Solidar Śląsko Dąbrow

My wam tu wszystko ładnie uregulujemy

Taka sytuacja. Rok 2044. Gdzieś w najdalszym zakątku Unii Europejskiej. Też marzec. Też zimno, a właściwie jeszcze zimniej, bo limit ogrzewania w tym miesiącu został już wykorzystany. Zwykły obywatel zostaje wyrwany ze snu przez centralny system przebudzania. Nie ma przewracania na drugi bok, dosypiania jeszcze minutkę. Wielki Brat patrzy i widzi wszystko. Lokator zwykłego mieszkania o powierzchni 2×3 m, czyli pokojo-łazienko-kuchni zasiada do śniadania. Na talerzu kromka chleba z mąki z koników polnych, smarowidło vege wielotrawowe i woda z przefiltrowanej deszczówki. Typowy bezmięsny czwartek, jeden z 340 bezmięsnych dni w roku. Pozostałe 25 dni w roku (26 w roku przestępnym) nie je się nic, aby ratować planetę i wziąć udział w unijnej loterii energetycznej. Główna wygrana to darmowe 100 KWh w następnym roku.

100 kWh? Niebotyczna liczba. Liczba marzenie. Dawno, dawno temu jeden człowiek średnio tyle energii zużywał w ciągu miesiąca. Ludzie byli kiedyś naprawdę obrzydliwie bogaci. Dawno, dawno temu, czyli jeszcze w pierwszych dwóch dekadach XXI wieku. Europejski Zielony Ład zrobił z tym porządek. Podobnie jak z mięsem, masłem, mieszkaniami na własność o powierzchni sięgającej gigantycznych 50 metrów kwadratowych i prywatnymi samochodami, które mogą przewozić nawet 5 osób. Straszliwe było wtedy rozpasanie. Ojcowie założyciele Europejskiego Zielonego Ładu ukrócili to marnotrawstwo energii. I to w prosty sposób. Usiedli i uregulowali (czyt. zakazali). Jest zielono, jest ekologiczne, jest dobrze. Co prawda hodowla szarańczy nieco wymknęła się spod unijnej kontroli (wiadomo, gdzie owady mają brukselskie dyrektywy) i z tego powodu pszenicy oraz kukurydzy mamy znacząco mniej niż w poprzednich latach, ale nie należy narzekać. Coś za coś. Albo chlebek, albo befsztyk z owada. Nie można mieć wszystkiego.

Przyznaję, że przydługi ten wstęp, ale żeby zrozumieć, jak piękny będzie ten nowy, wspaniały świat, trzeba zacząć od początku, czyli od śniadania. Tym bardziej że obiad w tradycyjnej formie przestanie istnieć, gdyż nie można marnować wody pitnej, gotując zupę. Z kolei drugie danie od śniadania będzie się różnić wyłącznie gramaturą. Po prostu to dwa razy mniejsza porcja tego samego. Zaś kolacje będą przypadać tylko raz w miesiącu, więc nie ma co strzępić języka. Jeśli idzie o inne punkty planu dnia, to też będzie panował porządek. Wiadomo, ordnung muss sein. Czyli po kolei: jazda komunikacją zbiorową do urzędu pracy, kontrola chipa, skanowanko ciała i umysłu oraz standardowa informacja od avatara w okienku, że w tym dniu (podobnie jak przez setki poprzednich) nie ma dla ciebie żadnego zajęcia, poza 6 obowiązkowymi godzinami prac społecznych przy łapaniu owadów na farmach. I standardowe przypomnienie, że Twoi pradziadowie zasuwali po 8 godzin i nie przysługiwał im gwarantowany dochód podstawowy oraz gwarantowany przydział mączki z owadów stanowiący równowartość wydatku energetycznego poniesionego na podróż do urzędu i z powrotem.

I pomyśleć, że początkiem Unii Europejskiej była Europejska Wspólnota Węgla i Stali. Art. 2 traktatu paryskiego z 1952 roku na mocy, którego powstała EWWiS, głosił, że głównym celem Wspólnoty i jej organów jest wspieranie rozwoju gospodarczego, zwiększanie zatrudnienia i wzrost standardów życiowych w państwach członkowskich poprzez tworzenie i regulowanie wspólnego rynku węgla, stali i żelaza. Niepojęte, jak daleko może spaść jabłko od jabłoni. I jak zgniłe.

Jeden z Drugą;)