Solidar Śląsko Dąbrow

My przesuwamy, czy nam przesuwają?

Wróciliśmy do normy. Po siedmiu miesiącach życia w czasie wschodnioeuropejskim nastąpił powrót do właściwego dla naszego kraju czasu, czyli środkowoeuropejskiego. W marcu znów przeflancujemy się o godzinę w drugą stronę i będziemy żyli w czasie wschodnioeuropejskim.

Od lat trwa spór o sens tych dorocznych zmian. Spór nierozstrzygnięty, ale czy nierozstrzygalny? Można by przecież próbować sprawę załatwić metodą rządzących z Platformy, czyli ogłosić, że to przesuwanie zegarków raz do przodu, raz do tyłu to wielki sukces rządzącej koalicji. Problem w tym, że już za peerelu wskazówki przesuwaliśmy ku chwale socjalistycznej ojczyzny, więc argumentacja o sukcesie rządu mimo wszystko byłaby ryzykowna. Można by zastosować metodę „na Bronka”, czyli zamknąć dyskusję jakimś błyskotliwym wywodem logicznym. Np. bardzo poważnym tonem, tonem prezydenckiej wypowiedzi „do kamer” ogłosić, że „wskazówki zegarka mają to do siebie, że można je przesunąć do przodu, albo do tyłu. Wszyscy w Europie robią to dwa razy w roku i to nas łączy”. Ale nawet jeśli 80 proc. Polaków uzna, że Bronek ich w ten sposób przekonał, sporu to nie rozstrzygnie. 20 proc. niepopierających Bronka rodaków znów będzie miało powód do kpin.

Mnie te doroczne zmiany w czasomierzach od dawna wydają się podejrzane. I nie chodzi już nawet o to, że nie potrafię w swojej dumnej łepetynie pomieścić, jakież to rozliczne korzyści przynoszą nam owe przymusowe podróże w czasie. Chodzi o to, że coraz częściej ktoś coś robi za mnie, mówiąc, że to dla mojego dobra. I rzekomo dla mojego dobra pozbawia mnie kontroli nad własnymi czasomierzami.

Pamiętam, a czasy to nieodległe, gdy człowiek sam wskazówki przesuwał. W budzikach, zegarach ściennych i ręcznych. Własnymi rękoma. Pamiętam, że zdarzali się nawet tacy pedanci, którzy wstawali w nocy, aby wskazówki przesunąć w ściśle wyznaczonym czasie z godz. 3.00 na godz. 2.00. Zmiany czasu były drażniące, ale fakt, że człowiek dokonywał ich sam, dawały poczucie, że nie jesteśmy całkowicie ubezwłasnowolnieni.

W dzisiejszych czasach sprawa już nie jest taka prosta. Są instytucje i firmy, które o nas bardzo dbają. Pilnują, abyśmy się nie pomylili. I za nas czas przesuwają. Zegarek w komórce, w komputerze czy w dekoderze za ciebie wszystko zrobi. Nawet nie zorientujesz się, że nastąpiła zmiana czasu z letniego na zimowy czy odwrotnie. Gdyby nie zegarki ręczne, zegary ścienne i inne czasomierze starszego typu, to nawet nie trzeba by ludzi informować, że jest coś takiego, jak zmiana czasu. Samo by się przestawiło i już. Ale powolutku i do tego dojdzie, krok po kroczku. Wszak ludzie cenią sobie wygodę. Pokaże się im paru celebrytów, którzy powiedzą, że oni to już od dawna wszystkie zegarki mają tak nowoczesne, że „same” przechodzą ze środkowoeuropejskiego na wschodnioeuropejski. I każdy, kto idzie z postępem ramię w ramię, wskazówka we wskazówkę, taki „system” ma. Potem można im przesunąć wskazówki o dwie godziny, albo nawet trzy, większość się nawet nie zorientuje, a każdego, kto będzie bił na alarm, że taki numer nam wycięto, ogłosi się wariatem czy oszołomem.

Dlatego nawet jeśli premier rządu będzie mamić, że to sukces, iż ktoś za mnie zmienia czas, nawet jeśli prezydent będzie snuć bajdy, iż czasy mają to do siebie, że się zmieniają, to nie uwierzę, że to dla mojego dobra. Tak jak nie wierzę przywódcom bratnich krajów UE, gdy mówią: „dobry Polak, dobry”. Bo w praktyce oznacza to tylko tyle, że owi przywódcy państw zaprzyjaźnionych są zadowoleni z poziomu naszego wytresowania.

Jeden z Drugą:)
 

Dodaj komentarz