Solidar Śląsko Dąbrow

Kuriozalna odpowiedź unijnych komisarzy

Komisarz ds. unii energetycznej Maroš Šefčovič oraz komisarz ds. działań w dziedzinie klimatu i energii Miguel Arias Canete po 3 miesiącach odpowiedzieli na list, który skierował do nich na początku czerwca szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz. Komisarze wyraźnie dali do zrozumienia, że ich antywęglowe dyrektywy są ważniejsze niż zapisy Traktatu o funcjonowaniu UE.

Dominik Kolorz w swoim czerwcowym wystąpieniu do obu komisarzy skrytykował politykę klimatyczno-energetyczną forsowaną przez Komisję Europejską i publiczne wypowiedzi obu komisarzy w sprawie nieuchronności całkowitej dekarbonizacji gospodarki Wspólnoty. Ocenił, że działania Komisji Europejskiej w tej sferze noszą znamiona dyskryminacji uboższych państw Wspólnoty. Przypomniał, że przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe korzystają z dobrodziejstwa posiadania przez Polskę własnego, niedrogiego surowca energetycznego i że 90 proc. energii w naszym kraju pochodzi z węgla. Wyraził oczekiwanie, że KE porzuci praktyki noszące znamiona dyskryminacji polskich pracowników, przedsiębiorców. – Ostrzegamy, że jesteśmy gotowi do podjęcia wszelkich działań protestacyjnych, politycznych i prawnych mających na celu doprowadzenie do przestrzegania przez KE zapisów Traktatu UE oraz respektowania praw i interesów wszystkich członków Wspólnoty – podsumował swe wystąpienie szef śląsko-dąbrowskiej „S”.

Swoiste kuriozum
Zbigniew Gidziński, ekspert Komisji Krajowej NSZZ Solidarność ds. polityki klimatyczno-energetycznej po zapoznaniu się z treścią listu unijnych komisarzy ocenił to pismo jako swoiste kuriozum.- Już sam fakt, że aż dwaj komisarze podpisują się pod jednym listem jest precedensem. Pomijając wstęp sprowadzający się do kurtuazyjnego zapewnienia, że „rola węgla jest w pełni doceniana przez KE”, cała treść pisma komisarzy wskazuje wyraźnie, że nie zamierzają oni korygować swojej dekarbonizacyjnej polityki ani na ten temat dyskutować – mówi Zbigniew Gidziński.

Dyrektywy ponad Traktatem
– Komisja przestrzega zasady określonej w art. 194 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE), zgodnie z którym państwa członkowskie same określają warunki wykorzystania ich zasobów energetycznych, wybór między różnymi źródłami energii i ogólną strukturę jego zaopatrzenia w energię. Odpowiednio jest to w kompetencji poszczególnych państw członkowskich, aby decydowały o roli węgla w ich miksie energetycznym – piszą w liście komisarze. Potem jednak dodają, że „UE jest uprawniona do podejmowania działań we wszystkich dziedzinach polityki ochrony środowiska, takich jak zanieczyszczenie wody i powietrza, gospodarki odpadami i klimatu” i że realizacją tych uprawnień jest przygotowanie przez KE i przyjęcie przez Radę Europejską drugiego pakietu klimatyczno-energetycznego.

– Przekładając tę biurokratyczną nowomowę na język powszechnie zrozumiały, panowie komisarze oświadczyli po prostu, że traktat traktatem, ale Komisja Europejska będzie robić swoje. To niebywałe. W ten sposób komisarze stwierdzili, że ich dyrektywy, a więc akty niższego rzędu od Traktatu, są z ich punktu widzenia aktami co najmniej równorzędnymi z Traktatem. To jawne podważenie zasady legalizmu, która wyraźnie stanowi, że działania organów publicznych, a takim organem jest również KE, muszą opierać się na literalnych zapisach prawa, a nie na ich interpretacji – komentuje Gidziński.

Jak państwo kolonialne
Przewodniczący w czerwcowym liście do komisarzy skrytykował też plany wcześniejszego wprowadzenia tzw. mechanizmu rezerwy stabilizacyjnej (MSR), która pozwala Komisji Europejskiej na ręczne sterowanie cenami uprawnień emisyjnych w UE, co w praktyce oznacza jeszcze większe wzrosty cen energii i jeszcze głębsze obniżenie konkurencyjności przemysłu w Europie. – Odnosząc się do tej krytyki komisarze napisali, że ich zdaniem MSR ma charakter rynkowy i już – mówi Zbigniew Gidziński. – To kuriozalne pismo wyraźnie wskazuje jak nasz kraj jest traktowany przez brukselskich urzędników i że wszystkie opowieści o tym, że rząd PO-PSL załatwił dla polskiego górnictwa i energetyki osłony przed skutkami unijnej polityki klimatyczno-energetycznej można między bajki włożyć. Na razie Polska jest największą ofiarą tej polityki. Bez zdecydowanych działań polskiego rządu w Brukseli, nie tylko politycznych, ale też prawnych, marna pozycja naszego kraju w UE będzie jeszcze gorsza. Czytając ten list, miałem wrażenie, że unijni biurokraci traktują Polskę tak, jak przed stu latu gubernatorzy traktowali kolonialne państewka – podkreśla Gidziński.

ny
źródło foto:commons.wikimedia.org/Treehill

 

Dodaj komentarz