Murzynek Bambo
Pamiętacie z podstawówki „Murzynka Bambo”? No pewnie, wszyscy pamiętają. Niestety dzieciaki, które obecnie zaczynają swoją przygodę z edukacją szkolną, nie będą miały okazji poznać tego wierszyka Juliana Tuwima. Rada Języka Polskiego orzekła, że słowa „murzyn” nie powinno się używać w szkole, mediach i administracji. Tak oto kolejna szacowna instytucja dołączyła do grona strażników absurdalnej poprawności politycznej.
Skąd wziął się pomysł, że słowo „murzyn” jest obraźliwe? Jest to prosta kalka myślowa z języka angielskiego, a ściśle rzecz ujmując, z jego amerykańskiej wersji. Jednak w USA słowo „nigger” od samego początku miało negatywny, rasistowski wydźwięk. Określenie to przez ponad 250 lat było synonimem niewolnika harującego na polu bawełny. W Polsce ani plantacji bawełny, ani niewolników nie było. W naszym języku „murzyn” pochodzi od słowa „Maur”. Maurowie byli po prostu pierwszymi czarnoskórymi ludźmi, których mieli okazje spotkać nasi przodkowie.
Na dowód tego, że słowo „murzyn” nigdy nie miało w Polsce negatywnego zabarwienia, niech posłuży przykład Władysława Franciszka Jabłonowskiego, generała brygady Legionów Polskich, uczestnika insurekcji kościuszkowskiej. Pan generał był czarnoskóry i nosił pseudonim „Murzynek”. Raczej wątpliwe, że zwracano by się w ten sposób do generała, gdyby było to określenie obraźliwe.
Oczywiście słowa „murzyn” można użyć w negatywnym kontekście. W naszym języku funkcjonuje np. wyrażenie „być sto lat za Murzynami”. Ale to np. w Niemczech mówi się „Polnische Wirtschaft” (polskie gospodarowanie), co oznacza skrajną niegospodarność. Trudno uznać to wyrażenie za pochlebne dla naszego narodu. Jednak czy to znaczy, że słowo „Polak” jest obelżywe i trzeba wykreślić je ze słownika?
Pewnie wielu ludzi powie, że takie językowe zabawy to drobnostki, którymi nie ma sensu zawracać sobie głowy. Jeśli dane słowo komuś przeszkadza, zawsze można znaleźć inne, „poprawne” określenie. Trzeba jednak pamiętać, że człowiek myśli słowami, pojęciami. Żeby o czymś pomyśleć, najpierw musimy to nazwać. Zmiana znaczenia słów, zabranianie stosowania jednych i zastępowanie ich innymi, wpływa na to, jak myślimy, jak postrzegamy i oceniamy dane kwestie. Innymi słowy gmeranie w języku to nic innego jak gmeranie w naszych głowach.
W Polsce językowa politpoprawność dopiero się rozkręca. Jednak wystarczy spojrzeć na Zachód, żeby przekonać się, do czego ona prowadzi. Niedawno personel oddziałów położniczych w szpitalu w Brighton w południowej Anglii otrzymał wytyczne dotyczące zwrotów i słownictwa, którego należy używać, aby nie dyskryminować transseksualistów. Zgodnie z wytycznymi nie powinno się np. mówić „mleko matki” tylko „mleko z klatki piersiowej”. „Matka” to od teraz „rodzący rodzic”, a określenie „ojciec” należy zastąpić słowami „współrodzic” lub „drugi rodzic biologiczny”.
Ja nadal zamierzam używać słowa „murzyn” i nie uważam, żebym kogokolwiek w ten sposób obrażał. Jeśli zostanę za to nazwany rasistą, to trudno. Może dzięki temu moja córka za parę lat dalej będzie mogła do mnie mówić „tato”, a nie „drugi rodzicu biologiczny”.
Trzeci z Czwartą:)