Katowice i cały region mogą odrodzić się jak Manchester
Pochodzi Pan z Wrocławia, zawodowo od lat jest związany z Warszawą. Dlaczego Śląsk, dlaczego Katowice?
– Śląsk to kluczowy region dla rozwoju całej Polski, przemysłowe serce kraju. Śląskie przemysł i górnictwo miały ogromny wpływ na kształt polskiej gospodarki w ostatnim stuleciu. Dziś z kolei, właśnie na Śląsku zadecyduje się jej przyszłość. Nie chcę mówić o kolejnym stuleciu, bo czas zdecydowanie przyspieszył i to perspektywa zupełnie abstrakcyjna. Natomiast to, jak będzie wyglądała Polska gospodarka w roku 2040 czy w 2050, można będzie prognozować na bazie zmian, jakie zachodzą na Śląsku właściwie już dziś. Krótko mówiąc: śląski model rozwoju będzie wyznaczał horyzont dla całej Polski. To wyzwanie, które otwiera przed nami ogrom możliwości i szansa naprawy sytuacji na Śląsku, który przecież tak bardzo ucierpiał w okresie transformacji ustrojowej. Oczywiście gospodarka to nie wszystko, magnetyzm Śląska przyciąga tu inwestorów czy turystów i nie ukrywam, że również ja się mu poddaję. Mieszkańcy Śląska to ludzie rodzinni, pracowici i konkretni. Wyznajemy więc podobne wartości.
Z Pańskiej działalności w ostatniej kadencji mieszkańcy naszego regionu na pewno zapamiętali dwie rzeczy o ogromnym znaczeniu dla województwa śląskiego. Pierwsza z nich to Program dla Śląska, w który się Pan osobiście zaangażował jeszcze jako wicepremier…
– Program dla Śląska to ważny element Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, ale Śląsk jest w nim ważny nie dlatego, że ja sam mam dla regionu wielki szacunek, i nie dlatego, że kandyduję stąd jako premier, ale dlatego, że to region kluczowy dla rozwoju całej Polski nie tylko w perspektywie kolejnej kadencji, ale całych dekad. Każdy odpowiedzialny rząd powinien mieć tego świadomość i nie ukrywam, że mam poważne uwagi do poprzedników, że nie potrafili tego właściwie rozpoznać. Gdyby o inwestycjach na Śląsku myślano na poważnie już wcześniej, dostrzegano wielki potencjał tego regionu, bylibyśmy dziś w innym miejscu.
Jednak nie wszystkie projekty zawarte w Programie dla Śląska są realizowane zgodnie z harmonogramem. Chodzi zwłaszcza o inwestycje w obszarze nowoczesnej energetyki opartej na węglu i innowacji w górnictwie. Poza nielicznymi wyjątkami te projekty w zasadzie nie ruszyły z miejsca. Z czego to wynika i jak ten problem rozwiązać?
– W tej kwestii jestem optymistą. W wypadku Programu dla Śląska już na początku I kwartału 2019 udało się uruchomić 76 proc. z 55 mld planowanych środków, a przecież działamy w tym obszarze tylko dwa lata. Jeśli chodzi o obszar innowacji w górnictwie to też proces inwestycyjny jest już na zaawansowanym etapie. Wystarczy wspomnieć program „Inteligentna kopalnia” realizowany przez JSW Innowacje. To inwestycja rzędu 730 mln zł, która przyczyni się do wzrostu bezpieczeństwa górników poprzez podniesienie automatyzacji procesów wydobycia. Nie lekceważę jednak głosów krytycznych. W realizacji programu na taką skalę jesteśmy pionierami i wcale nie dziwię się jeśli na naszej drodze pojawiają się problemy. Program dla Śląska to największy program regionalny. Na pewno będziemy go ulepszać, zmieniać, rozbudowywać. Ale właśnie dlatego, że jesteśmy otwarci na krytykę i współpracę z mieszkańcami Śląska, nie mam wątpliwości, że każde trudności uda się przezwyciężyć.
Jednym z filarów „Programu dla Śląska” jest branża motoryzacyjna. Kilkanaście miesięcy temu w Katowicach powiedział Pan, że w szeroko rozumianym sektorze automotive w województwie śląskim pracuje dzisiaj więcej ludzi niż w górnictwie. Obecnie w tej branży widać coraz bardziej wyraźne sygnały spowolnienia spowodowane głównie kryzysem sektora motoryzacyjnego w Niemczech. Czy pracownicy polskich zakładów mają się czego obawiać?
