Klienci i pracownicy Poczty Polskiej mają już dość

Od początku stycznia z Poczty Polskiej odeszło ok. 5 tys. pracowników. Redukcja etatów na tak ogromną skalę wywołała chaos w placówkach pocztowych w całym kraju. Godziny pracy urzędów są skracane. Klienci czekają w długich kolejkach, a część osób, zwłaszcza starszych ma problemy z pozałatwianiem swoich spraw, chociażby z opłaceniem rachunków.
Z informacji, które posiada Międzyzakładowa Organizacja Związkowa NSZZ „Solidarność” Pracowników Poczty Polskiej wynika, że ok. 2,5 tys. pracowników odeszło z pracy w ramach Programu Dobrowolnych Odejść. Kolejne tysiąc osób zostało objętych zwolnieniami grupowymi, a pozostałe nie wytrzymały presji i zwolniły się same. Efekt? Brak rąk do pracy. – Problemy występują praktycznie wszędzie. Ci pracownicy, którzy jeszcze pracują, robią, co mogą, żeby obsłużyć klientów, ale jest ich za mało – mówi Jadwiga Głuchowska z prezydium Organizacji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” Pracowników Poczty Polskiej, przewodnicząca „S” Pracowników PP w Chorzowie.
Do poważnych utrudnień doszło w wielu śląskich miastach. W Tarnowskich Górach w sprawie skrócenia godzin pracy urzędu pocztowego i zamknięcia części okienek interweniowały władze miasta, prosząc naczelniczkę placówki o wyjaśnienia.
Kolejki przed urzędami pocztowymi tworzą dysonans poznawczy. Z jednej strony zarząd Poczty Polskiej utrzymuje, że musi ciąć zatrudnienie, bo popyt na tradycyjne usługi pocztowe gwałtownie spada, z drugiej zaś strony kolejki to raczej dowód na poważne luki w zatrudnieniu i złe zarządzanie w firmie. Kolejki to też paradoksalnie dowód zapotrzebowania na usługi Poczty Polskiej jako państwowego operatora. Jak zaznacza Głuchowska, dla wielu, szczególnie starszych ludzi Poczta Polska to gwarancja, że ich rachunki zostaną opłacone, przesyłki dostarczone, a papierowe potwierdzenie wraz ze stemplem i datą daje im poczucie bezpieczeństwa.
Obecna sytuacja w firmie odbija się także na pracownikach operatora. – Brakuje kadry kierowniczej, panuje bałagan, obowiązki są cedowane na mniejszą liczbę pracowników. Listonosze muszą obsłużyć kilka rejonów zamiast jednego. Nie są w stanie tego zrobić w ciągu jednego dnia, do niektórych miejsc docierają raz na kilka dni, albo rzadziej. Oni też są już na granicy wytrzymałości – dodaje Jadwiga Głuchowska.
Okazuje się także, że wciąż wielu pracowników Poczty Polskiej nie otrzymało swojego PIT-u. Dokumenty, które powinni otrzymać osobiście, są wysyłane na nieaktualne adresy, mimo że zgłaszali zmiany. W konsekwencji PIT-y mogą trafić do osób trzecich, co jest jednoznaczne z naruszeniem tajemnicy korespondencji. W dodatku pracownicy, którzy nie otrzymają swojego druku, będą mieć problemy z rozliczeniem się z fiskusem. – Jak to możliwe, że firma która powinna być wzorem w zakresie dostarczania przesyłek, nie potrafi sobie poradzić z własną dokumentacją? – pytają związkowcy z pocztowej „Solidarności” na Facebooku.
Na początku tego roku zarząd Poczty Polskiej poinformował, że w wyniku Programu Dobrowolnych Odejść i zwolnień grupowych w 2025 roku z pracy odejdzie przeszło 9 tys. pracowników. Natomiast 10 marca ukazał się komunikat dotyczący zawieszenia PDO i zwolnień. Przedstawiciele pocztowej „S” zwracają uwagę, że zawieszenie redukcji etatów nie jest jednoznaczne z zakończeniem tego procesu. W ich ocenie temat zwolnień wróci pod koniec roku.
Związkowcy z „Solidarności” nie zgadzają się z działaniami zarządu Poczty Polskiej, które, w ich ocenie, prowadzą do osłabienia operatora. Wraz z przedstawicielami mniejszych organizacji związkowych działających w Poczcie Polskiej, przez przeszło trzy tygodnie prowadzili akcję protestacyjną w siedzibie głównej Poczty Polskiej w Warszawie, domagając się rzetelnych negocjacji z pracodawcą. Działania te nie przyniosły rezultatów. 7 marca wieczorem związkowcy zostali zmuszeni do opuszczenia sali negocjacyjnej, w której przebywali od 12 lutego, czekając na rozmowy z zarządem Poczty Polskiej.
Agnieszka Konieczny
foto: Dariusz Warda/BT Tarnowskie Góry