Solidar Śląsko Dąbrow

Mówić jednym głosem

Marzy mi się Śląsk mówiący jednym głosem. Szeroko pojęty Śląsk, czyli całe nasze województwo, a więc i Górny Śląsk, i Zagłębie Dąbrowskie, i Śląsk Cieszyński, i Żywiecczyzna, i część zachodniej Małopolski i ziemia częstochowska. Wymieniam te regiony, bo mam świadomość, jak ważna dla ich mieszkańców jest własna tożsamość, tradycja, kultura, odrębne gwary i dialekty. I wielokrotnie widziałem jak te odrębności są wykorzystywane, aby nas, mieszkańców województwa śląskiego podzielić, poróżnić, skłócić. Czasami mnie to śmieszy. Wszak konurbacja górnośląska to zbiór miast zasiedlonych przez przyjezdnych, w dużej części przez repatriantów, w dużej części przez mieszkańców różnych części Polski, którzy w ostatnich dziesięcioleciach przyjechali tu za chlebem. I gdy potomkowie owych przyjezdnych z powagą opowiadają brednie typu, że Ślązak z gorolem się nie może porozumieć, to jest to po prostu żałosne. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby pielęgnując swoje rodzinne korzenie, pamiętając o odrębnościach tradycji, języka czy losów historycznych, jednocześnie współdziałać dla dobra wspólnego.
 
Nieumiejętność porozumienia się we własnym gronie i wspólnego występowania w interesie mieszkańców naszego regionu jest jedną z zasadniczych przyczyn problemów gospodarczych i społecznych w woj. śląskim. Na papierze wyglądamy na silny ośrodek. Statystycznie co dziesiąty Polak mieszka i pracuje właśnie tu. Region uprzemysłowiony, z dość dobrą jeszcze do niedawna w porównaniu z resztą Polski infrastrukturą, niezłym potencjałem naukowym, technicznym i gospodarczym. A jednak od wielu lat zamiast rozwijać się, więdnie.
 
Statystycznie mamy największą liczbę reprezentantów w Sejmie i w Senacie w porównaniu do innych województw. Teoretycznie należałoby przypuszczać, że w związku z taką liczebnością będą oni w stanie przeforsować rozwiązania korzystne dla Śląska. W praktyce okazywali się zupełnie nieskuteczni. Próby tworzenia śląskiego lobby w Sejmie w postaci Śląskiej Grupy Parlamentarnej też nie przyniosły żadnego efektu. Interesy partyjne zwyciężały nad interesami mieszkańców ziemi, z której się wywodzą. Również ci, którzy wchodzili do rządu, albo obejmowali stanowiska wiceministrów posłusznie wykonujących polecenia szefów resortu, albo „warszawieli” i zapominali, skąd się wywodzą i kto ich wybrał. Nawet jeśli obejmowali stanowiska naprawdę decyzyjne, to szybko zarażali się stołecznym punktem widzenia, gdzie wzrok dalej nie sięga, niż do podwarszawskich Janek.
 
Obecny rząd deklaruje, że jego zasadniczą ideą jest „podciąganie” najsłabszych województw zaniedbanych przez poprzednie rządy, które stawiały na rozwój, tych najbogatszych ośrodków – Warszawa, Gdańsk, Wrocław, Poznań i Kraków. Dla Śląska nie było miejsca w tamtej wizji. W obecnej nasz region też początkowo został potraktowany po macoszemu, jako rzekomo bogaty beneficjent przemian. Jest szansa, że to się zmieni, dzięki wysiłkowi grupy liderów, którzy ponad podziałami wspólnie opracowali projekt wszechstronnego planu zrównoważonego rozwoju naszego województwa. Jeśli ten projekt zyska akceptację władz centralnych, to może wreszcie nasza mała ojczyzna przestanie tkwić w regresie i zacznie się rozwijać. Do tego jednak niezbędne jest poparcie dla grupy liderów, którzy ponad podziały się wznieśli. Poparcie płynące i z Górnego Śląska i z Zagłębia Dąbrowskiego, ze Śląska Cieszyńskiego, Żywiecczyzny, Częstochowy i z Zachodniej Małopolski. Poparcie wynikające z interesu naszej wspólnoty, który jest ważniejszy niż sztuczne podziały, sympatie polityczno-towarzyskie czy tradycje folklorystyczne.
 
Jeden z Drugą;)
 

 

Dodaj komentarz