– Długo pracowaliśmy nad tym, by oprzeć polską gospodarkę na stabilnych filarach i na tyle na ile to możliwe uniezależnić ją od wahań koniunktury u naszych sąsiadów. Jasne jest, że gospodarka Niemiec i strefy euro wywiera na nas ogromny wpływ, ale to pierwszy raz od 30 lat, że mimo tak gwałtownego spowolnienia wzrostu gospodarczego na Zachodzie, u nas wzrost jest bardzo solidny. Dotychczas byliśmy zaledwie wagonem, który w zależności od tego, jak rozwijają się europejscy liderzy, albo przyspiesza, albo zwalnia. Dziś to my przejęliśmy rolę europejskiej „lokomotywy rozwoju” jak zresztą powiedział komisarz Oettinger. I choć martwi nas spowolnienie u ważnych partnerów gospodarczych, to jesteśmy na nie odporniejsi, niż byliśmy jeszcze kilka lat temu. Widać to wyraźnie w bardzo dobrej dynamice naszego eksportu, mimo że jak panowi słusznie zauważyli, w Niemczech widać spowolnienie. Natomiast jeśli chodzi o perspektywy rozwoju śląskiej branży samochodowej, to może zamiast słów niech przemówią fakty. Pierwszy to inwestycja Opla w Gliwicach. Już w 2021 roku niemiecka firma uruchomi nową fabrykę przeznaczając na ten cel ok. 1 mld zł. Może to właśnie przewagi konkurencyjne Polski sprawiają, że nawet Niemcom bardziej opłaca się inwestować w Polsce? Drugi przykład to inwestycja południowokoreańskiej firmy SK Innovation w Dąbrowie Górniczej – tym razem ponad 1 mld zł nakładów i co najmniej 300 nowych miejsc pracy. Współpraca z największymi globalnymi firmami, nowe miejsca pracy, nowe technologie, pewna przyszłość – tak właśnie wygląda przyszłość branży automotive w Polsce.
Druga po „Programie dla Śląska” sprawa, którą może się Pan pochwalić jako kandydat z Katowic, to zablokowanie na czerwcowym szczycie UE decyzji o osiągnięciu tzw. neutralności klimatycznej do 2050 roku, czyli de facto całkowitą dekarbonizację unijnej gospodarki. Dla naszego regionu oznaczałoby to w praktyce likwidację wielu gałęzi przemysłu i tym samym społeczno-gospodarczą katastrofę. Jednak zagrożenie nie zostało zażegnane. Ten temat powróci na kolejnym szczycie…
– Sukces czerwcowych negocjacji jest dla nas ważny podwójnie, a może nawet potrójnie. Po pierwsze, udało nam się zabezpieczyć interesy Polski i Śląska. Przyjęcie proponowanych przez Brukselę rozwiązań oznaczałoby de facto, że to Polska ma płacić za grzechy klimatyczne innych. Nie mogliśmy pozwolić na ten jawnie niesprawiedliwy podział obciążeń związanych z redukcją emisji CO2, zwłaszcza, że w ostatnich 30 latach zrobiliśmy w tej mierze pięciokrotnie więcej niż wynikało to z naszych zobowiązań wynegocjowanych w Kioto. Po drugie, pokazaliśmy po raz kolejny asertywną postawę w Unii Europejskiej. Prawdziwie podmiotowa polityka oznacza zdolność do powiedzenia „nie”, nawet w sytuacji, kiedy pojawia się presja by zachować milczenie. My od początku zgadzaliśmy się co do nadrzędnego celu, jakim jest czyste środowisko, ale nie akceptowaliśmy zasad, które miały do niego prowadzić. Okazało się, że nasze veto dało szansę również innym państwom na wyrażenie swoich wątpliwości.
Po trzecie i najważniejsze, w końcu nasz głos został wyraźnie usłyszany w Europie i jestem przekonany, że zmienił postrzeganie Polski. Transformacja energetyczna musi być sprawiedliwa, bo „przecież nie każdy region Europy jest w tym samym punkcie wyjścia. To co jest dobre dla naszej planety, musi być dobre dla naszych obywateli i naszej gospodarki”. To jest polskie stanowisko, ale wyrażone już przez nową szefową Komisji Europejskiej, Ursulę von der Leyen.
Podczas niedawnej konwencji w Lublinie PiS zapowiedział podniesienie płacy minimalnej do 4000 zł w 2024 roku. Od razu pojawiły się głosy krytyki, że to nierealne, że taki skokowy wzrost rozwali gospodarkę i zniszczy zwłaszcza małych przedsiębiorców. Co Pan na to?
– Przypomnę tutaj pewną historię sprzed blisko 200 lat. Otóż ok. 1830 roku król francuski wysłał do Anglii inżyniera, żeby ten obejrzał sensacyjny wynalazek, pociąg parowy. Ten zobaczył maszynę i zanotował: „To niemożliwe, to nie ma prawa działać”. Mam nieodparte wrażenie, że w wielu sprawach nasi przeciwnicy polityczni przypominają owego inżyniera. Najpierw słyszeliśmy, że po wprowadzeniu programu 500+ nie wytrzyma tego budżet. Budżet wytrzymuje, a nawet są środki na rozwój dróg samorządowych i wiele innych projektów rozwojowych. Mimo że kolejne nasze działania pozwalają naocznie przekonać się o skuteczności wybranej przez nas polityki gospodarczej, ciągle słyszymy, że „to nierealne”, a w najlepszym wypadku „szkodliwe”. My od początku sprawowania rządów przyjęliśmy, że w ekonomii chodzi o coś więcej niż tylko o wyniki na poziomie makro, jak chociażby wzrost gospodarczy. Przyjęliśmy, że dobra polityka gospodarcza to taka, która zmienia życie każdego człowieka i pozwala wszystkim cieszyć się z owoców wzrostu gospodarczego. Podnoszenie płacy minimalnej jest naturalną konsekwencją tych założeń. Zamierzamy to robić w tempie, na które gotowa jest polska gospodarka. Napędzają nas marzenia o Polsce, jako państwie dobrobytu, ale realizujemy je trzymając się żelaznych zasad rachunku ekonomicznego.
