Solidar Śląsko Dąbrow

Ludzie już nie kupują propagandy? Nic nie szkodzi

Ford właśnie ogłosił, że rezygnuje z wypuszczenia na amerykański rynek elektrycznego SUV-a, choć wpakował w ten projekt niemal 2 mld dolarów. Kilka tygodni temu Volkswagen przyznał, że rozważa zamknięcie swojej fabryki samochodów elektrycznych w Belgii oraz ograniczenie produkcji elektryków w niemieckich zakładach.

W portach i na placach w całej Europie zalegają tysiące niesprzedanych samochodów elektrycznych. W Niemczech po obcięciu dopłat do samochodów na baterie ich sprzedaż zanurkowała. W Polsce po samej zapowiedzi wstrzymania dofinansowania do elektryków w leasingu, sprzedaż w tym segmencie praktycznie zamarła. Nowe auta elektryczne sprzedają się coraz gorzej w całej Europie. Nawet w bogatych krajach skandynawskich, które znane są z zamiłowania do wszelkich „ekologicznych” gadżetów i nowinek.

Jeszcze gorzej jest na rynku używanych elektryków. Według ankiety przeprowadzonej przez magazyn „Kfz-Betrieb” i firmę Vogel Research ponad połowa niemieckich dealerów używanych aut twierdzi, że samochody na baterie z drugiej ręki są praktycznie niesprzedawalne, a ponad dwie trzecie w ogóle nie przyjmuje ich w rozliczeniu.

Wmawiane nam od lat propagandowe brednie o rychłej elektrycznej rewolucji w motoryzacji coraz bardziej wykrzaczają się w zderzeniu z rzeczywistością. Ludzie nie kupują elektrycznych aut, bo są drogie, niepraktyczne, a ich wartość spada kilkakrotnie szybciej od samochodów spalinowych. Bo bateria po kilku latach nadaje się do wymiany, a koszt nowej przewyższa często wartość całego auta. Podobnie jak cena naprawy elektryka, po niegroźnym nawet uszkodzeniu. Ludzie nie kupują samochodów elektrycznych, bo są one po prostu gorsze niż auta spalinowe. Koniec. Kropka. Nie ma o czym dyskutować.

Można by mieć satysfakcję, że cała ta robiona na siłę motoryzacyjna rewolucja wywala się o własne nogi zanim jeszcze na dobre wystartowała. Można by, gdybyśmy żyli w normalnym świecie, gdzie ludzie sami decydują czym chcą jeździć i, dopóki robią to zgodnie z przepisami, żadnemu rządowi i żadnej Unii Europejskiej nic do tego.

Niestety my żyjemy w świecie innym, w którym decydują o tym unijni komisarze. Komisarze, których nie wybieramy w żadnych wyborach. Mogą oni więc mieć w głębokim poważaniu to, czego my chcemy i na co my możemy sobie pozwolić. Komisja Europejska ani myśli wycofywać się z zakazu sprzedaży tradycyjnych samochodów. On wejdzie w życie dopiero w 2035 roku, ale wcześniej na auta spalinowe i benzynę zostaną nałożone takie podatki i opłaty, że i tak nie będzie nas na nie stać. Dla nich nie jest ważne, że ludzie nie kupują całej tej „zielonej” propagandy. Wystarczy, że oni w nią uwierzyli. Wiarą fanatyczną i ślepą. Wartą każdego poświęcenia i każdej ofiary. Szkoda tylko, że to my mamy się poświęcać i owe ofiary ponosić.

Trzeci z Czwartą:)
źródło foto: freepik.com