacja strajkujących zakładów. – W hucie zlikwidowano barykady i zatrzymano około 100 osób. Ale wielu strajkujących przedostało się w głąb kombinatu, gdzie kontynuowali protest. Utworzyli Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, bo dołączyli do nich przedstawiciele załóg innych zakładów. Władza za wszelką cenę chciała przerwać strajk. Protestujący poddawani byli różnorodnej presji i namowom. Do huty skierowano bardzo poważne siły zbrojne – mówi dr Jarosław Neja. 23 grudnia, kiedy MKS zdecydował o zakończeniu protestu, a strajkujący zaczęli opuszczać hutę, milicja i wojsko przystąpiły do pacyfikacji zakładu.

Zbuntowani z Piasta
Strajk na Piaście rozpoczął się 14 grudnia 1981 roku, pod koniec pierwszej zmiany. Zainicjował go spontanicznie elektryk Stanisław Trybuś. – Wszedł na ławkę i zaapelował do kolegów, że nie mogą zgodzić się na aresztowania związkowców. Następnego dnia na poziomie 650 m pod ziemią strajkowało już ponad 2 tys. ludzi. Ponad tysiąc wytrwało w proteście do końca – mówi Andrzej Sznajder.

Na polecenie dyrekcji do strajkujących zjechało kilku członków Solidarności, by przekonać załogę do wyjazdu na powierzchnię. Na dole podjęli decyzję, że zostają. Boże Narodzenie górnicy spędzili pod ziemią. W Wigilię zjechał do nich bp Janusz Zimniak. – To był znakomicie zorganizowany strajk, mimo że po pewnym czasie górnicy przebywali niemal w absolutnych ciemnościach, bo dyrekcja odcięła dopływ prądu. Mieli obawy, że kopalnia może zostać zalana lub opanowana przez ZOMO. Z kopalni wyjechali po 14 dniach wycieńczeni, ale o własnych siłach – informuje dyrektor IPN.

Górnicy z Piasta zakończyli strajk 28 grudnia, jako ostatni w Polsce. Dalsze przebywanie w kopalni zagrażało ich zdrowiu i życiu. – Kierowaliśmy się rozsądkiem, a nie strachem. Zbuntowani ludzie się nie boją. Dziś niczego nie żałuję – przyznaje Stanisław Trybuś.

Jeszcze Polska…
Zwolnienia z pracy, aresztowania i kary więzienia dla uczestników protestów – taki był finał strajków z 1981 roku. Przywódcy strajku w Hucie Katowice oraz redaktorzy wydawanego podczas protestu Wolnego Związkowca zostali skazani na kary więzienia od 3,5 roku do 7 lat. – Przesłuchiwali mnie przez całe święta. Dostałem 5,5 roku za rzekome nawoływanie w gazecie do mordowania członków PZPR – mówi Zbigniew Kupisiewicz, ówczesny redaktor naczelny Wolnego Związkowca.

Kar od 10 do 15 lat więzienia prokurator zażądał dla przywódców strajku na Piaście. – Ale o dziwo, tu sąd był rzetelny. Uniewinnił ich z braku dowodów. Esbecy w sądzie musieli jeszcze wysłuchać, jak widzowie odśpiewali „Jeszcze Polska nie zginęła” – informuje Andrzej Sznajder.

Beata Gajdziszewska

 

Dodaj komentarz