Solidar Śląsko Dąbrow

Jeż z jabłkami

Na początek test. Proszę zamknąć oczy i wyobrazić sobie jeża w jego naturalnym środowisku. Byle nie za długo. Siedząc z rozłożoną gazetą i zamkniętymi oczami, możecie narazić się na kpiny domowników. Zrobione? Założę się, że przynajmniej połowa z was stworzyła w głowie znany z dziecięcych bajek obraz jeża z jabłkiem umocowanym na kolczastym grzbiecie.

Otóż drodzy czytelnicy przez całe życie byliśmy okłamywani! Przeciętny reprezentant gatunku jeżowatych w życiu nie wpadłby na to, żeby taszczyć jakieś jabłka na plecach. Jeże to zdeklarowani mięsożercy i owoce nie figurują w diecie tych zwierzątek. Co innego wszelkie dżdżownice, ślimaki, robale i inne paskudztwa. To jeż wsuwa aż mu się kolce trzęsą. Po co więc wciskać ciemnotę niewinnym dzieciom? Ano po prostu jeż maszerujący z jabłkiem na grzbiecie wygląda sympatyczniej i bardziej nadaje się do bajki, niż ten sam jeż przeżuwający ślimaka czy rozrywający na strzępy konika polnego. A w bajce chodzi przecież nie oto, aby dziecko przestraszyć, ale o to, by wprawić je w dobry nastrój, który w konsekwencji doprowadzi do szybkiego zaśnięcia, dzięki czemu rodzic zyska wieczorem parę chwil spokoju. Krótko mówiąc, bajkowe jeże, podobnie jak politycy, muszą dbać o swój wizerunek. Inaczej straciliby wiarygodność i poparcie swojego elektoratu. Nad piarem jeży dbają autorzy książeczek dla dzieci, a nad politykami twórcy książeczek dla nieco starszych.

Premier Donald Tusk wraz z połową rządu właśnie powrócił z kilkudniowej wycieczki po Afryce. Cześć z nas mogłaby pomyśleć, że są w naszym kraju ważniejsze rzeczy od safari za publiczne pieniądze. Tu jednak zaczyna się rola speców od zmieniania robali w jabłka. Wystarczy otworzyć książeczkę, „której nie jest wszystko jedno”, a tam wśród kolorowych zdjęć czarno na białym wytłumaczone, dlaczego safari to polska racja stanu, a ci, co premiera krytykują, to ostatnie matoły. Książeczka podaje też do wierzenia, że takie wycieczki to kluczowa sprawa dla gospodarki i że wszyscy możni tego świata do Afryki jeżdżą i miliardowe kontrakty dla swoich firm załatwiają. Co załatwił nasz premier w RPA i w Zambii oraz jakie kontrakty wynegocjował w podczas wizyty w Nigerii kilka miesięcy temu, pan z książeczki nie wyjaśnia. Bo po co psuć przyjemne wrażenie i spokojny sen wyborcom.

Żeby sen był jeszcze bardziej kolorowy, a namalowany obrazek dobrze utrwalił się w głowie, dobrze zakończyć go jakimś mocnym akcentem. Niezawodny w tym wypadku jest jakiś sukces mały lub większy, prawdziwy lub wyimaginowany. A jeżeli nawet tych ostatnich brakuje, to wystarczy, że ktoś z zagranicy nas pochwali i to obojętnie za co i w jakiej formie. Tak to już jest, że dorośli w Polsce cieszą się poklepywania po plecach bardziej niż dzieci ze słodyczy. Parę dni temu wszystkie większe i mniejsze media opanowała euforia. Goszcząca w Polsce Sharon Stone pochwaliła na Tweeterze poziom polskiej edukacji. Taka gwiazda, prosto z Hollywoodu, a doceniła! O radości, o wesołość! Zachwytu medialnych speców od dobrego samopoczucia ani na chwilę nie zmącił skromny szczegół, że w naszym kraju dyplom wyższej uczelni nie gwarantuje już nawet pracy na zmywaku w Londynie, a absolwenci to jedna z najliczniejszych grup bezrobotnych.

Trzeci z Czwartą:)

Dodaj komentarz