Kobiety też pracują pod ziemią
Aleksandra Pierzyna i Olga Drobczyk pod ziemię zjeżdżają kilkanaście razy w miesiącu. Są geofizykami. Od ich wiedzy i doświadczenia zależy bezpieczeństwo górników z kopalni Bobrek-Piekary.
Gdy pani Aleksandra, absolwentka geofizyki na Akademii Górniczo-Hutniczej rozpoczynała pracę zawodową, był rok 1992. Wtedy kobiet w kopalniach było zaledwie kilka. Tymczasem dla niej wybór był oczywisty. Zarówno ojciec, jak i dziadek pani Oli byli górnikami. Wychowała się w Miechowicach w pobliżu kopalni, w której rozpoczęła pracę zawodową. Od 2003 roku jest kierownikiem Stacji Geofizyki Górniczej na Ruchu Bobrek.
Przełamać strach
– Zjeżdżając na dół trzeba być rozważnym i odpowiednio się zachowywać. Robię to od wielu lat, więc już się przyzwyczaiłam – mówi pani Ola. – Na początku przed każdym zjazdem trochę się bałam. Teraz próbuję zapominać o zagrożeniach. Przede wszystkim staram się patrzeć pod nogi, żeby się nie potknąć – opowiada Olga Drobczyk, która również pracuje w Stacji Geofizyki Górniczej. Razem z panią Olą są jedynymi kobietami w kilkunastoosobowym zespole, którym, nawiasem mówiąc, kieruje Aleksandra Pierzyna. – Nie mam problemu z założeniem roboczej odzieży i kasku. Nie należę do kobiet, które w każdej chwili muszą wyglądać perfekcyjnie – podkreśla pani Olga. Z górnictwem związana jest od jedenastu lat. Gdy kończyła geofizykę na Uniwersytecie Śląskim, była przekonana, że podejmie pracę w instytucie badawczym lub w firmie wykonującej pomiary na powierzchni. – Wtedy nie spodziewałam się, że moje losy potoczą się w ten sposób, ale nie jestem zawiedziona. Do pracy w górnictwie wciągnął mnie mój mąż, który również jest geofizykiem, ale w innej kopalni – dodaje. Jak wspomina, razem z nią studiowało wiele dziewczyn, część z nich również związała się z branżą górniczą, ale pod ziemię nie zjeżdżają.
Zagrożenie tąpaniami
W bytomskiej kopalni jest spore zagrożenie tąpaniami. Praca geofizyków to przede wszystkim ciągłe monitorowanie tego zagrożenia polegające na analizie zjawisk sejsmicznych. – Wstrząsy w większości wypadków spowodowane są eksploatacją górniczą. Nie da ich się przewidzieć, ale możemy zminimalizować ryzyko poprzez odpowiednio prowadzony monitoring zagrożenia oraz odpowiednią profilaktykę. Wydobycie jest ważne, ale zapewnienie bezpieczeństwa pracującym na dole górnikom jest najważniejsze – podkreśla pani Ola.
Do obowiązków geofizyków należy także kontrola czujników sejsmoakustycznych zabudowanych w wyrobiskach ścianowych i chodnikowych oraz stanowisk sejsmicznych rozmieszczonych w wyrobiskach dołowych kopalni. – Pomiary geofizyczne wykonujemy sami albo z jednostkami badawczymi. Robimy to wtedy, kiedy ściana czy chodnik nie są eksploatowane. Górotwór musi się uspokoić, żeby pomiary miały sens. Mamy podgląd, jak dana ściana pracuje, możemy z wyprzedzeniem zaplanować zjazd. W górnictwie wiele się zmieniło, wszystko jest skomputeryzowane – opowiada Aleksandra Pierzyna.
Praca i pasja
Jej zdaniem dzisiaj kobietom rozpoczynającym pracę w górnictwie jest znacznie łatwiej. – W ciągu ostatnich 20 lat zmieniło się podejście do kobiet pracujących w tej branży. Gdy ja zaczynałam pracę, to mężczyźni patrzyli na kobiety z niedowierzaniem i zastanawiali się, co one robią pod ziemią. Tym dziewczynom, które przychodzą dzisiaj, jest łatwiej, bo nie muszą udowadniać, że swoje obowiązki wykonują równie dobrze jak mężczyźni zatrudnieni na podobnych stanowiskach – podkreśla. Dla niej praca w stacji geofizyki w kopalni zagrożonej tąpaniami stała się zawodowym wyzwaniem i prawdziwą pasją. Przez wiele lat współpracowała z instytucjami naukowo-badawczymi, dzięki czemu wprowadzała nowoczesne technologie i testowała najnowsze urządzenia. Kilka lat temu obroniła rozprawę doktorską z geofizyki.
Agnieszka Konieczny