Klaps dla posłów


Panie posłanki, panowie posłowie! Wysoki Przedpokoju Premiera! Z nieukrywaną przyjemnością patrzyłem na wasze zaskoczone miny. Jak to? Nie można wyjść tak po prostu z Sejmu i wsiąść do taksówki? Głosowanie, jak głosowanie. Jak zwykle zgodnie z instrukcją, a tu jakieś barierki, łańcuchy. Ci okropni ludzie, którzy czegoś chcą. No coś strasznego.
Peło w odwecie wysłało pod barierki niezawodnego w swym nieopanowaniu owadologa Stefana, ale zmiękły mu kolana. Na inną bramę partia skierowała „karmiącą matkę” – posłankę Pomaskę, żeby za pośrednictwem telewizyjnej szybki sączyć propagandę, że związkowcy to chamy, którzy nawet „matki karmiącej” nie uszanują. Tylko co jadało karmione przez Pomaskę dziecko, gdy „karmiąca” siedziała przez wiele godzin w Sejmie, naciskając odpowiedni przycisk zgodnie instrukcjami? W miejsce, gdzie zdalnie raniono kolana Niesiołowskiego, sztab wysłał posła Godsona, aby móc zarzucić związkowcom rasizm, ale pudło. Nawet nie krzyknęli „Ty Afropolaku!”. Poseł Godson uśmiechał się do związkowców, związkowcy uśmiechali się do pastora Godsona. Porażka.
Ale jest w szeregach partii rządzącej wunderwaffe – Redford z Wałcza, absolwent Wydziału Ogrodniczego poznańskiej Akademii Rolniczej, specjalność rośliny ozdobne, czyli poseł Paweł Suski. Tenże wybraniec jest prezesem Wałeckiego Towarzystwa Przewozowego (już sama nazwa, a szczególnie jej pierwszy człon, pozwala bezbłędnie umieścić prezesa na mapie politycznej kraju). Na swojej stronie internetowej reklamuje się jako człowiek o szerokich zainteresowaniach, który „od lat zajmuje się fotografią zamykając w kadrze niezwykłe miejsca ze swoich podróży, a jego sznaucery średnie są championami wielu krajów” (styl, interpunkcja, ortografia i zadęcie oryginalne).
Trudno ocenić, co go natchnęło. Czy był to pęd do zamknięcia czegoś w kadrze, czy też mus wyprowadzenia sznaucera, aby sobie ulżył (sznaucer oczywiście), albo, prozaicznie rzec ujmując, partyjne instrukcje? A może natchnieniem była grupa pań, z którymi, jak na Redforda z Wałcza przystało, opuszczał gmach na Wiejskiej? W każdym razie wałecki poseł postanowił skoczyć przez barierkę, która miała chronić wybrańców ludu przed ludem. Czując na plecach wzrok wielbicielek z klubu, ruszył do szarży. Usiłując wspiąć się na barierkę, kopnął stojącą po drugiej stronie dziewczynę ze związku. Uderzał blokujących po rękach, ale przeszkody nie pokonał. Próbował parokrotnie (wzrok wielbicielek z klubu parzył go w plecy), ale nie stanął. Na wysokości zadania. Odbił się łokciem od kijka podtrzymującego dyktę z nalepionym plakatem, otarł z twarzy ślinę i został za barierkami. W normalnych warunkach przełknąłby to i dał potęsknić sznaucerom średnim za panem. Ale w związku z tym, że wielbicielki z klubu widziały jego sromotną porażkę, zagrał prawdziwego twardziela, czyli poleciał na skargę. Prokuratorem straszy. Prokurator wszczął postępowanie w sprawie uderzenia w Warszawie Redforda z Wałcza kijkiem od dykty w panaposelską rękę. Będzie wszechstronne śledztwo i może nawet nowe role dla wałeckiego Redforda.
Ale mniejsza o to. Sedno całej historii tkwi w tym, że wałecki Suski sprawia wrażenie, jakby nic nie zrozumiał z tego, co działo się w piątek 11 maja. Otóż nie chodziło o to, czy wałecki Suski złapie taksówkę na Centralny i pociąg do Wałcza. Ci ludzie przy barierkach nie po to przyszli pod Sejm. Oni po prostu nie chcieli biernie się przyglądać emerytalnym „wałom” rządzącej koalicji. Przyszli przypomnieć wałeckim i wałeckopodobnym, że nie będą wiecznie bezkarni.
Panie posłanki, panowie posłowie! Wysoki Przedpokoju Premiera! Parafrazując Piłsudskiego: „Wam sznaucery średnie szczać prowadzać, a nie politykę robić”.
Jeden z Drugą:)