Miliony zamiast do Łabęd trafią za granicę?
Najprawdopodobniej w najbliższych tygodniach zapadnie ostateczna decyzja dotycząca lokalizacji produkcji podwozi do haubicoarmat Krab dla polskiej armii. Będą one wytwarzane w Zakładach Mechanicznych Bumar-Łabędy lub zostaną zakupione za granicą. Dla gliwickiego zakładu utrata tego zlecenia oznaczać będzie spore kłopoty.
– Jeżeli decyzja dotycząca podwozi do Krabów będzie niekorzystna, rozpoczynamy akcję protestacyjną. Tutaj chodzi przecież o wydatkowanie publicznych środków. Powinny one trafiać do polskich zakładów, tworzyć miejsca pracy w naszym kraju, a nie być transferowane za granicę – mówi Zdzisław Goliszewski, przewodniczący Solidarności w ZM Bumar-Łabędy.
Nadzieja zbrojeniówki
Samobieżne armatohaubice Krab kalibru 155 mm należą do światowej czołówki tego typu konstrukcji. Są filarem wartego 500 mln zł programu „Regina”, który zakłada doposażenie polskiej armii najpierw o 8, a następnie o kolejne 16 armatohaubic oraz kilkadziesiąt wozów dowodzenia oraz pojazdów technicznych. To jednak nie koniec. Zgodnie z założeniami przyjętego przez Ministerstwo Obrony Narodowej Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych do końca 2025 roku w polskiej armii miałoby funkcjonować 5 w pełni wyposażonych dywizjonów dział Krab. Łącznie daje to 120 armatohaubic.
Głównym wykonawcą Krabów jest Huta Stalowa Wola, jednak produkcję podwozi do tych pojazdów powierzono Bumarowi-Łabędy. Dla gliwickiego zakładu tak duże zamówienie byłoby szansą na odbicie się od dna po chudych latach oraz na normalne funkcjonowanie do czasu uruchomienia produkcji nowego polskiego czołgu PL-01, co według zapowiedzi ma nastąpić za kilka lat.
Kłopoty zamiast produkcji
Produkcję Krabów od początku prześladuje jednak pech. W ubiegłym roku wyszło na jaw, że w kadłubach pierwszych 8 armatohaubic przekazanych armii w celu wykonania testów wykryto mikropęknięcia. Gdy w mediach pojawiły się informacje na ten temat, prezesi HSW i Bumaru-Łabędy zaczęli nawzajem obarczać się winą za powstanie usterki. Wadę usunięto, ale ostatnio pojawił się nowy problem. Okazało się, że silnik zamontowany w pojazdach przegrzewa się podczas skrajnie intensywnej pracy. – Wszyscy zainteresowani od dawna znali parametry tych silników. Z naszych informacji wynika, że problem z jednostką napędową wystąpił w testach polegających na nieprzerwanej jeździe przez ok. 800 km. Oczywiste jest przecież, że haubica samobieżna nie jest przeznaczona do takich zadań i nigdy nie będzie pokonywać takich odległości w warunkach polowych – wskazuje Goliszewski. Podkreśla ponadto, że mankament można naprawić w stosunkowo krótkim czasie. – Jest to kwestia zastosowania innego układu chłodzenia. Posiadamy też zupełnie inną jednostkę napędową, którą można by z powodzeniem zastosować w Krabach, gdyby armia wydała na to zgodę – zaznacza przewodniczący.
Miliony za granicę?
Nie wiadomo jednak, czy Bumar-Łabędy nie straci zlecenia na podwozia do Krabów. Z medialnych doniesień wynika, że Huta Stalowa Wola dostała zielone światło na zakup podwozi za granicą. Jeżeli tak się stanie, kolejne dziesiątki milionów złotych zamiast trafić do polskiego przemysłu zbrojeniowego, zasilą zagraniczne przedsiębiorstwa. – Co więcej, zakup nowego podwozia wcale nie oznacza, że Kraby szybciej trafią do armii. To nie będzie przecież podwozie produkowane dla tej jednostki. Będzie musiało być przerabiane, a wtedy będzie również musiało przejść wszystkie próby i testy. To zajmie znacznie więcej czasu, niż poprawienie chłodzenia silnika w obecnym podwoziu – wyjaśnia Zdzisław Goliszewski.
Decyzja dotycząca tego, gdzie będą produkowane podwozia do Krabów, zapadnie najprawdopodobniej w ciągu najbliższych kilku tygodni. – Otrzymaliśmy z MON informację, że HSW ma trzy warianty rozwiązania tej kwestii. Nie wiemy jednak, czy nasz zakład występuje w którymkolwiek z nich – mówi przewodniczący „S” w ZM Bumar-Łabędy.
Łukasz Karczmarzyk
źródło foto: wikipedia.org/mon