Solidar Śląsko Dąbrow

Krótka czytanka dla narzekających na górnicze związki zawodowe

Górnicze związki zawodowe od lat uparcie są obsadzane przez media w roli czarnego charakteru życia społeczno-gospodarczego w Polsce. Byle stojak mikrofonowy powtarza, strojąc mądre miny, że górniczy związkowcy są roszczeniowi, hamulcowi, interesują ich tylko zadymy połączone z utylizacją opon, itp. Jeden z popularnych zarzutów powtarzanych w mediach brzmi: Walczą o swoje partykularne interesy! Ręce opadają. A o czyje interesy mają walczyć górnicze związki zawodowe? O interesy importerów węgla? A może o interesy producentów kotłów gazowych? Wolne żarty. Związki zawodowe z definicji walczą o interesy swoich członków.

Warto pamiętać
Górnicze związki bronią interesów górników. Ale co trzeba wyraźnie podkreślić w przypadku górnictwa, a szczególnie górniczej Solidarności ten zarzut partykularyzmu nie tylko, że brzmi dość komicznie, to jest zupełnie chybiony. Członkowie górniczej Solidarności wielokrotnie wspierali kolegów z wielu innych branż w różnego rodzaju akcjach protestacyjnych. Ideę solidarności traktowali z powagą. Warto tu chociażby przytoczyć jeden znamienny fakt, o którym wszyscy w kraju zapominają. Otóż to właśnie dzięki górniczym strajkom sprzed 20 lat istnieje taki instrument jak wspólne rozliczenie podatkowe małżonków. Gdyby go nie było, to nie tylko górnicy, ale przedstawiciele wielu innych grup zawodowych płaciliby dużo wyższe podatki, niż ma to miejsce teraz.

Czarne charaktery
Śpiewka o czarnych charakterach z górniczych związków właśnie wraca ze zdwojoną siłą z powodu sporu o sposób przekształceń w Kompanii Węglowej. Wieloletnia antyzwiązkowa propaganda zrobiła swoje. Na tę śpiewkę dają się nabierać nie tylko postronni obserwatorzy, ale też część pracowników branży. Dlatego przytoczę kilka faktów, które warto znać, aby móc w sposób odpowiedzialny wystawiać oceny i cenzurki górniczym związkom zawodowym.

Górnicze uprawnienia
Kompania Węglowa powstała w grudniu 2003 roku. Wtedy też mówiono, że po roku znikną barbórki, „czternastki”, nagrody jubileuszowe, że wynagrodzenia w górnictwie spadną do poziomu wypłaty, jaką prywaciarz daje pod stołem zatrudnionym „na czarno”. Tymczasem ci okropni, populistyczni, brzuchaci związkowcy po protestach, nawiasem mówiąc, na niewielką jak na górnictwo skalę, w 2004 roku wynegocjowali i podpisali porozumienie zbiorowe, które obowiązuje do dzisiaj. Dzięki temu porozumieniu wszystkie uprawnienia, które górnicy mieli od dziesięcioleci, mimo różnych wahań koniunkturalnych i zmiennej sytuacji finansowej spółki nadal obowiązują.

Wcześniejsze emerytury
Po drugie, górnicy muszą pamiętać, że to dzięki związkom zawodowym, a głównie dzięki górniczej Solidarności, są jedyną oprócz służb mundurowych grupą zawodową, która może odchodzić na wcześniejsze emerytury. Wielu o tym zapomina i nie szanuje tego uprawnienia. Ci, którzy po przejściu na emeryturę nadal pracują na dole kopalni, popełniają poważny i bardzo brzemienny w skutkach błąd. Nie dość, że blokują młodym ludziom, absolwentom szkół górniczych miejsca pracy, to w dodatku wpychają do ręki argumenty tym, którzy twierdzą, że górnikom nie powinna przysługiwać wcześniejsza emerytura, że na dole to można robić nawet do 70-tki. Nie trzeba dodawać, że wielu spośród tych pracujących na dole emerytów, należy do grupy najgłośniej narzekających na związki zawodowe.

Praca dla absolwentów
Po trzecie, to właśnie dzięki górniczym związkom zawodowym w górnictwie rozpoczęły się przyjęcia młodych ludzi do pracy, rozpoczęto odbudowę górniczego szkolnictwa zawodowego. We wszystkich negocjacjach prowadzonych z zarządem spółki zawsze bardzo istotnym tematem podnoszonym przez związki zawodowe była właśnie sprawa zapewnienia systematycznych przyjęć młodych ludzi do pracy w kopalniach.

Przyzwoite płace
Po czwarte wreszcie, wszyscy górnicy, którzy poddają się modzie na ustawiczne i bezmyślne psioczenie na związki zawodowe, powinni przeanalizować sobie dynamikę wzrostu wynagrodzeń w branży. To nie kto inny, tylko związki zawodowe w 2008 roku podpisały z zarządem Kompanii porozumienie, które dawało 20-procentowy wzrost płac. To słynne dodatki gwarantowane, które spowodowały, że dochody górnika w skali roku wyglądają naprawdę dość przyzwoicie na tle innych branż. To, że dzięki górniczej Solidarności pracownicy powierzchni uzyskali prawo do „czternastki”; to, że dzięki związkowi wszyscy pracownicy mają prawo do 8 ton węgla, mimo że branżowy układ zbiorowy pracy z 1990 roku przewidywał, iż dla nowych pracowników będzie to 6 ton – to już detale na tle wszystkich spraw, które w imieniu górników i dla górników z Kompanii Węglowej wynegocjowały związki zawodowe.

Rybak i złota rybka
W górnictwie, jak w każdej branży, oprócz większości myślącej rozsądnie, są też ludzie widzący tylko czubek własnego nosa. Nie potrafią docenić, że mają naprawdę skuteczne związki zawodowe, że nie pracują na „śmieciówkach”, że ich wynagrodzenia nie oscylują wokół płacy minimalnej, tylko powyżej tzw. średniej krajowej. Najczęściej to oni najgłośniej krzyczą, że dzieje im się krzywda i narzekają na związki zawodowe. Przypominają żonę rybaka z bajki o rybaku i złotej rybce. Pamiętacie, jak ta bajka się skończyła? Nie pamiętacie, to przeczytajcie.

Erwin Kotowski

 

Dodaj komentarz