Przez ostatnie 30 lat wpajano Polakom, że wolny wzrost płac jest konieczny, żeby się rozwijać. Tania siła robocza przyciąga zagranicznych inwestorów i napędza wzrost. Zapowiedzi dotyczące płacy minimalnej pokazują, że Pański rząd widzi to zupełnie inaczej…
– Ten model rozwoju powoli wpychał Polskę w pułapkę, pułapkę średniego dochodu. Już od dawna nie jesteśmy krajem, którego przewagą konkurencyjną jest jedynie tania siła robocza. Polacy są atrakcyjni dla zagranicznych pracodawców ze względu na swoje kompetencje i pracowitość. Ponadto dzięki powstaniu Polskiej Strefy Inwestycji stworzyliśmy dla przedsiębiorców warunki do inwestowania lepsze niż kiedykolwiek. Na świecie każdy przedsiębiorca wie, że za odpowiednie kompetencje i kwalifikacje trzeba zapłacić. Dziś toczy się prawdziwa walka o dobrych pracowników. Powiedzmy to sobie wprost: jeśli nie będziemy płacić polskim pracownikom więcej, to zrobią to właśnie firmy zagraniczne, a nas czeka kolejna fala emigracji. Poważnego państwa nie stać na niskie płace. W ciągu 5 lat płaca minimalna wzrosła o 850 zł. Jeśli rację mieliby ekonomiczni guru III RP, to już dziś musielibyśmy odczuwać gwałtowny spadek inwestycji zagranicznych w Polsce. Tymczasem według ostatniego rankingu Global Best to Invest 2019 znaleźliśmy się na 5. miejscu na świecie, jeśli chodzi o pozyskiwanie inwestycji. Przed nami tylko Chiny, Indie, Wielka Brytania i Niemcy. To zestawienie pokazuje też, jak bardzo zróżnicowane są czynniki, które przyciągają inwestorów. Rozwinięte gospodarki, takie jak niemiecka i brytyjska pozostają przestrzenią atrakcyjną do inwestycji, mimo że płaca minimalna jest tam znacznie wyższa w Polsce.
Dotychczas posłowie ze Śląska i Zagłębia po przeprowadzce na Wiejską bardzo szybko zapominali o naszym regionie. Jak to będzie w Pana przypadku?
– Kiedy pamięta się o Polsce, to nie sposób zapomnieć o Śląsku. Kiedy myśli się poważnie o Polsce, to trzeba poważnie myśleć o Śląsku, zarówno o problemach w regionie, o wyzwaniach, które przed nim stoją, jak i o możliwościach, które z gospodarki regionu płyną dla polskiej gospodarki. Miarą tego jak poważnie myślę o Polsce i Śląsku niech nie będą deklaracje, ale praca jaką wykonałem razem z rządem Prawa i Sprawiedliwości w ostatnich 4 latach.
Jednym z głównych haseł kampanii PiS jest: wiarygodność. Szczycicie się Państwo, że jako pierwszy rząd w historii III RP dotrzymaliście przedwyborczych zobowiązań. Jakie więc są zobowiązania wobec naszego regionu Mateusza Morawieckiego, „jedynki” w Katowicach?
– Chciałbym, by Śląsk w perspektywie dwóch dekad był lepszym miejscem do życia, regionem szerokich możliwości, silnej gospodarki, innowacyjnych firm, dobrze płatnej pracy i czystego środowiska. Inspirację dla tego marzenia stanowi chociażby przykład brytyjskiego Manchesteru. Na przełomie XIX i XX wieku było to jedno z najbardziej uprzemysłowionych miast Imperium Brytyjskiego, by potem przeżyć gwałtowny upadek. Dziś odrodzony Manchester to nie tylko dwa potężne kluby piłkarskie, ale przede wszystkim centrum najnowocześniejszych gałęzi gospodarki XXI wieku. W 2010 roku miasto zostało sklasyfikowane na drugiej pozycji na świecie w rankingu miejsc najbardziej przyjaznych biznesowi. Jestem przekonany, że to model rozwoju, który może być naturalnym wzorcem dla Katowic i całego regionu. Ba, jestem przekonany że Katowice mogą być dużo lepszym miejscem do życia niż Manchester. A moje zobowiązanie wyborcze jest jedno. To ciężka praca na rzecz realizacji tej wizji.
Z premierem Mateuszem Morawieckim rozmawiali Łukasz Karczmarzyk i Grzegorz Podżorny