Kukiz: Zaśpiewam tylko jeden utwór
Ile miałeś lat, gdy w Polsce wprowadzony został stan wojenny? Co wtedy robiłeś?
– Miałem wtedy skończone 18 lat, a już studiowałem na Uniwersytecie Wrocławskim na Wydziale Prawa i Administracji. Stało się tak, bo rodzice posłali mnie rok wcześniej do szkoły.12 grudnia przerwaliśmy strajk na uczelni. Wtedy już wiedzieliśmy, że stan wojenny lada dzień stanie się faktem i nie chcieliśmy świadomie doprowadzać do jakichś prowokacji.
Czy uwierzyłeś w historyjkę, że generał Jaruzelski uratował nasz kraj przed sowiecką inwazją?
– Jasne, że nie. W moim przekonaniu właśnie to, co się stało w grudniu 1981 roku było sowiecką inwazją w wykonaniu Jaruzelskiego i jego rządu.
A jak przyjąłeś wiadomość o krwawej pacyfikacji kopalni Wujek, o strzałach do górników z Manifestu Lipcowego?
– Bardzo trudno o tym mówić, zwłaszcza, że w pamięci mam wcześniejsze, równie tragiczne wydarzenia z najnowszej historii Polski. Wszystkie są dla mnie perfidnymi morderstwami.
Czy wpisałeś je w swoją definicję słowa Ojczyzna?
– Wszystkie gwałty na Polsce muszą być w nią wpisane, bo one, niestety, są również bolesną częścią mojej definicji Ojczyzny. Ale te tragiczne wydarzenia budziły także nadzieję, wiedziałem, że nie mogą trwać w nieskończoność.
Czy ta świadomość nasilała Twój bunt?
– Wielu moich bliskich krewnych zginęło z rąk sowieckich, przebywało w sowieckiej niewoli. Ja cały czas buntowałem się przeciwko komunie, która w moim przekonaniu niczym nie różniła się od faszyzmu, a nawet była od niego gorsza. Jako młody człowiek w Opolu utworzyłem Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej. W 1980 r., po wydarzeniach w Bydgoszczy wraz dwoma kolegami na wszystkich murach w maleńkim Niemodlinie malowaliśmy PZPR na szubienicy. Przyrównywaliśmy MO do hitlerowskiej swastyki. Wtedy pomalowaliśmy cały budynek lokalnego komitetu PZPR, kino i wszystko, co można było. Oszczędziliśmy jedynie zabytki i co ważne, nie daliśmy się złapać. Tak lekko już nie było w 1982 r., gdy uczestniczyłem w manifestacji we Wrocławiu w rocznicę powstania Solidarności. Dostałem tam ogromny łomot, bo pobiegłem nie w tą uliczkę, w którą powinienem. Ale takich łomotów zebrałem więcej.
A czy wtedy miałeś szanse buntować również się na scenie?
– Podczas Festiwalu Muzyków Rockowych w Jarocinie do muzyki punkowej śpiewaliśmy piosenki socrealistyczne. Cenzura nie mogła interweniować, bo teksty piosenek zaczerpnięte zostały z książeczek wydanych przez MON w latach 50. Ale już połączenie ich z muzyką punkową było najcięższą kpiną. Często bywa tak, że prędzej zabijesz kogoś śmiechem niż karabinem.
17 grudnia w katowickim Spodku poprowadzisz koncert „Drogi do wolności”, upamiętniający 30. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego oraz wydarzenia grudnia 1981 r. Ten koncert chyba nie będzie dla Ciebie jednym z wielu?
– Przyznam, że udział w nim, to dla mnie ogromny zaszczyt. Jestem również przekonany, że to przedsięwzięcie będzie dla mnie okazją do wielu refleksji. Również na temat Solidarności. Bo od Solidarności i Kościoła katolickiego ludzie wciąż oczekują wsparcia i nadziei. Moim zdaniem, to właśnie Solidarność wraz z Kościołem raz jeszcze powinny przeciwstawić się niesprawiedliwości społecznej, stanąć w kontrze przeciwko dzieleniu ludzi na bardzo biednych i bardzo bogatych.
Jakie utwory zaśpiewasz w Spodku ?
– Zaśpiewam tylko jeden utwór. Będzie to „Wróżba” Jacka Kaczmarskiego. To pieśń bardzo adekwatna do obecnych czasów.
Z Pawłem Kukizem rozmawiała Beata Gajdziszewska